Artykuł po
raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w
numerze 14 (6/2000).
Tytuł oryginalny: „Refined Sugar: The Sweetest Poison”, Nexus
(wydanie angielskie), vol. 7, nr 1.
Kontakt z redakcją: www.nexus.media.pl, nexus@nexus.media.pl, tel.
85-6535511
Artykuł do wydruku w formacie PDF:
LINK!
DLACZEGO CUKIER JEST TOKSYCZNY DLA ORGANIZMU?
W roku 1957 dr William Coda Martin próbował odpowiedzieć na pytanie:
„Kiedy żywność jest żywnością a kiedy trucizną?” Jego roboczą
definicją „trucizny” było: „Medycznie: każda substancja dostarczona
ciału, strawiona lub powstała wewnątrz ciała, która powoduje lub
może powodować choroby. Fizycznie: każda substancja, która hamuje
aktywność katalizatorów, które są znajdującymi się w organizmie w
niewielkich ilościach substancjami chemicznymi lub enzymatycznymi
aktywującymi reakcje”(1). Słownik podaje nawet szerszą definicję
„trucizny”: „aby wywrzeć szkodliwy wpływ lub aby wypaczyć funkcję”.
Dr Martin sklasyfikował cukier rafinowany jako truciznę, ponieważ
jest on pozbawiony swoich sił witalnych, witamin i substancji
mineralnych. „To, co zostaje, zawiera czyste, rafinowane
węglowodany. Ciało nie może wykorzystywać tej rafinowanej skrobi i
węglowodanów, jeśli nie występują razem z nimi usunięte białka,
witaminy i substancje mineralne. Natura dostarcza tych elementów w
każdej roślinie w ilościach wystarczających do metabolizowania
zawartych w niej węglowodanów. Nie ma środków występujących w
nadmiarze dla innych dodanych węglowodanów. Niekompletny metabolizm
węglowodanów powoduje tworzenie «metabolitów toksycznych», takich
jak kwas pirogronowy lub nienormalne cukry zawierające 5 atomów
węgla. Kwas pirogronowy akumuluje się w mózgu i systemie nerwowym a
nienormalne cukry w czerwonych krwinkach krwi. Te toksyczne
metabolity zakłócają oddychanie komórek, które nie mogą zapewnić
odpowiedniej ilości tlenu dla przeżycia i normalnego funkcjonowania
organizmu. Z upływem czasu niektóre z komórek obumierają. To zakłóca
funkcje części ciała i staje się początkiem chorób
degeneracyjnych”(2).
Cukier rafinowany jest szkodliwy, gdy jest spożywany przez ludzi,
ponieważ dostarcza tylko tego, co żywieniowcy określają jako „puste”
lub „gołe” kalorie. Brak w nim naturalnych substancji mineralnych,
które obecne są w korzeniu buraka cukrowego. Co więcej, cukier jest
gorszy od innych rzeczy, ponieważ drenuje i wypłukuje z organizmu
cenne witaminy i substancje mineralne z powodu wymagań procesu
trawienia, detoksykacji i eliminacji, co wpływa na cały system.
Równowaga jest tak ważna dla naszych ciał, że mamy wiele dróg, aby
zabezpieczyć się przed nagłym szokiem spowodowanym dużym spożyciem
cukru. Substancje mineralne takie jak sód (z soli), potas i magnez
(z roślin) oraz wapń (z kości) są mobilizowane i wykorzystywane w
przemianie chemicznej; wytwarzane zostają neutralne kwasy, które
próbują przywrócić równowagę kwasowo-zasadową krwi do normalnego
stanu.
Spożywany codziennie cukier powoduje wytworzenie ciągłego stanu
nadmiernego zakwaszenia i konieczne staje się pobieranie coraz
większej ilości pierwiastków z głębi ciała w celu przywrócenia
równowagi. W końcu w celu zabezpieczenia krwi, z kości i zębów
zostaje pobrane tyle wapnia, że powstaje próchnica i rozpoczyna się
ogólne osłabienie.
Nadmierna ilość cukru ma wpływ na każdy narząd organizmu. Początkowo
jest magazynowany w wątrobie w formie glukozy (glikogenu). Ponieważ
pojemność wątroby jest ograniczona, dzienny pobór cukru rafinowanego
(powyżej wymaganej ilości naturalnego cukru) szybko powoduje, że
wątroba rozszerza się jak balon. Gdy wątroba jest wypełniona do
swojej maksymalnej objętości, nadmiar glikogenu powraca do krwi w
formie kwasów tłuszczowych, które zostają przeniesione do każdej
części ciała i magazynowane w najmniej aktywnych miejscach: na
brzuchu, pośladkach, piersiach i biodrach.
Gdy te stosunkowo nieszkodliwe miejsca są całkiem wypełnione, kwasy
tłuszczowe zostają następnie rozprowadzane do aktywnych narządów,
takich jak serce i nerki. To powoduje osłabienie ich funkcji; w
końcu tkanki ulegają degeneracji i zmieniają się w tłuszcz. Organizm
jako całość zostaje uszkodzony w wyniku ich obniżonej zdolności
działania i powstają zakłócenia ciśnienia krwi. Następuje
uszkodzenie parasympatycznego układu nerwowego, a podlegające mu
narządy, takie jak móżdżek, stają się mało aktywne i ulegają
paraliżowi (rzadko myśli się o normalnej funkcji mózgu jako o czymś
równie biologicznym jak trawienie). Zostają opanowane układy
krążenia obwodowego i limfatycznego i jakość czerwonych ciałek
zaczyna się zmieniać. Występuje nadmierna ilość białych ciałek i
spowolnieniu ulega proces tworzenia tkanek. Tolerancja i odporność
naszego ciała ulega ograniczeniu, wskutek czego nie możemy
odpowiednio reagować na ekstremalne zakłócenia, bez względu na to,
czy będzie to zimno, ciepło, komary czy bakterie.
Nadmiar cukru wywiera silny negatywny efekt na funkcjonowanie mózgu.
Kluczowym czynnikiem w jego prawidłowym działaniu jest kwas
glutaminowy, żywotny składnik znajdowany w wielu roślinach. Witaminy
B odgrywają główną rolę w podziale kwasu glutaminowego na
antagonistyczne-dopełniające składniki, które generują reakcje
mózgu, takie jak „działanie” lub „kontrola”. Witaminy B są
wytwarzane między innymi przez symbiotyczne bakterie, które żyją w
naszych jelitach. Kiedy spożywamy codziennie rafinowany cukier,
bakterie te marnieją i umierają, co powoduje spadek naszego zasobu
witaminy B. Nadmiar cukru powoduje senność i drastyczny spadek
naszej zdolności oceny i zapamiętywania.
CUKIER: SZKODLIWY DLA LUDZI I ZWIERZĄT
Niektórych z tych urazów doznali rozbitkowie, którzy przez dziewięć
dni jedli i pili wyłącznie cukier i rum. To, co mieli do
powiedzenia, przysporzyło bólu głowy propagatorom spożywania cukru.
Wypadek ten wydarzył się w roku 1793, kiedy rozbił się statek
wiozący ładunek cukru. Pięciu marynarzy, którzy przeżyli, a
następnie zostali uratowani, było przez dziewięć dni zdanych na
siebie samych. Byli w stanie wyniszczenia spowodowanego głodem, nie
jedząc nic innego oprócz cukru i rumu.
Zainspirowany tym wypadkiem wybitny francuski fizjolog F. Magendie
przeprowadził szereg doświadczeń na zwierzętach, których wyniki
opublikował w roku 1816. W eksperymentach tych karmił psy pokarmami
opartymi na cukrze lub oleju z oliwek i wodzie. Wszystkie psy uległy
wyniszczeniu i zdechły(3).
Rozbitkowie i eksperymentalne psy francuskiego fizjologa dowiodły
tego samego - cukier jako stała dieta jest gorszy od braku pokarmu.
