KRYZYS DUCHA


BUNT NA POKŁADZIE

Dzięki pewnej osobie, której zawdzięczam moje zainteresowanie rozwojem duchowym w ogóle, udało mi się nazwać etapy w zachowaniu człowieka. Celem tego artykułu jest przedstawienie roli buntu w życiu człowieka. Do czego nas prowadzi? Uważam, że w momencie kiedy człowiek zostaje złamany i wszystko wali się mu na głowę, otrzymuje dostęp do zazwyczaj ukrytego, zupełnie nowego rodzaju postrzegania. Uwalniamy niezwykły tryb myślenia. Taki kryzys pozwala nam przezwyciężyć dotychczasowe ograniczenia i pójść o krok dalej.

Pierwszy etap buntu:

Na początku, kiedy są nam wpajane pewne wartości, w wieku dziecięcym, kiedy mówią nam o Bogu, przyznajemy im rację, nie wiedząc właściwie, czym ten Bóg jest, przyjmujemy narzucaną nam wersję, gdyż w tak młodym wieku nie jesteśmy jeszcze zdolni do buntu. Zatem rozumujemy według rozumienia tych, którzy wpajają nam wiedzę. Bo nauką tego nazwać nie można. Żadnego wyjaśnienia ani nic. Zapominamy o całej sprawie. Dojrzewanie robi jednak swoje. Wkraczamy w wiek młodzieńczy, zaczynamy poszukiwać prawdy. Kiedy dowiadujemy się, że to, w co dotychczas wierzyliśmy jest nieprawdą w naszym środowisku, jest wyśmiewane i ogólnie źle się przyjmuje, rozpoczynamy bunt wobec tych wartości, które wyznawaliśmy. Odwracamy się od Boga, naszych rodziców. Robimy wszystko, byle tylko porzucić to, co stare. Szukamy tego, co nowe. Im bardziej inne niż 'stare' tym lepiej.

Drugi etap buntu:

Szukamy tego co nowe. Im bardziej to abstrakcyjne, im bardziej 'z duchem czasu', tym bardziej nas to kręci. A duch czasu jest ohydnie sterowany i kierowany w pożądanym kierunku. Idzie tak jak się komuś podoba. To nie żaden spisek. Nad trendami mody można w łatwy sposób zapanować. Zatem często będziemy zmieniać wyznania wartości, bo te które dopiero co poznaliśmy stały się już 'stare' i wyśmiane. Pędzimy, biegniemy, coraz szybciej i szybciej. Tak szybko, że nie mamy właściwie czasu na myślenie, skąd to się wzięło, jakie ma podłoże, dlaczego mam w to wierzyć. Pędzimy. nie wiedząc dokąd. Okręt zmienia kurs tak często, że stoimy w miejscu i nie przemieszczamy się. W momencie, gdy zdamy sobie sprawę, że tak naprawdę nie przepłynęliśmy nawet metra, zaczynamy się zastanawiać, co jest nie tak. Przestajemy wariacko kręcić sterem i zastanawiamy się, gdzie popłynąć. Tym razem w określonym kierunku. Wracamy na dobrze nam znany ląd, który dodajmy, z taką chęcią opuszczaliśmy. Marzyliśmy tylko o tym, żeby się stamtąd wyrwać! A teraz? Syn marnotrawny powrócił!

Przez ten cały czas, nasze myślenie się pozmieniało. Zaczynają docierać do nas pewne sprawy, których nie rozumieliśmy wcześniej. Osiedlamy się tutaj, doceniamy i dziękujemy rodzicom za pewne nauki, zaczynamy sięgać głębiej i zbliżamy się do prawdy. Mamy mnóstwo czasu na myślenie, nigdzie się nie śpieszymy. Dużo pytamy. Kto pyta nie błądzi. Bóg spogląda na nas życzliwie z Nieba.

Trzeci etap buntu:

Ostatecznie decydujemy się na sporządzenie mapy. Myślimy sobie: Tam musi coś być! Płyniemy! Lecz tym razem nie ma w tym nic lekkomyślnego. Nabraliśmy doświadczenia, nasze decyzje są wynikiem zaplanowanych starannie działań. Ustalamy kurs, żagle na maszt. Pogoda jest piękna. Nic nas nie zatrzyma. To właśnie nazywam poszukiwaniem prawdy. Poszukiwaniem Boga.

Punktem wyjściowym do rozpoczęcia poszukiwań jest ustalenie: Na jakim etapie buntu obecnie znajduję się Ja?

Sonnesheint