Zajmuje procentowo jeszcze wyższą pozycję niż jasnowidzenie.
Wystarczy kurs, przeczytana książka i oczywiście musi być dyplom!
Ale prawda jest taka, że tylko nieliczna garstka ludzi posiada
naprawdę takowe uzdolnienia. Kursy ... etc ... uczą tajemniczych
gestykulacji i niezwykłych słów lecz nie zdziałają nic wielkiego,
jeśli promieniowanie uzdrawiającej osoby nie osiągnie właściwych
wibracji.
Duża ilość ludzi myśli, że kiedy otrzyma nauki od cudownego
nauczyciela za trochę pieniędzy, który pokaże im tajemnicze sztuczki,
to w jego ciele w okamgnieniu zrodzi się potężna energia, a oni od
razu wzrosną ponad przeciętnych ludzi - otrzymają super zdolności.
Wszyscy od zaraz chcą zostać mistrzami. I tak to się dzieje, że po
kursach przybywa coraz więcej uzdrawiających mistrzów. Zapełniają
się ogłoszeniami szpalty gazet ... a chorych nie ubywa.
Ale posiadać wielką uzdrawiającą energię oznacza również zrezygnować
ze wszystkich pożądań i powiązań, które występują u zwykłych ludzi.
Nie jest to ważne dla tej osoby jakie poniesie trudy i własne
wyrzeczenia krocząc tą drogą. Ten proces następuje samoczynnie,
człowiek dojrzały duchowo nie szuka łatwych dróg, godzi się na każde
warunki życia.
Dzisiaj każdy chce uzdrawiać, pouczać, wystarczy jedna książka, a już
znajdą się osoby, które pod urokiem jej wiedzy wprowadzają w życie
nowe nauki, nawet nie zadają sobie trudu, aby sprawdzić jej
prawdziwość. Ludzie zostali ogarnięci dziwną falą. Twierdzą, że
potrafią uzdrawiać wszystkie choroby, mają uniwersalne zdolności i
1000 recept na wszystkie ludzkie życiowe problemy, miłosne bolączki
i sukcesy. Potrafią znaleźć wszystkie wcielenia, opisują cudaczne
historie, a kiedy nie uda się wyleczyć choroby zwalają na ciężką
karmę.
Znam osobiście takich "cudownych i
wszystko potrafiących uzdrowicieli", którzy nie umieli uporać
się ze swoim własnym problemem, mają w swojej rodzinie ciężko chore
osoby.
I wygląda to troszkę dziwnie kiedy oferują swoje usługi innym w
rozwiązywaniu karmicznych długów i uzdrawianiu chorób.
A prawdziwi mistrzowie zanim wielka energia otworzy w ich ciałach
kanały, przechodzą przez lata wyczerpującego rozwoju. Zanim potężna
energia ustabilizuje się i zharmonizuje
z ciałem, przejdą niejedno mistyczne doświadczenie i cierpienie. W
społeczeństwie "duchowym"
nikt nie chce tego słyszeć. Naucza się technik uzdrawiania,
jasnowidzenia... etc... wszystko po to, aby szybko zgarnąć pieniądze.
Kto prawdziwie ma otworzone 3-cie oko doskonale widzi w jaki sposób
odbywa się transport energii. Jaka jest różnica między zwykłą
energią życia zwaną "ki", a
tym,
jak wygląda silny magnetyzm, rodzaj potężnego światła. Posiadacze
silnego magnetyzmu czują w ciele wielką gorączkę,
"kopie" ich prąd cokolwiek
dotykają, przez ich ciało przepływa rzeka dziwnej elektryczności.
Wbrew opiniom wielu - jakie to
cudowne uczucie wywołuje energia wielkich mocy - ten stan
jest dosyć ciężki, nie jest to wcale zbyt przyjemne odczucie.
Cząstki osobistej energii mają te same wartości, jaki posiada
kosmiczny poziom, do którego jesteśmy indywidualnie przyłączeni. I
nie jest to kwestia nauki czy techniki. Osoba z niskiego poziomu
NIGDY nie zdoła przyciągnąć
do siebie potężnych wibracji.
Z czym wyższego wymiaru napływa energia, tym mocniej ciało "płonie",
odczuwa większy wewnętrzny pożar, a w każdej komórce pracuje potężna
elektryczność. Ciało wibruje i drży. Jeśli w nieprzygotowane i
brudne ciało wtargnęłaby
taka energia ta osoba może się spalić.
Wyższa energia tworzy w mózgu i komórkach energetyczne wzorce,
sekretną geometrię - świat symboli. Trzecim okiem można w ciele
uzdrawiacza zaobserwować potężne energetyczne generatory. Zmienia
się zupełnie jego aura, można ją zobaczyć nawet na zdjęciu tej
osoby. Często tym osobom towarzyszą efekty świetlne. Ciało staje się
wolne od czarnych blokad, jaśnieje światłem. Zwykli ludzie wyglądają
w środku niczym smoła. Prawdziwi uzdrowiciele nie stosują wyuczonych
technik, kładą na chorym ciele własne ręce
i czasami to w zupełności
wystarczy, aby zniknęła choroba. Dobrą pracę wykonują zielarze, ich
wiedza pomogła już niejednemu.
Rozejrzyjcie się wokół siebie. Ilu oszustów w tej dziedzinie jest
dzisiaj, jakie biorą pieniądze za uzdrawianie, tudzież inne praktyki
duchowe?
Trudno też te osoby uznać za doradców duchowych, jest to pospolite
wróżbiarstwo.
Prawdziwej mocy uzdrawiania nie można się nauczyć. Ów dar pochodzi
od Boga, który sam osobiście obdarza człowieka. Z reguły ci,
powołani przez Boga, są kością nienawiści
i niezliczonych ataków pod
ich adresem. Boscy powołani uzdrawiają najczęściej jako
wolontariusze, śpieszą na każde zawołanie nie oczekując żadnej
zapłaty. Swoją postawą udowadniają humanitaryzm i obdarowują innych
dobrocią wypływającą z ich szczerego serca. Kto prześladuje tych
ludzi udowadnia, że nie jest dla niego ważne dobro człowieka. Ale
wszystkie przeszkody są tymczasowe i w swoim czasie zwycięży prawda.
Człowiek powinien wiedzieć, że kiedy przejdzie przez coraz
wyższe strefy subtelnych wymiarów i wytworzy własne subtelne
ciało wejdzie w wymiar Boski. Dopiero wówczas jego subtelne
ciało czyni, że widzi i słyszy przy pomocy organów duchowych
i właśnie wtedy jest to pora na
spotkania
z Wyższymi Istotami Świetlistymi. To nie oni do nas przychodzą, ale nasz duch wyfruwa w ich wymiary,
a subtelne zmysły pozwalają uchwycić niewidzialne światy.
Świetlista tkanina człowieka wprowadza go w głębokie poznanie.
Lepiej pozostawić mistyczne ziemskie studia i techniki
samorealizacji i spojrzeć prosto w oczy Prawdzie. Zrozumieć, że
poszerzenie własnych duchowych horyzontów zależy nie od prawd, które
zarządzają światem lecz są darem uświęcenia pracy człowieka poprzez
jego wspaniałe cnoty i czyny w szerzeniu Boskich Praw.
Vancouver
13. Nov. 2007
WIESŁAWA
|