Czysta woda może utrzymać cię przy życiu przez jakiś czas, cukier i
woda - zabije cię. Ludzie (i zwierzęta) nie mogą utrzymać się przy
życiu na diecie cukrowej(4).
Zdechłe psy w laboratorium prof. Magendie uświadomiły przemysłowi
cukrowniczemu, jakim niebezpieczeństwem są niezależne badania
naukowe. Od tego czasu przemysł cukrowniczy przeznaczył po cichu
miliony dolarów na subsydiowanie nauki. Wynajęto najbardziej znane
autorytety naukowe, które można było kupić za pieniądze, w nadziei,
że uda się znaleźć coś, nawet pseudonaukowego, co pozwoliłoby
oczyścić opinię o cukrze.
Mimo to udowodniono, że (1) cukier jest głównym czynnikiem
powodującym próchnicę zębów; (2) występując w ludzkiej diecie
powoduje nadwagę; (3) usunięcie go z diety leczy objawy
okaleczających, szeroko rozpowszechnionych chorób, takich jak
cukrzyca, rak i choroby serca.
Sir Frederick Banting współodkrywca insuliny, odnotował w roku 1920
w Panamie, że wśród właścicieli plantacji cukru, którzy jedli duże
ilości produkowanego przez siebie rafinowanego cukru, panuje
powszechnie cukrzyca. Nie stwierdził jej natomiast u tubylców,
którzy żuli jedynie surową trzcinę cukrową.
Pierwsze wysiłki zmierzające do stworzenia pozytywnego obrazu cukru
podjęto w roku 1808 w Wielkiej Brytanii, kiedy Komitet Indii
Zachodnich poinformował parlament o ufundowaniu nagrody w wysokości
25 gwinei dla każdego, kto przedstawi najbardziej
„satysfakcjonujący” eksperyment dowodzący, że nierafinowany cukier
jest dobry do żywienia i tuczenia bydła, krów, wieprzy i owiec(5).
Pasza dla zwierząt jest często sezonowa i zawsze droga. Cukier był
wówczas tani jak barszcz. Ludzie nie zjadali go dostatecznie szybko.
Oczywiście próby żywienia zwierząt gospodarskich cukrem i melasą w
Anglii w roku 1808 stały się katastrofą. Gdy Komitet Indii
Zachodnich przygotował czwarty raport skierowany do parlamentu,
jeden z członków parlamentu, John Curwin, doniósł, że próbował bez
powodzenia karmić cukrem i melasą cielęta. Zasugerował, że może
warto byłoby spróbować dodawać cukier i melasę do odtłuszczonego
mleka. Gdyby coś z tego wyszło, handlarze cukrem z Indii Zachodnich
z całą pewnością rozpowszechniliby to na całym świecie. Po tym
niepowodzeniu w dodawaniu cukru do paszy krów poddali się.
Z nieustającym zapałem mającym na celu zwiększenie zapotrzebowania
rynku na ten najważniejszy produkt rolny Indii Zachodnich, działania
Komitetu Zachodnich Indii zostały zredukowane do taktyki, która z
powodzeniem służyła propagatorom cukru przez prawie 200 lat.
Sprowadzała się ona do rozpowszechniania nie znaczących i ewidentnie
głupich ocen pochodzących z odległych miejsc od niedostępnych ludzi
z pewnym statusem „naukowym”. Jeden z ówczesnych komentatorów nazwał
ich „wynajętymi sumieniami”.
Komitet Parlamentarny tak bardzo popierał lokalnych wodzirejów od
cukru, że ograniczył się do zacytowania lekarza z dalekiej
Filadelfii, lidera ostatniej amerykańskiej rebelii kolonialnej: „Jak
donoszą, wielki dr Rush z Filadelfii powiedział, że «ta sama
objętość cukru zawiera więcej substancji odżywczych niż jakakolwiek
inna znana substancja»”. W tym samym czasie dr Rush udowadniał, że
masturbacja jest przyczyną obłędu! Cytowanie takich wieloznacznych
stwierdzeń oznacza, że nie dałoby się znaleźć w Anglii ani jednego
weterynarza, który zalecałby stosowanie cukru jako składnika
pokarmowego w żywieniu krów, świń lub owiec.
Przygotowując swoje epokowe dzieło Historia Żywienia, opublikowane w
roku 1957, prof. E.V. McCollum (Uniwersytet im. Johnsa Hopkinsa),
czołowy amerykański żywieniowiec i bez wątpienia pionier na tym
polu, dokonał przeglądu około 200 000 artykułów naukowych
opisujących doświadczenia dotyczące produktów żywnościowych, ich
właściwości, wykorzystania i wpływu na zwierzęta i człowieka.
Zgromadzony materiał obejmował okres od połowy XVIII wieku do 1940
roku. Z tej wielkiej kopalni badań naukowych McCollum wybrał te
eksperymenty, które uznał za znaczące „w odniesieniu do historii
postępu w wykrywaniu ludzkich błędów w tym segmencie nauki
[żywieniu]”. Prof. McCollum nie zanotował ani jednego kontrolowanego
eksperymentu naukowego z użyciem cukru w okresie od 1816 do 1940
roku.
Tak się nieszczęśliwie składa, że dzisiejsi naukowcy nie mogą zbyt
wiele dokonać bez sponsora. Protokoły nowoczesnej nauki zwiększyły
koszty badań naukowych.
W tej sytuacji trudno być zaskoczonym, czytając we wstępie do
Historii żywienia McColluma, że „autor i wydawcy są wdzięczni The
Nutrition Fundation, Inc. [Fundacji ds. Żywienia] za dotację
przeznaczoną na pokrycie części kosztów wydania tej książki”.
Można by zapytać, czym jest ta Fundacja ds. Żywienia, jako że autor
i wydawca nie mówią nam tego. Tak się składa, że jest to fasadowa
organizacja, za którą kryją się czołowi producenci żywności
zawierającej duże ilości cukru, tacy jak American Sugar Refining
Company, Coca-Cola, Pepsi-Cola, Curtis Candy Co., General Foods,
General Mills, Nestlé Co., Pet Milk Co. oraz Sunshine Biscuits -
łącznie około 45 tego typu przedsiębiorstw.
Zapewne najbardziej znaczącą rzeczą związaną z dziełem McColluma
było pominięcie przezeń wcześniejszej monumentalnej pracy, którą
pewien znany profesor Harvardu określił jako „jedną z tych epokowych
prac badawczych, które sprawiają, że każdy inny badacz pluje sobie w
brodę, że nigdy nie pomyślał o zrobieniu tego samego”.W latach 1930.
dentysta badacz z Cleveland w stanie Ohio, dr Weston A. Price,
podróżował po świecie - od siedzib Eskimosów po wyspy Morza
Południowego i od Afryki po Nową Zelandię. Jego praca zatytułowana
Nutrition and Physical Degeneration: A Comparison of Primitive and
Modern Diets and Their Effects (Żywienie i fizyczna degeneracja -
porównanie prymitywnych i współczesnych sposobów odżywiania i ich
skutków)(6), ilustrowana setkami zdjęć, została po raz pierwszy
opublikowana w roku 1939.
Dr Price uznał cały świat za swoje laboratorium. Jego druzgoczący
wniosek zanotowany z przerażającymi szczegółami dotyczącymi każdego
odwiedzanego miejsca był prosty. Ludzie, którzy żyją w tak zwanych
prymitywnych warunkach, mają wspaniałe zęby i wspaniały stan zdrowia
ogólnego. Jedzą naturalne, nie rafinowane pożywienie z ich
miejscowego otoczenia. Importowanie w wyniku kontaktu z cywilizacją
rafinowanego, słodzonego pożywienia zapoczątkowuje fizyczną
degradację w sposób, który można wyraźnie zaobserwować w czasie
jednego pokolenia.
