Nasze życie ludzkie ma za
zadanie przynieść nam głębsze zrozumienie istoty człowieka i
jego zadanie w świecie. Z grubsza poruszyłam już sprawę
karmy i choroby, kto podąża za kosmicznym wielkim prawem
skutku i przyczyny zdaje sobie sprawę ze swoich duchowych
powiązań między różnymi wcieleniami... tak tylko trzeba
jeszcze wierzyć w reinkarnację bo inaczej to człowiek
poszukując źródeł swojej choroby może rozbić się tylko o
wielki mur. Właśnie gdzieś za tym murem, gdzie nie sięga jego
wiedza ani wiara kryją się właśnie te informacje, skąd ta
choroba znalazła się właśnie w moim ciele? Ludzie, którzy
nie wierzą w reinkarnację są o tyle ubożsi ponieważ
samoistnie przytłumiają własną
ignorancją swoje pole świadomości.
Wypłacanie karmy jest bardziej skomplikowane i zróżnicowane
niż nam się to wydaje... i musimy zbadać bardziej
szczegółowo skład połączeń karmicznych zanim ją zrozumiemy.
Mówimy tu o aspektach karmicznych dotyczących zdrowia
człowieka, a mianowicie jak choroby są związane z czynami
dokonanymi przez tego człowieka w poprzednim życiu/życiach.
Dlatego napiszę parę słów o tym, co naprawdę dzieje się z
duszą człowieka w okresie po śmierci ciała fizycznego
(coś wiem na ten temat bo przeżywałam stan śmierci
klinicznej dwa razy).
Człowiek po przejściu przez portal śmierci ma rodzaj
zupełnie innych doświadczeń niż spotkał je w życiu w ciele
fizycznym. Jego ego i ciało astralne połączone są eterycznym
ciałem ale nie ma już ciała fizycznego. W okresie życia
człowiek przywiązuje większą wagę do swojego ego i ciała
fizycznego. Ciało eteryczne istnieje tylko po śmierci i to
tylko na chwilę, góra parę dni, w tym stanie dusza ma inne
doświadczenia, które następują bezpośrednio po śmierci.
Tutaj można doświadczyć wszystkiego... również wielu obrazów
z poprzednich wcieleń i połączenia się z tym wszystkim i ze
wszystkim co istnieje we Wszechświecie... chociaż z
obserwacji wielu ludzi, którzy doświadczyli śmierci
klinicznej nie wszyscy zgłaszają takie doświadczenia. Po
kilku dniach dusza wchłania się w eteryczny świat... nie
mniej jednak w ciele eterycznym jest zachowany zapis zdarzeń
z jego przeszłości. Jest on owocem doświadczeń życiowych.
Potem następuje okres nazywany Kamaloka, czyli uczenia się
bez ciała fizycznego. Na tym etapie dusza uczy się istnieć w
nowych warunkach.
Człowiek, który właśnie przeszedł przez portal śmierci wciąż
posiada te same siły jak w chwili śmierci, ten sam umysł,
odłączył tylko ciało fizyczne... ale inne ciała nadal są a
nawet zachowują swoje instynkty i pragnienia...
niestety nie może już ich spełnić...
toteż może tęsknić za utraconym życiem i często takie dusze
zostają uziemione na długo przy Ziemi. Te siły człowieka
już sugerują nam, że to nie moc ciała fizycznego ma przewagę
nad naszym całym organizmem lecz umysł
człowieka... i tu należy doszukiwać się wszystkich naszych
powiązań i zdarzeń jakie nam się przytrafią w ciele
fizycznym.