Dawanie posłuchu propagatorom spożywania cukru wynika z naszej
ignorancji dotyczącej prac, takich jak ta dra Price’a. Producenci
cukru nie dają jednak za wygraną i sowicie opłacają badania naukowe,
lecz laboratoria badawcze nigdy nie ogłaszają niczego konkretnego,
co mogłoby być użyte przez nich do promowania cukru. Wyniki badań są
niezmiennie złymi wiadomościami.
„Pozwólmy sobie na wizytę u niedouczonego dzikusa, zastanówmy się
nad jego sposobem odżywiania i bądźmy mądrzy” - napisał profesor
Harvardu Ernest Hooten w Apes, Men and Morons (Małpy, ludzie i
debile)(7) - „przestańmy udawać, że szczoteczki i pasty do zębów są
ważniejsze niż pasty do butów i ich czyszczenie. Przechowywane
pożywienie jest tym, co daje nam sztuczne zęby”.
Gdy badacze kąsają ręce, które ich żywią, i na światło dzienne
wypływają istotne wiadomości, powstaje niezręczna sytuacja dla
wszystkich. W roku 1958 magazyn Time doniósł, że pewien biochemik z
Harvardu i jego asystenci badali przez ponad 10 lat myszy w celu
ustalenia, w jaki sposób cukier powoduje próchnicę i jak temu
zapobiegać. Badania były finansowane przez Fundację do Badań nad
Cukrem i pochłonęły 57000 dolarów dotacji. Potrzeba było aż 10 lat,
aby odkryć, że nie ma sposobu, aby zapobiec próchnicy powodowanej
przez cukier. Gdy badacze ogłosili swoje wyniki w Dental Association
Journalu, źródło finansowania ich badań z miejsca wyschło. Fundacja
do Badań nad Cukrem przestała ich wspierać.
Im bardziej naukowcy rozczarowują propagatorów spożywania cukru, tym
bardziej muszą oni polegać na ludziach z reklamy.
SACHAROZA: „CZYSTA” ENERGIA ZA NISKĄ CENĘ
Gdy w latach 1920. kalorie stały się ważną sprawą i ludzie
dowiedzieli się, jak je liczyć, propagatorzy spożywania cukru
wystąpili z nowym wabikiem. Zaczęli zachwalać fakt, że w funcie
cukru (0,454 kg) jest 2500 kalorii. Mniej niż ćwiartka funta cukru
zaspokaja 20 procent całkowitego dziennego zapotrzebowania na
kalorie.
„Jeśli mógłbyś kupić potrzebną sobie, zawartą w pożywieniu energię
tak tanio, jak to można zrobić kupując kalorie zawarte w cukrze” -
powiedzieli nam - „twój roczny rachunek za pożywienie byłby bardzo
niski. Jeśli funt cukru kosztuje 7 centów, to cała potrzebna ci
energia kosztowałaby rocznie poniżej 35 dolarów”.
Bardzo tani sposób na popełnienie samobójstwa.
„Oczywiście nie można żyć na żadnej tak niezrównoważonej diecie” -
przyznali później - „ale liczba ta pozwala wyobrazić sobie, jak tani
jest cukier jako zapewniający energię pokarm. Co kiedyś było
luksusem jedynie dla wąskiej grupy uprzywilejowanych, teraz jest
pożywieniem najbiedniejszych”.
Później propagatorzy spożywania cukru reklamowali, że cukier jest
chemicznie czystszy od mydła Ivory, które zawiera czystego mydła
tylko 99,4 procent, podczas gdy cukier zawiera aż 99,9 procent
czystego cukru. „Żadne pożywienie naszej codziennej diety nie jest
czystsze” - zapewniano nas.
Co oznacza czystość poza nie podlegającym dyskusji faktem, że w
procesie rafinowania usunięto wszystkie witaminy, sole mineralne,
włóknik i białka. W odpowiedzi na ten zarzut propagatorzy spożywania
cukru zaproponowali nowy punkt widzenia dotyczący czystości.
„Nie trzeba go sortować jak ziaren fasoli ani myć jak ryżu - każde
ziarenko jest identyczne z pozostałymi. Nie ma odpadków podczas jego
stosowania. Nie pozostają nieużyteczne kości, jak w przypadku mięsa,
ani fusy jak w kawie”.
„Czysty” jest ulubionym przymiotnikiem propagatorów spożywania
cukru, ponieważ oznacza co innego dla chemików niż dla zwykłych
śmiertelników. Jeśli miód jest oznakowany na nalepce jako czysty,
oznacza to, że jest w swoim naturalnym stanie (ukradziony pszczołom,
które go zrobiły), bez fałszowania sacharozą w celu zwiększenia jego
ilości i bez szkodliwych pozostałości chemicznych, którymi mogą być
opryskane kwiaty. Nie oznacza to, że cukier jest wolny od składników
mineralnych, takich jak jod, żelazo, wapń, fosfor lub witaminy.
Proces oczyszczania trzciny cukrowej i buraków cukrowych, któremu
poddawane są one w rafineriach, jest tak efektywny, że jego końcowy
produkt, cukier, jest chemicznie czysty jak morfina lub heroina.
Propagatorzy spożywania cukru nigdy nam nie powiedzą, jaką wartość
odżywczą przedstawia ten chemiczny ekstrakt.
Na początku I wojny światowej propagatorzy spożywania cukru
przyoblekli swoją propagandę w gotowe hasło. „Dietetycy wiedzą od
dawna, jak wysoką wartość odżywczą posiada cukier” - pisano w
przemysłowej rozprawie z lat 1920. „Ale dopiero wojna spowodowała,
że ta świadomość trafiła pod strzechy. Zawarta w cukrze energia
dosięga mięśni w ciągu minut - było to przydatne w wojsku jako dawka
żywieniowa podawana żołnierzom tuż przed rozpoczęciem ataku”.
Propagatorzy spożywania cukru przez lata powtarzali do znudzenia o
energetycznej mocy sacharozy, ponieważ nie zawiera ona nic więcej.
Energia kaloryczna i smak tworzący nawyk, to wszystko, czym jest
sacharoza.
Wszystkie inne produkty spożywcze zawierają oprócz energii coś
jeszcze. Wszystkie produkty spożywcze zawierają niektóre czynniki
odżywcze, takie jak białka, węglowodany, witaminy lub składniki
mineralne, albo wszystkie je jednocześnie, natomiast sacharoza
zawiera wyłącznie energię kaloryczną!
„Szybka” energia, która zdaniem propagatorów spożywania cukru wynosi
opornych żołnierzy na szczyty, jest rezultatem tego, że rafinowana
sacharoza nie jest trawiona w ustach lub w żołądku, ale przechodzi
bezpośrednio do niższej części jelit i stamtąd do krwioobiegu.
Nadzwyczajna szybkość, z jaką sacharoza przenika do krwi, przynosi
więcej szkód niż pożytku.
Wiele zamieszania dotyczącego rafinowanego cukru powoduje wśród
opinii publicznej język. Cukry są sklasyfikowane przez chemików jako
„węglowodany”. To wymyślone przez nich słowo oznacza „substancję
zawierającą węgiel z tlenem i wodorem”. Wszystko jest w porządku,
dopóki chemicy stosują tego typu hermetyczne terminy w swoich
laboratoriach podczas rozmowy ze sobą, jednak stosowanie słowa
„węglowodany” poza laboratorium - zwłaszcza na oznakowaniu żywności
i w języku reklam - do opisu naturalnych, pełnych ziaren zboża
(które są podstawową żywnością człowieka od tysięcy lat) oraz
rafinowanego przez człowieka cukru (który jest produkowanym
narkotykiem i podstawową trucizną ludzkości od kilkuset lat) jest w
oczywisty sposób niegodziwe. To nieporozumienie umożliwia
propagatorom spożywania cukru rozpowszechnianie bzdur mających na
celu umacnianie zaniepokojonych matek w przekonaniu, że cukier jest
potrzebny ich dzieciom do życia.
W roku 1973 Sugar Information Foundation (Fundacja Informacji
Cukrowej) umieściła pełnostronicowe reklamy w ogólnokrajowych
miesięcznikach. W rzeczywistości były one zakamuflowaną ucieczką, do
jakiej była ona zmuszona po przegranej bitwie z Federalną Komisją
Handlu toczonej w sprawie wcześniejszej kampanii reklamowej, która
głosiła, że małe dawki cukru przed posiłkiem „zmniejszą” apetyt.
„Węglowodany są wam potrzebne i właśnie cukier jest najlepiej
smakującym węglowodanem”. Równie dobrze można powiedzieć, że każdy
potrzebuje codziennie płynu. Na podobnej zasadzie wielu ludzi może
też powiedzieć, że szampan jest najlepiej smakującym płynem.
Ciekawe, jak długo Kobieca Unia Chrześcijaństwa pozwalałaby, aby
lobby napojów alkoholowych propagowało taki punkt widzenia.
Użycie słowa „węglowodany” do opisu cukru rozmyślnie wprowadza w
błąd. Odkąd wymaga się dokładnego podawania wartości pokarmowych na
opakowaniach i puszkach, rafinowane węglowodany, takie jak cukier,
są umieszczone razem z takimi węglowodanami, które mogą lub nie mogą
być rafinowane. Szereg rodzajów węglowodanów jest dodawanych razem
dając ogólną zawartość węglowodanów. W rezultacie następuje ukrycie
zawartości cukru przed nieświadomym tego faktu klientem. W dużym
stopniu do tego zamieszania przyczyniają się chemicy, którzy stosują
słowo „cukier” do opisu całej grupy substancji, które są podobne,
ale nie identyczne.
Glukoza jest cukrem znajdującym się normalnie wraz z innymi cukrami
w owocach i warzywach. Jest podstawową substancją w metabolizmie
wszystkich roślin i zwierząt. Wiele naszych podstawowych produktów
żywnościowych jest zamienianych w naszych ciałach na glukozę.
Glukoza jest zawsze obecna w naszej krwi i często zwana jest również
„cukrem krwi”.
Dekstroza, zwana również „cukrem zbożowym”, jest wydobywana
syntetycznie ze skrobi. Fruktoza jest cukrem owocowym. Maltoza jest
cukrem pochodzącym ze słodu. Laktoza jest cukrem mlecznym. Sacharoza
jest rafinowanym cukrem produkowanym z trzciny cukrowej i buraków
cukrowych.
Glukoza zawsze była podstawowym elementem krwi ludzkiej.
Uzależnienie od sacharozy jest czymś nowym w historii ludzkiego
zwierzęcia. Stosowanie słowa „cukier” do opisu dwóch substancji,
które wcale nie są do siebie podobne, które mają różne struktury
chemiczne i w różny sposób wpływają na organizm, powoduje
zamieszanie.
Umożliwia to głoszenie bzdurnych sugestii przez propagatorów
spożywania cukru, którzy mówią nam, jak ważny jest cukier jako
podstawowy składnik ludzkiego ciała, jak jest utleniany w celu
produkcji energii, jak jest metabolizowany wytwarzając ciepło itd.
Opowiadają oczywiście o glukozie, która jest wytwarzana w naszych
ciałach, ale słuchaczom wmawiają, że to chodzi o sacharozę, która
jest produkowana w rafineriach. Sytuacja, w której słowo „cukier”
może być używane na określenie glukozy zawartej w naszej krwi oraz
sacharozy w Coca-coli, jest wprost wymarzona dla propagatorów
spożywania cukru i jednocześnie bardzo niebezpieczna dla wszystkich
pozostałych.
Ludzie skłaniani są do myślenia o swoich ciałach w taki sam sposób,
w jaki myślą o swoich kontach bankowych. Są tak zaprogramowani, że
kiedy podejrzewają, iż mają niski poziom cukru we krwi, sięgają po
słodycze z automatu lub słodki napój w celu podniesienia jego
poziomu. W rzeczywistości jest to najgorsza rzecz, jaką można
zrobić. Poziom glukozy w ich krwi ma tendencję do obniżania się,
ponieważ są uzależnieni od sacharozy. Ludzie, którzy odrzucają
uzależnienie od sacharozy i obchodzą się bez niej, stwierdzają, że
poziom glukozy we krwi powraca do normalnego i taki pozostaje.
Począwszy od końca lat 1960. miliony Amerykanów powróciły do
naturalnych produktów spożywczych. Nowy typ sklepów, sklepy z
naturalną żywnością, zachęcił wielu do rezygnacji z usług
supermarketów. Naturalna żywność może być instrumentem w
przywracaniu zdrowia. Dla wielu ludzi „naturalne” zaczęło oznaczać
„zdrowy”. W tej sytuacji propagatorzy spożywania cukru zaczęli
wypaczać słowo „naturalne” w celu wprowadzenia w błąd opinii
publicznej.
„Wykonane z naturalnych składników” - powtarzają w telewizji bez
końca propagatorzy cukru zachwalając jeden produkt za drugim. Słowo
„z” nie jest akcentowane w telewizji, a powinno. Nawet cukier
rafinowany jest wytwarzany z naturalnych składników. To nic
odkrywczego. Jego naturalne surowce to trzcina cukrowa i buraki
cukrowe, ale słowo „z” z trudem przekonuje, że nadal zawiera on owe
90 procent elementów zawartych w trzcinie i burakach, które zostały
zeń usunięte. Heroina także może być reklamowana jako wykonywana z
naturalnych składników. Opium jest równie naturalne, jak burak
cukrowy. Istotne jest to, co człowiek z nich wytwarza.
Jeśli chce się unikać cukru w supermarkecie, istnieje tylko jedna
pewna droga. Nie kupować niczego, dopóki nie stwierdzimy, że na
etykiecie w widocznym miejscu widnieje prosty zapis: „bez dodatku
cukru”. Stosowanie słowa „węglowodany” jako „naukowego określenia”
cukrów stało się standardową strategią obroną propagatorów cukru i
jego medycznych apologetów. Jest to ich zasłona bezpieczeństwa.
PRAWIDŁOWE ŁĄCZENIE ŻYWNOŚCI
Czy to będą słodzone płatki zbożowe, ciasto, czarna kawa na
śniadanie, hamburgery z coca-colą na lunch czy obiad „smakosza”
wieczorem, z punktu widzenia chemii przeciętna dieta amerykańska
jest formułą, która gwarantuje bulgoty i kłopoty żołądkowe.
Jeśli nie wziąłeś za dużo insuliny i nie znajdujesz się w stanie
szoku hipoglikemicznego, praktycznie nie ma potrzeby spożywania
samego cukru. Ludzie potrzebują go tak samo jak nikotyny w tytoniu.
Głód to jedna sprawa, a potrzeba to inna. Od czasów Imperium
Perskiego do dzisiaj cukier najczęściej używany jest do poprawiania
smaku pokarmów i napojów jako składnik dodawany w kuchni lub jako
przyprawa podawana na stole. Pozostawmy na moment z boku znany efekt
działania cukru (długoterminowy i krótkoterminowy) na cały system i
skoncentrujmy się na jego działaniu po spożyciu go razem z innymi
codziennymi składnikami żywieniowymi.
Gdy babcia ostrzegała, że słodzone ciastka przed posiłkiem „zepsują
twoją kolację”, wiedziała, co mówi. Jej wyjaśnienie nie jest może
satysfakcjonujące dla chemika, ale jak wiele tradycyjnych aksjomatów
z prawa mojżeszowego dotyczącego żywności koszernej i rozdziału w
kuchni zasady te są oparte na latach prób i błędów i są oczywiście
prawdziwe. Większość współczesnych badań dotyczących łączenia
składników pokarmowych jest niczym innym jak odkrywaniem rzeczy,
które babcia przyjmowała za pewnik.