Dopóki dusza nie przyzwyczai się jak na nowo żyć już poza
ciałem, wciąż mieszka w tym wymiarze,
który nazywamy Kamaloka - przechodzi tam
okres "łamania"... czym ciężej duszy łamać swoje ziemskie
pragnienia tym dłużej będzie trwała w tym wymiarze...
czasami "łamanie" może trwać
przez 1/3 długości życia ziemskiego... będzie odwracała
swoją pamięć wszystkiego co przeżyła... od chwili śmierci do
narodzin. Jednym słowem przeżyje swoje życie jeszcze raz
tylko trochę szybciej i na odwrót. To po tym okresie będzie mogła wejść do
"Królestwa Niebieskiego", czyli do "Królestwa Devachan"...
ale dla wielu osób jest to trudne do zrozumienia. Na dzisiaj
to tyle wiadomości o tych światach... teraz przejdziemy do
kwestii karmicznych chorób.
Nie wolno myśleć, że to co nas spotyka w życiu to nasz
ciężki kamień na drodze, którego w żaden sposób nie można
dalej popchnąć... to pielgrzymka życia, która daje siłę
duszy z wcielenia na wcielenie (ludzie, którzy wycięli ze
swojego życia reinkarnację będą mieli z tym olbrzymi problem,
stąd może tak wiele narzekania na obecne życie... i
odwieczne pytanie: "Boże czemuś mi to uczynił?".
To człowiek sam musi usunąć ze swojej drogi te kamienie, w
dodatku musi się dostosować do ewolucji Ziemi. Musi umieć
spojrzeć nie tylko na kwestię dobra i zła ale i mądrości
świata i naszego przeznaczenia od samego początku. To
mądrość wewnętrzna i mądre wskazówki świata pozwolą
człowiekowi naprawić szkody, krzywdy, przezwyciężyć zło i
stać się silniejszym w trakcie rozwiązywania naszej karmy.

W
okresie Kamaloki człowiek
widzi jakie zrobił krzywdy innym, przeżywa te krzywdy tak
samo jak ranił inne życie, tylko doświadcza tej krzywdy
jeszcze silniej i widzi jak to boli. To w okresie Kamaloki
rodzi się w nim pragnienie ponownego wrócenia do ciała
fizycznego aby naprawić krzywdy wyrządzone innym. Już wie,
że przeszkodzą mu one w dalszym rozwoju duchowym. Czuje w
sobie ból i będzie on dotąd dopóki nie naprawi krzywd jakie
wyrządził innym. W tym samym czasie tajemnicza siła
przyciągania połączy go z podobnym doświadczeniem... nie
koniecznie tych samych dusz, może utworzyć połączenia z
wielką liczbą ludzi z tym samym problemem, ponieważ osoby,
którym wyrządził krzywdę już jej wybaczyły... i nie dojdzie
między nimi już więcej do spotkania...
"Ojcze przebacz im bo
nie wiedzą co czynią".
Wiele ludzi błędnie pojmuje proces rozwiązywania karmy jako
zemstę jedni na drugich w stylu "oko za oko, ząb za ząb"... w
ten sposób nigdy byśmy nie rozwiązali swojej karmy.
Wybaczenie swoim oprawcom, które wyjdzie w czystej formie z
serca człowieka całkowicie rozwiązuje jego karmę, w tym
momencie całkowicie spłaca swój dług i urywa się od tego
ciągłego procesu powielania tego samego błędu (przebaczając
innym i otaczając ich miłością całkowicie rozwiązuje swoją
złą karmę).
Teraz wykonanie karmy będzie zależało od zupełnie innych
ludzi, którzy mu odpłacą tym samym, ten proces naprawiania
może trwać wiele wcieleń, nie można go skorygować w jednym
życiu, dlatego życie co niektórych dusz jest na Ziemi piekłem
ponieważ potrafili nawet w ciągu jednego życia nagrabić
sobie co niemiara (np zbrodniarze, którzy unicestwili w
swoim życiu wiele ludzkich istnień).