Każda dieta lub reżym przyjmowany jedynie w celu utraty wagi jest z
definicji niebezpieczny. O otyłości mówi się i traktuje ją jako
chorobę Ameryki XX wieku. Otyłość nie jest chorobą. Jest jedynie
symptomem, ostrzeżeniem, że z ciałem, organizmem jest coś nie w
porządku. Stosowanie diety w celu obniżenia masy ciała jest równie
głupie i niebezpieczne, jak branie aspiryny w celu usunięcia bólu
głowy, zamiast szukania jego przyczyny. Usuwanie symptomu jest jak
wyłączanie alarmu. Pozostawia przyczynę nietkniętą.
Każda dieta lub reżym stosowany obojętnie w jakim celu bez zamiaru
przywrócenia pełni zdrowia całemu organizmowi jest niebezpieczny.
Wielu otyłych ludzi jest niedożywionych, co mocno akcentuje w swojej
wydanej w roku 1971 książce Overfed But Undernourished
(Przekarmieni, ale niedożywieni) dr H. Curtis Wood. Ograniczenie
jedzenia może pogorszyć ten stan, chyba że człowiek skoncentruje się
na jakości pokarmu zamiast na jego ilości.
Wielu ludzi - włącznie z lekarzami - przypuszcza, że wraz z
obniżeniem wagi (masy) ciała obniża się ilość tłuszczu w organizmie.
Każda dieta, która jednakowo traktuje wszystkie węglowodany, jest
niebezpieczna. Każda dieta, która nie bierze pod uwagę jakości
węglowodanów i nie tworzy ważnego dla życia i śmierci rozróżnienia
między naturalnymi, nierafinowanymi węglowodanami jak pełne ziarna i
warzywa oraz rafinowanymi przez człowieka, takimi jak cukier i biała
mąka, jest niebezpieczna. Każda dieta, która pozwala na spożywanie
rafinowanego cukru i białej mąki, bez względu na to, jak bardzo
„naukową” ma nazwę, jest niebezpieczna.
Odrzucenie cukru i białej mąki i zastąpienie ich pełnym ziarnem,
warzywami i sezonowymi owocami jest podstawą każdego sensownego
naturalnego reżymu żywienia. Zmieniając jakość węglowodanów można
zmienić jakość swojego życia i zdrowia. Jeśli jecie naturalny pokarm
dobrej jakości, jego ilość z reguły sama dba o siebie. Nikt nie zje
pół tuzina buraków cukrowych lub całej skrzynki trzciny cukrowej. A
nawet jeśli to zrobi, będzie to mniej niebezpieczne niż zjedzenie
kilku uncji cukru.
Cukier wszystkich rodzajów - naturalne cukry, takie jakie znajdują
się w miodzie i owocach (fruktoza), jak również rafinowany biały
cukier (sacharoza) - ma skłonność do blokowania wydzielania soków
żołądkowych oraz hamujący wpływ na naturalną zdolność ruchu żołądka.
Cukry nie są trawione w ustach jak zboża lub w żołądku jak tkanki
zwierzęce. Gdy są spożywane same, przechodzą szybko przez żołądek do
jelita cienkiego. Gdy cukier jest jedzony z innymi składnikami
pożywienia - na przykład z mięsem i chlebem na kanapce - zatrzymuje
się na pewien czas w żołądku. Cukier w chlebie i w coca-coli zostaje
tam zatrzymany wraz z hamburgerem i czeka, aż zostaną one strawione.
Podczas gdy żołądek pracuje nad białkiem zwierzęcym i rafinowaną
skrobią chleba, dodatek cukru powoduje szybką fermentację kwasową za
sprawą ciepła i dużej wilgotności panujących w żołądku.
Jedna kostka cukru w twojej kawie wypitej po kanapce wystarczy, aby
zmienić żołądek w komorę fermentacyjną. Jeden napój gazowany wypity
razem z hamburgerem wystarczy, aby zmienić twój żołądek w kolumnę
rektyfikacyjną. Ziarno połączone z cukrem, bez względu na to, czy
kupujesz je już scukrzone w pudełku, czy sam dodajesz do niego
cukier, prawie zawsze gwarantuje fermentację kwasową.
Od niepamiętnych czasów przestrzegano naturalnego prawa dotyczącego
łączenia składników pokarmowych. Zauważono, że ptaki jedzą owady o
innej porze dnia niż ziarna. Inne zwierzęta mają tendencję do
jedzenia jednego pożywienia naraz. Białko zwierząt jedzących mięso
jest surowe i czyste.
Na wschodzie zgodnie z tradycją spożywa się yang przed yin. Zupa z
miso (sfermentowanym białkiem ziarna soi - yang) na śniadanie,
surową rybę (więcej białka - yang) na początku posiłku, potem ryż
(który jest mniej yang niż miso i ryba), a następnie warzywa, które
są yin. Jeśli kiedykolwiek spożywałeś posiłek z tradycyjną rodziną
japońską i naruszyłeś ten porządek, zapewne poprawili cię uprzejmie,
ale bardzo stanowczo (jeśli byli twoimi przyjaciółmi).
Prawo stosowane przez ortodoksyjnych żydów zabrania wielu połączeń w
tym samym posiłku, zwłaszcza mięsa i produktów mlecznych. Specjalne
przybory kuchenne są stosowane do posiłków mlecznych a inne do
posiłków z mięsa, co wzmacnia przestrzeganie tabu u źródła
pożywienia, czyli w kuchni.
Człowiek bardzo wcześnie nauczył się, że nieprawidłowe połączenie
żywności może mieć wpływ na jego organizm. Gdy bolał go brzuch z
powodu połączenia surowych owoców z ziarnem lub miodu z owsianką,
nie sięgał po tabletkę hamującą wydzielanie kwasu. Nauczył się nie
jeść w ten sposób. Gdy obżarstwo i nadmiar zaczęły się
rozprzestrzeniać, powołano przeciwko nim normy religijne i
przykazania. Obżarstwo jest grzechem głównym w większości religii,
lecz niestety nie ma specjalnych ostrzeżeń religijnych ani przykazań
dotyczących rafinowanego cukru, ponieważ nadużywanie cukru podobnie
jak narkotyków nie występowało w czasach, kiedy spisywano święte
księgi.
„Dlaczego musimy akceptować jako normalne to, co znajdujemy w
wyścigu chorych i osłabionych ludzi” - zapytuje dr Herbert M.
Shelton. - „Czy zawsze musimy przyjmować jako pewnik, że aktualne
praktyki odżywiania się człowieka cywilizowanego są normalne...
Cuchnące stolce, luźne stolce, zaparte stolce, kamykowate stolce,
cuchnące gazy, zapalenie okrężnicy, hemoroidy, krwawienie przy
oddawaniu stolca, konieczność używania papieru toaletowego -
wszystko to stało się normalne”(8).
Kiedy organizm trawi skrobię i złożone cukry (takie jak w miodzie i
owocach), są one rozkładane na proste cukry zwane „monosacharydami”,
które są użytecznymi substancjami - składnikami odżywczymi. Gdy
skrobia i cukry są zjedzone razem i zachodzi fermentacja, zostają
one rozłożone na dwutlenek węgla, kwas octowy, alkohol i wodę.
Wszystkie te substancje, z wyjątkiem wody, są nie wykorzystywane -
są truciznami.
W procesie trawienia białka rozkładane są na aminokwasy, które są
wykorzystywanymi substancjami odżywczymi. Gdy białka są wymieszane z
cukrem, gniją, rozkładają się na szereg ptomain i leukomain, które
są nie wykorzystywanymi substancjami - truciznami.
Enzymatyczne trawienie żywności przygotowuje ją do wykorzystania
przez nasze ciała, natomiast rozkład bakteryjny czyni ją dla nich
nieprzydatną. Pierwszy proces daje nam substancje odżywcze, drugi
truciznę.
Wiele z tego, co uchodzi za nowoczesne żywienie, jest związane z
obsesją, manią podejścia ilościowego. Ciało traktowane jest jak
konto bankowe. Odkładaj kalorie (tak jak dolary) i wybieraj energię.
Odkładaj białka, węglowodany, tłuszcze, witaminy i substancje
mineralne - zbilansowane ilościowo - dzięki czemu teoretycznie
uzyskasz zdrowe ciało. Ludzie oceniani są dzisiaj jako zdrowi, jeśli
mogą wyczołgać się z łóżka, dojść do biura i się podpisać. Jeśli nie
mogą tego dokonać, wzywają lekarza, aby uznał ich za chorych i
zastosował leczenie szpitalne lub kurację odpoczynkiem.
Co z tego, że spożywa się codziennie teoretycznie wymagane kalorie i
substancje odżywcze, jeśli przypadkowe jedzenie w biegu, pokarm
złożony z przekąsek, fermentuje i gnije w przewodzie pokarmowym.
Jaki jest zysk z żywienia organizmu białkami, jeśli gniją one w
przewodzie pokarmowym? Węglowodany fermentujące w przewodzie
pokarmowym są przetwarzane na alkohol i kwas octowy, a nie na
nadające się do strawienia monocukry.
„Aby spożywany pokarm był pożywieniem, musi być strawiony” -
ostrzegał już przed laty dr Shelton. - „On nie może gnić”.
Oczywiście ciało może pozbyć się trucizn, wydalając je z moczem i
poprzez pory; ilość trucizn w moczu może służyć jako wskaźnik tego,
co się dzieje w jelicie cienkim. Ciało ustanowiło tolerancję dla
tych trucizn, tak jak dopasowuje się stopniowo do wchłaniania
heroiny. Ale jak powiada Shelton, „dyskomfort wynikający z
akumulacji gazu, złego oddechu oraz cuchnących i
nieprzyjemnych zapachów jest tak samo niepożądany jak
obecność trucizn”(9).
CUKIER A ZDROWIE PSYCHICZNE
W średniowieczu osoby targane
wewnętrznymi konfliktami rzadko zamykano w odosobnieniu z
powodu ich szaleństwa. Zamykanie ich rozpoczęło się dopiero
w Oświeceniu, po tym jak cukier pokonał drogę od przepisu
aptekarskiego do produkcji cukierków. „Wielkie odosobnianie
chorych umysłowo”, jak nazywa to jeden z historyków(10),
zaczęło się w końcu XIX wieku, kiedy spożycie cukru w Wielkiej
Brytanii wzrosło w ciągu 200 lat od szczypty lub dwóch w beczce piwa
do ponad dwóch milionów funtów rocznie. W tym okresie londyńscy
lekarze zaczęli dostrzegać i odnotowywać nieuleczalne fizyczne
objawy „sugar blues”(11).
Gdy osoby spożywające cukier nie manifestowały wyraźnych objawów
fizycznych i lekarze byli z tego powodu zdezorientowani, pacjentów
nie uznawano już za będących pod wpływem czarów, ale za szalonych,
chorych psychicznie lub niezrównoważonych emocjonalnie. Lenistwo,
zmęczenie, rozpasanie, niezadowolenie rodziców - każdy z tych
powodów wystarczał do zamknięcia każdego poniżej 25 roku życia w
którymś z pierwszych paryskich szpitali dla psychicznie chorych. Aby
do nich trafić, wystarczyły skargi zgłaszane przez rodziców,
krewnych lub wszechpotężnych pastorów parafii. Mamki ze swymi
dziećmi, nastolatki w ciąży, opóźnione lub uszkodzone dzieci,
starcy, paralitycy, epileptycy, prostytutki lub lunatycy - zamykano
każdego, kogo chciano usunąć z ulic lub pola widzenia. Szpitale
psychiczne zastąpiły polowanie na czarownice i heretyków jako
bardziej oświecona i humanitarna metoda kontroli społecznej. Lekarze
i księża zajęli się brudną robotą oczyszczania ulic z niewygodnych
osobników w zamian za królewskie przywileje.
Początkowo, gdy na podstawie dekretu królewskiego utworzono w Paryżu
Szpital Ogólny, zamknięto w nim 1 procent jego mieszkańców. Od tego
czasu do XX wieku wraz ze wzrostem konsumpcji cukru rosła -
szczególnie w miastach - liczba ludzi umieszczanych w tym szpitalu.
300 lat później można już było z pomocą kontrolujących mózg leków
psychotropowych zamieniać „emocjonalnie niezrównoważonych” ludzi w
chodzące automaty.
Dzisiaj, pionierzy psychiatrii ortomolekularnej, tacy jak dr Abram
Hoffer, dr Allan Cott, dr A. Cherkin, a także dr Linus Pauling,
twierdzą, że choroby psychiczne są mitem i że zaburzenia emocjonalne
mogą być pierwszym symptomem oczywistej niezdolności organizmu
danego człowieka do zwalczenia stresu uzależnienia od cukru.
W swojej Orthomolecular Psychiatry (Psychiatrii ortomolekularnej) dr
Pauling pisze: „Funkcjonowanie mózgu i tkanki nerwowej jest w sposób
bardziej wrażliwy zależne od tempa przebiegu reakcji chemicznych niż
funkcjonowanie innych organów i tkanek. Uważam, że choroby umysłowe
są w większości powodowane przez nienormalny przebieg reakcji
determinowany przez budowę genetyczną i dietę, a także przez
nienormalne stężenie molekularne niezbędnych substancji... Wybór
pożywienia (i leków) w świecie, który przechodzi gwałtowne naukowe i
technologiczne zmiany, często może być daleki od właściwego”(12).
Z kolei w Megavitamin B3 Therapy for Schizophrenia (Terapii
schizofrenii megadawkami witaminy B3) dr Abram Hoffer zauważa:
„Pacjentom zaleca się stosowanie się do programu dobrego
odżywiania z ograniczeniem sacharozy i bogatych w nią
produktów”(13).
Badania kliniczne prowadzone z dziećmi nadaktywnymi lub
psychotycznymi, a także dziećmi z uszkodzeniami mózgu lub
zaburzeniami w uczeniu się, wykazały: „nienormalne wysoką historię
rodzinną cukrzycy, to znaczy rodziców i dziadków, których organizm
nie mógł kontrolować przyswajania cukru; nienormalnie wysoką ilość
przypadków niskiego poziomu glukozy we krwi lub funkcjonalną
hipoglikemię u badanych dzieci, co wskazuje, że ich system nie może
dać sobie rady z cukrem; uzależnienie od wysokiego poziomu cukru w
diecie wielu dzieci, których organizm nie daje sobie rady z jego
przyswajaniem. Wywiad dotyczący historii diet pacjentów
diagnozowanych jako schizofreników ujawnia, że wybierana przez nich
dieta jest bogata w słodycze, cukierki, ciastka, kawę, napoje z
kofeiną i żywność przygotowaną z użyciem cukru. Żywność, która
stymuluje nadnercza, powinna być eliminowana lub ściśle
ograniczona”(14).
Awangarda nowoczesnej medycyny odkryła na nowo to, czego skromne
czarownice nauczyły się dawno temu przez cierpliwe badanie natury.
„Przez ponad 20 lat pracy psychiatrycznej” - pisze dr Thomas Szasz -
„nigdy nie spotkałem psychologa klinicznego, który doniósłby na
podstawie planowanego testu, że pacjent jest normalną, zdrową
psychicznie osobą. Podczas gdy niektóre czarownice mogły przeżyć
próbę wody przez pławienie, żaden «wariat» nie jest w stanie przejść
pomyślnie testów psychologicznych... nie ma zachowania lub osoby,
której nowoczesny psychiatra nie mógłby w sposób budzący zaufanie
zdiagnozować jako nienormalnej lub chorej”(15).