I
właśnie to czy rodzimy się zdrowi czy chorzy zależy już od
naszego wewnętrznego balansu duszy, od jej sił jakie zebrała
w poprzednich wcieleniach... i bywa, że ta sama dusza będzie
popełniała te same błędy. Nasze choroby ujawnią się mniej
więcej w okresie, kiedy to w czasie Kamaloki zdaliśmy sobie
sprawę, że powinniśmy coś naprawić... i tak nasze następne
ciała mogą ten problem dziedziczyć z pokolenia na pokolenie,
wszystko zależy od siły dziedziczenia naszych czynów,
przyciągniemy duchowo tych samych rodziców, te same dzieci,
ale będzie zawsze pewna rozbieżność pomiędzy siłami
dziedziczności i tym co dusza niesie na przyszłość. Nasze
uzdrowienie, naprawienie szkód zależy od tego jaką siłę
posiada dusza. Ludzie bardzo się różnią pod tym względem, to
także odbije się w mózgu w ciele fizycznym. Wszystkie
ułomności psychiczne, depresje wynikają z siły duszy; dusza
nie potrafi pokonać pewnych rzeczy w organizmie,
toteż nasze choroby są konfliktem w naszym mózgu. Często się
tak zdarza, że w tym życiu nasza dusza nie pokona problemu...
w dodatku w tym życiu zbieramy nowe doświadczenia, które
mogą bardzo mocno wpłynąć na naszą psychikę, zrobią potężny
odcisk w naszym mózgu... ten stary karmiczny problem, który
nagle został przeciążony objawi nam się nagle ciężką chorobą
(np. rakiem lub chorobą o podobnej sile "rażenia").
Często nasze konflikty z innymi ludźmi przychodzą do nas
jako karmiczne choroby... jest to nasze
odszkodowanie, które musimy zapłacić
za popełnione winy, ponieważ nie mamy możliwości spotkania
się już z tym człowiekiem, który odszedł, ew. rozwiązał
swoje problemy w inny sposób. Dusza więc robi coś w zamian,
wówczas atakuje swoje ciało, jakiś narząd i sama go niszczy
aby spłacić swój karmiczny dług. Tutaj choroby bywają
ciężkie do uleczenia a mogą być nawet nieuleczalne... i
śmiertelne. Jeśli dusza
utrzyma dłużej życie i nastąpi uzdrowienie znaczy jej karma
została rozwiązana (spłacona). Często takie uzdrowienie jest
zwane cudem. Jeśli jej się to nie uda może w
następnym życiu przynieść ze sobą na świat ten sam problem.

W
życiu człowieka jest 5 etapów reinkarnacji, każdy z nich ma
7 poziomów (niektóre szkoły mówią o 7 etapach reinkarnacji z
7 poziomami):
-Pierwszy etap - to potrzeba pielęgnowania własnego ciała,
dbanie o fizyczne istnienie, dusza jest jakby w stanie
niemowlęctwa.
-Drugi etap - interesuje się już innymi ludźmi,
społecznością, tworzy kulturę, dba o swoją przynależność w
grupie.
-Trzeci etap - to są nadal młode dusze, uczą się o wolnej
woli ale już zajmują się własnym losem, chcą sprostać
wyższym
zadaniom.
-Czwarty etap - to już dojrzałe dusze, mają wiedze o
współistnieniu i własnym powiązaniu, biorą odpowiedzialność
za własne relacje, nie spychają swoich obowiązków na inne
osoby, wznoszą się jeszcze wyżej aż w końcu są gotowe do
końcowej podróży.
-Piąty etap - to powrót do Jedności, koniec reinkarnacji,
wniebowstąpienie czy oświecenie, jednym słowem wygaszanie
istnienia, rozpuszczanie się w nicość, tutaj wygaszane są
również wszystkie związki, które nagle same się rozwiązują.
Raczej na tym etapie człowiek
kończy swoją przygodę zwaną życiem jako unikalna jednostka,
przestaje być gwiazdą na niebie tylko staje się
jedną kroplą w oceanie...
"Ja jestem w Ojcu a Ojciec jest we
mnie".