Tak też było w XVII wieku. Gdy wzywano doktora lub egzorcystę,
znajdował się on pod presją, aby coś zrobić. Gdy jego starania nie
przynosiły skutku, biedny pacjent musiał być usunięty z drogi.
Często mówi się, że chirurdzy zakopują swoje błędy. Lekarze i
psychiatrzy dla odmiany usuwają je, zamykając w odosobnieniu.
W latach 1940. dr John Tintera odkrył ponownie doniosłą wagę systemu
endokrynologicznego, szczególnie gruczołów nadnerczy, w
„patologicznym działaniu mózgu” lub „leniwym mózgu”. Analizując 200
przypadków leczenia z hipoadrenokortyzmu (brak odpowiedniej
produkcji hormonu kory nadnerczy lub brak równowagi między tymi
hormonami) odkrył, że główne skargi jego pacjentów były często
podobne do tych, jakie stwierdzał u osób, których organizm nie mógł
dać sobie rady z cukrem: zmęczenie, nerwowość, depresja, obawy,
łaknienie słodyczy, niezdolność metabolizowania alkoholu, alergie,
niskie ciśnienie krwi. Sugar blues!
Dr Tintera zaczął nalegać, aby wszyscy jego pacjenci poddali się
czterogodzinnemu testowi tolerancji glukozy (Glucose Tolerance Test;
w skrócie GTT) w celu stwierdzenia, czy ich organizm może
metabolizować cukier. Wyniki były tak zaskakujące, że laboratoria
dwukrotnie sprawdziły swoje techniki, a następnie przeprosiły za
coś, co uznały za nieprawidłowe odczyty. To, co ich zadziwiło, to
niskie, mocno spłaszczone krzywe uzyskane u niezrównoważonych
emocjonalnie młodocianych. Ta procedura laboratoryjna była wcześniej
stosowana tylko u pacjentów z objawami fizycznymi nasuwającymi
podejrzenie cukrzycy.
W definicji schizofrenii Dorlanda (dementia praecox Bleulera)
znajdujemy zdanie: „często rozpoznawana podczas lub krótko po
dojrzewaniu” - a w odniesieniu do hebefrenii i katatonii: „występuje
wkrótce po osiągnięciu dojrzałości”.
Wydawać się może, że warunki te powstają lub zaostrzają się w czasie
dojrzewania, ale sięgając do przeszłości pacjentów często odkrywa
się wskazania, które były obecne podczas urodzin, w pierwszym roku
życia, a także w latach przedszkolnych oraz szkoły podstawowej.
Każdy z tych okresów posiada swój własny charakterystyczny obraz
kliniczny. Obraz ten staje się bardziej znaczący w momencie
osiągnięcia dojrzałości i często powoduje, że pracownicy szkolni
skarżą się na młodzieńcze wykroczenia lub niedostateczne
osiągnięcia.
Przeprowadzony w każdym z tych okresów test tolerancji glukozy
powinien zaalarmować rodziców i lekarzy. Może on zaoszczędzić im
niezliczonych godzin czasu i małych fortun traconych na poszukiwanie
w psychice dziecka i w środowisku domowym wątpliwych przyczyn jego
niedopasowania.
Negatywizm, nadaktywność i uparta niechęć do dyscypliny są
dostatecznymi wskazaniami do przeprowadzenia przynajmniej minimum
testów laboratoryjnych: badania moczu i morfologii, określenia
poziomu jodu związanego z białkiem (PBI) i pięciogodzinnego testu
tolerancji glukozy. Test tolerancji glukozy powinien być wykonany u
małego dziecka mikrometodą, która zaoszczędzi mu urazu. W
rzeczywistości nalegam, aby te 4 testy obowiązywały rutynowo
wszystkich pacjentów, nawet zanim zostanie przeprowadzony wywiad i
badanie fizyczne.
W prawie wszystkich dyskusjach dotyczących uzależnienia od leków,
alkoholizmu i schizofrenii stwierdza się, że nie ma definitywnego
typu konstytucyjnego, który byłby podatny na te przypadłości. Prawie
zawsze stwierdza się, że wszystkie te osoby są emocjonalnie
niedojrzałe. Od dawna staramy się przekonać lekarzy, bez względu na
to, czy zajmują się oni psychiatrią, genetyką, czy fizjologią, do
uznania, że jeden typ indywidualności endokrynologicznej przeważa w
większości tych przypadków: hipoadrenokortyczny(16).
Tintera opublikował kilka epokowych artykułów medycznych.
Wielokrotnie podkreślał, że poprawa, złagodzenie, uśmierzenie lub
leczenie „zależy od odtworzenia normalnych funkcji całego
organizmu”. Pierwszym, co zapisywał, była odpowiednia dieta.
Wielokrotnie mówił, że „nie da się przecenić doniosłości diety”.
Wprowadzał daleko idące trwałe zakazy używania cukru w jakiejkolwiek
postaci i pod jakimkolwiek pretekstem.
Podczas gdy Egas Moniz z Portugalii odbierał nagrodę Nobla za
wynalezienie lobotomii w celu leczenia schizofrenii, nagrodą Tintery
było nękanie i napastowanie przez mędrców zorganizowanej medycyny.
Chociaż daleko idące implikacje dotyczące cukru jako przyczyny tego,
co się nazywa „schizofrenią”, mogły być publikowane w czasopismach
medycznych, pozostawał osamotniony i ignorowany. Był tolerowany,
dopóki ograniczał się do „swojego terytorium” - endokrynologii.
Nawet kiedy sugerował, że alkoholizm jest związany z uszkodzeniem
nadnerczy wskutek nadużycia cukru, nikt go nie słuchał, albowiem
medycy zdecydowali, że w alkoholizmie nie ma dla nich nic do roboty,
i scedowali ten temat na stowarzyszenia Anonimowych Alkoholików. Gdy
jednak Tintera ośmielił się zasugerować w powszechnie dostępnym
magazynie, że „mówienie o alergiach jest śmieszne, w sytuacji gdy
jest ich tylko jeden rodzaj, który jest przejawem uszkodzenia
gruczołów nadnerczy... przez cukier”, wzięto go na celownik.
Same alergie powodują wielki rozgłos. Alergicy zabawiali się
nawzajem przez lata skargami na egzotyczne alergie - od sierści
konia po ogon homara. I tu pojawia się ktoś, kto mówi, że to
wszystko jest bez znaczenia, że wystarczy przestać jeść cukier i
trzymać się z dala od niego.
Przypuszczalnie przedwczesna śmierć Tintery w roku 1969 w wieku 57
lat ułatwiła profesji medycznej zaakceptowanie odkryć, które
wydawały się jej przedtem tak samo odległe, jak proste zasady
medycyny orientalnej dotyczące genetyki i diety, yin i yang. Dziś
lekarze na całym świecie powtarzają to, co Tintera głosił wiele lat
temu: nikt pod żadnym pozorem nie powinien zaczynać tego, co nazywa
się „leczeniem psychiatrycznym”, bez wcześniejszego przeprowadzenia
testu tolerancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osoby
jest zdolny do przyswajania cukru.
Tak zwana medycyna prewencyjna idzie dalej i sugeruje, że jeśli
myślimy, że nasz organizm może przyswajać cukier, ponieważ
początkowo mieliśmy sprawne nadnercza, lepiej nie czekajmy na
sygnały ich uszkodzenia. Zdejmijmy z nich ciężar już teraz usuwając
cukier we wszystkich formach, zaczynając od tej szklanki gazowanego
napoju, którą trzymamy w ręku.
Doprawdy aż kręci się w głowie, kiedy rzuci się okiem na to, co
nazywamy historią medycyny. Przez stulecia zagubieni ludzie byli
paleni za czary, egzorcyzmowani z powodu opętania, zamykani z powodu
chorób umysłowych, torturowani z powodu szaleństwa masturbacji,
leczeni z powodu chorób psychicznych i poddawani lobotomii z powodu
schizofrenii. Ilu pacjentów uwierzyłoby, gdyby miejscowy uzdrowiciel
powiedział im, że jedyną rzeczą, jaka powoduje ich dolegliwości,
jest „sugar blues”?
OD TŁUMACZA
(Ponieważ nic tak nie przekonuje czytelnika, jak własne przeżycia
autora, pozwalam sobie przytoczyć fragment IV rozdziału
„Hipoglikemia” książki Alchemia Zdrowia Żywii Pląskowskiej, który
opowiada o jego perypetiach zdrowotnych).
Bywa też inaczej - czasem chory znajduje rozwiązanie bez pomocy
lekarza. Tak stało się w przypadku Williama Dufty’ego.
W dzieciństwie nagradzany słodyczami - przecież tak się postępuje na
całym świecie - w szkole zamiast drugiego śniadania zjadał batoniki
czekoladowe (proszę się przyjrzeć naszym sklepikom szkolnym!). Pił
stale „pożywne” mleko z maltozą (malted milk). Był typowym
przykładem amerykańskiego dziecka a później młodego chłopca. Typowe
były też jego dolegliwości. W pierwszym rzędzie uporczywy trądzik
młodzieńczy na całym ciele. Gimnastyka i basen stały się udręką. Jak
można pokazać światu taką okropną skórę.
Następny etap to służba wojskowa. Zakupy w kantynach i nadmiar
słodyczy, mleka z maltozą, słodkiej kawy, ciastek, czekolady,
coca-coli itp. Skutki: krwawiące hemoroidy w wieku dwudziestu paru
lat! Pełzające zapalenie płuc, wielomiesięczny pobyt w szpitalu. To
już okres drugiej wojny światowej. Gdy wreszcie za pomocą fortelu
wydostał się ze szpitala i wrócił do swojej jednostki, został
wysłany na Saharę. Nadal słaby i chory. I wtedy nastąpił cud. Na
Saharze nie było kantyn wojskowych. Żołnierze byli skazani na
wyżywienie tubylcze. Wszystkie dolegliwości ustąpiły. Siły wracały z
dnia na dzień. Doskonałe zdrowie nie opuszczało Dufty’ego i po
przeniesieniu jego jednostki do Francji. W Wogezach jedli również to
co miejscowa ludność, a ponieważ nadal trwała wojna, pożywienie
stanowił czarny chleb, konina, króliki i wiewiórki. Mimo ostrej zimy
nie miał nawet marnego kataru!
Po zakończeniu wojny i powrocie do Stanów nastąpił, rzecz jasna,
powrót do dawnego stylu życia. Ciasta, coca-cola, bita śmietana z
cukrem, mleko z maltozą, czekolada... Skutki nie dały na siebie
czekać. Temperatura niewiadomego pochodzenia, odnowienie się
hemoroidów, mononukleoza, malaria i dziesiątki innych chorób. W
końcu nasz pacjent trafił do znajomego lekarza, który przepisał mu
zmianę odżywiania. Jednak trudno było zerwać z dawnymi
przyzwyczajeniami. I wtedy do rąk Dufty’ego trafiła mała książeczka,
której sens zamknąć można w prostym zdaniu: „Jeśli jesteś chory, to
jest to twoja własna wina. Wynik błędów, jakie popełniasz”.
Nagle przypomniały mu się dwa zdarzenia z dawnej przeszłości.
Pierwsze, to spotkanie z Glorią Swanson. Ta słynna z wiecznej
młodości gwiazda filmowa prowadziła specjalny styl życia, którego
podstawą było naturalne odżywianie. Spotkanie miało miejsce na
pikniku. Gloria Swanson nie tknęła niczego z przygotowanego dla
gości jedzenia. Przyniosła własne. Do dziś dnia pamiętał wspaniały
smak owocu, którym go poczęstowała. Owocu dojrzałego na drzewie, a
nie w dojrzewalni. I grymas obrzydzenia, jaki pojawił się na jej
twarzy na widok kostki cukru, którą wrzucał do kawy. Powiedziała
wtedy cicho: „To jest śmiertelna trucizna”. Powiedziała mu również,
że wie już dzisiaj, iż każdy musi się sam tej prawdy nauczyć, że
cena tej nauki jest wysoka; że jest to droga ciężkich doświadczeń.
Drugie wydarzenie dotyczyło wojny w Wietnamie. W 1956 roku pewien
japoński filozof powiedział mu w rozmowie: „Jeśli naprawdę chcecie
opanować Północny Wietnam, wyślijcie tam swoje kantyny wojskowe -
cukier, ciastka i coca-colę. To pokona ich szybciej niż bomby”.
Czyż choroby nie były ciężkim doświadczeniem. I czy naprawdę
odzyskanie zdrowia na pustyni i w Wogezach niczego go nie nauczyło?
Dufty wyrzucił z domu cukier i słodycze. Okazało się, że trzeba było
wyrzucić również wszystkie konserwy - też zawierały cukier. Następne
dwa dni to był czysty koszmar. Mdłości, obezwładniający ból głowy,
niemożność wykonania jakiegokolwiek ruchu. Jednak po paru dniach
nastąpił niemal cud. Noc przespana kamiennym snem. Przebudzenie z
uczuciem odnowy. Zmiany następowały z dnia na dzień. Odnalezienie
smaku w prostych potrawach. Cofanie się dolegliwości. Przestały
krwawić dziąsła i hemoroidy. Wracało zdrowie.
Na okładce książki Williama Dufty’ego są dwa jego zdjęcia. Na
późniejszym wygląda na człowieka o dwadzieścia lat młodszego.
Przełożył Jerzy Florczykowski
Przypisy:
1. William Coda Martin, „When is a Food a Food - and When a Poison?”
(„Kiedy pokarm jest pokarmem, a kiedy trucizną?”), Michigan Organic
News, marzec 1957, str. 3.
2. ibid.
3. Elmer Verner McCollum, A History of Nutrition: A Sequence of
ideas in Nutritional Investigation, Houghton Mifflin Co., Boston,
1957, str. 87.
4. op. cit., str. 88.
5. op. cit., str. 86.
6. Weston A. Price, Nutrition and Physical Degeneration: Diets and
Their Effects, The American Academy of Applied Nutrition,
Kalifornia, 1939, 1948.
7. Ernest A. Hooton, Apes, Men and Morons, Putnam, Nowy Jork, 1937.
8. H.M. Shelton, Food Combining Made Easy, Shelton Health School,
Teksas, 1951, str. 32.
9. op. cit., str. 34.
10. Michel Foucault, Madness and Civilization: A History of Insanity
in the Age of Reason, przekład (na język angielski) R. Howard,
Pantheon, Nowy Jork, 1965.
11. Pojęciem „Sugar Blues” William Dyfty określa zespół fizycznych i
umysłowych problemów spowodowanych spożywaniem przez ludzi
rafinowanej sacharozy, zwanej powszechnie cukrem. - Przyp. tłum.
12. Linus Pauling, „Orthomolecular Psychiatry”, Science, vol. 160,
19 kwiecień 1968, str. 265-271.
13. Abram Hoffer, „Megavitamin B3 Therapy for Schizophrenia”,
Canadian Psychiatric Association Journal, vol. 16, 1971, str. 500.
14. Allan Cott, „Orthomolecular Approach to the Treatment of
Learning Disabilities”, streszczenie przedruku artykułu wydanego
przez Huxley Institute for Biosocial Research, Nowy Jork.
15. Thomas S. Szasz, The Manufacture of Madness: A Comparative Study
of the Inquisition and the Mental Health Movement, Harper & Row,
Nowy Jork, 1970.
16. John W. Tintera, Hypoadrenocorticism, Adrenal Metabolic Research
Society of the Hypoglycemia Foundation, Inc., Mt Vernon, Nowy Jork,
1969.
William Dufty
Copyright © 2000
Źródło:
LINK!