Takie dusze nie są zainteresowane gromadzeniem dóbr
materialnych, sławą, sukcesem, biorą mocniejszy nacisk na
nauczanie ale nie tych nauk ziemskich tylko duchowych. To są
już bardzo stare dusze. To też nie znaczy, że wielu guru na
tym świecie to stare dusze. Duchowi nauczyciele bywają na
wszystkich etapach reinkarnacji... ich mądrość, współczucie,
przywiązanie do dóbr materialnych bywa na różnych poziomach.
Stara dusza posiada już dobrze rozwinięte poczucie
tożsamości, już wie kim jest... i ma w sobie
chęć głębszego połączenia z kosmiczną Jednością.
Stara dusza - jest już w piątej, ostatniej fazie na
płaszczyźnie ziemskiej, taka osoba postrzega wszystkich
ludzi na Ziemi bez względu na religię czy kolor skóry. Wie, że wszyscy jesteśmy jednym wielkim
gobelinem utkanym przez Najwyższe Źródło. Stare dusze mają
swoje indywidualne ścieżki, realizują swoje duchowe
umiejętności i wyższe założenia, pracują humanitarnie,
głębiej myślą. Problem starych dusz to zbyt mocne popadanie
w nadopiekuńczość za całą ludzkość,
nie troszczą się o swoje życie, plan ziemski zaczyna tracić
dla nich urok... ale niemniej jednak stare dusze mają dużą
pewność siebie toteż często w ich życiu będą ich atakować
młode dusze. Stare dusze są raczej obywatelami świata, nie
przywiązują się do jednego miejsca, często mieszkają w
nędzy, samotności.
Wracając do tematu choroby należy już wiedzieć, że to nie
Matka Natura popełnia błędy i powoduje awarię między innymi
w naszym ciele... trzeba zrozumieć nasze wspólne połączenie
i nas samych w danym środowisku, w którym zostaliśmy
osadzeni. Musimy wiedzieć, że natura jest uporządkowana a
każde nasze wystąpienie przeciwko naturze zwali się na nas w
postaci choroby lub innego nieszczęścia.
Chcąc uleczyć chorobę należy leczyć nie tylko ciało, także
psychikę... nie można leczyć tylko chorego organu, kiedy nie
sięgniemy głębiej do psychiki i mózgu... choroba może
nieustannie powracać, przerodzić się w stan chroniczny, a
może nawet i śmiertelny. Mądry lekarz idzie
tą drogą... tą drogą podążają także mądrzy "czarownicy".
Jakoś ci rozumieją,
w dodatku tylko za pomocą własnej intuicji nasze połączenia
transcendentalne.
Kiedy mieszkałam w Grecji odwiedzałam kilka razy miejsce
Palea Epidavros... w tym miejscu i w pobliżu było słynne
medyczne centrum Epicurum, które słynęło z tego, że tam
uleczało się chorych nie tylko z pobliskiego regionu,
przybywali tam również ludzie z odległych zakątków... nie
tylko z Grecji. W Palea Epidavros była szkoła healerów,
osób, które leczyły chorych za pomocą własnych rąk, czyli
energii... drugie
takie centrum gdzie była szkoła dla naturalnych healerów to Elefsina
niedaleko Aten.
Podobno metody tego leczenia były stosowane na tamtym
terenie do XIX wieku... zanim w ludziach przebudziła się
nauka i nastąpił wielki wybuch religii. Dopóki starożytni
lekarze kierowali się zrozumieniem ludzkiej psychiki ich
sposoby leczenia działały... a były to bardzo proste
metody... nie posiadali wyrafinowanych maszyn, nie mieli
znajomości dzisiejszej anatomii a jednak wygląda na to, że
znali bardziej tajniki człowieka... a dzisiaj ta "światła i
wyuczona brać" wyzywa takich od ezoteryków i cyrkowców.
Niestety muszę was "światli ludzie" bardzo zmartwić, tych
"cyrkowców" zaczyna się nam rodzić coraz więcej i wkrótce to
oni przejmą ster nad chorobami...
... i Bogu za to dzięki.
Vancouver
22 May 2015
WIESŁAWA
|