Twój umysł poprzedza wszystkie stany psychiczne, jest głównym
motorem ciebie: twojego charakteru, twojej religii,
zachowań. I tak jak on jest nastawiony na życie tak ono
wygląda... a ty podążasz za swoim umysłem jak samochód za
kierownicą, czy cierpisz czy się cieszysz wyświetlasz to na
zewnątrz. I kto ciągle emituje te same myśli, czy to
dotyczące zdrowia, religii czy osobistych relacji taką
tworzy swoją rzeczywistość.
Jeśli kogoś (coś) lubisz i wyświetlasz ten stan na zewnątrz
- tworzysz miłość, szczęście i w efekcie twoje życie wygląda
podobnie. Inaczej to jest, kiedy kogoś (czegoś) nie lubisz i
nie "żywisz" pozytywną energią, tworzysz odwrotny stan, a
kiedy ten stan wydłuża się w czasie budujesz nienawiść. I
czy chcesz czy nie to ty jesteś budowniczym szczęścia i
nienawiści, ponieważ wysyłasz do ludzi takie energie.
Jeśli wysyłasz do ludzi inaczej myślących niż ty negatywne
energie, masz wątpliwości co do ich religii, a nawet kultury
to później stąd wynikają te wszystkie spory, kłótnie i
wojny... i często wygrywa nie ten co ma rację, tylko ten
silniejszy... i ci słabsi padają pod ich naporem jak słabe
drzewa podczas burzy, zostają obezwładnieni i wcieleni w
takie życie jakie zwycięzca im narzuca... tak działa
dzisiejszy świat, wiele społeczności, religii... dzisiejszy
świat to nieustanna rywalizacja kto lepszy i według jakiego
szablonu powinien żyć człowiek.
Niestety ci co chcą na siłę zbawić świat biorą do ręki
miecze, i są to nie tylko zwykli żołnierze, ale i walczą
nimi przywódcy religijni... z tą różnicą, że ci ubierają
białe rękawiczki aby sobie rąk nie zabrudzili... i udają
potulnych pasterzy... tacy zawsze znajdą wykonawców swoich
myśli, najczęściej swoich własnych fanatyków. I jak burza
niszczy słabe drzewa tak i oni pokonują innowierców... i cóż
z tego, że noszą piękne szaty, modlą się w pięknych
budowlach... ale czy są ich godni?
Ileż to jest już ludzkiej krwi na ich rękach, a to wszystko
w imię Boga... a w ich sercach królują złe myśli... i kto
tak czyni, niezależnie od kultury czy religii nie jest
dobrym pasterzem, człowiekiem, tylko złoczyńcą... i musi
pamiętać, że wcześniej czy później poniesie odpowiedzialność
za swoje uczynki.
Musi pamiętać, że i on wcześniej czy później umrze...
któregoś dnia wszyscy umieramy... ale w naszym życiu nie
chodzi o to, aby tu na Ziemi pokonać drugiego człowieka i
jego przekonania, jego wiarę... przede wszystkim musimy
pokonać samego siebie, musimy wyrzucić ze swojego serca i
umysłu wszystkie zanieczyszczenia i sterować siebie za
pomocą zdrowych zmysłów, praktykować modlitwy, medytacje,
wypełniać siebie wiarą, ale tą czystą... nie należy zakłócać
swojego umysłu negatywnymi myślami... należy dbać o swój
dom, prawdomówność i trzymać pełną samokontrolę nad własnym
życiem.
Kto się nie oczyści z własnych deprawacji, nieważne w jakie
ubierze się szaty, w jakim kościele będzie się modlić - nie
ma nic wspólnego z Bogiem.
Człowiek, który niszczy życie drugiemu człowiekowi, nieważne z jakiego powodu jest siewcą zła, smutku i rozpaczy...
siewca zła uprawia nienawiść, a jego nieczyste uczynki
przynoszą łzy i cierpienie.
Ale i złoczyńca cierpi za swoje grzechy... i to w obu
światach, na tym świecie cieszy się tylko dotąd dopóki nie
obudzi go jego własne sumienie i wtedy ono nieustannie
przypomina mu o tym co zrobił. Jeśli człowiek dobrze czyni
będzie podwójnie szczęśliwy, tu na Ziemi a później trafi do
królestwa szczęścia, jednego wielkiego szczęśliwego morza
świadomości. Złoczyńca, szczególnie religijny, wyciskający
łzy innych ludzi w imię Boga, chociaż za
życia recytuje święte teksty nie otrzyma błogosławieństwa
świętego wiecznego życia. Recytowane przez niego święte
teksty nie przysłonią jego niecnych czynów, jego nienawiści
do innych ludzi, nie wyzwolą jego umysłu... bo wcześniej czy
później na jego drogę życia wychodzi jego sumienie i go
dręczy... to nie Bóg dręczy człowieka, to jego własne
sumienie jest jego najlepszym sędzią i katem.
Kto ma czyste sumienie nie musi się bać niczego. Żadna
nienawiść świata zewnętrznego nie przebije ściany jego domu,
ponieważ w jego umyśle mieszkają dobre myśli, a w jego sercu
są czyste intencje.
To nasze zdrowe zmysły, czyste myśli są murami i strzechą
naszego domu, którego nie przenika żaden wiatr i ani jedna
kropla deszczu... i nieistotne w jakich warunkach żyjemy, w
jakim kościele się modlimy, jesteśmy wykonawcami dobrych
rzeczy, ugruntowani we własnych cnotach.
I
to nasz szczery wysiłek doprowadza nas do pełnego sukcesu i
wiedzie prosto do Boga.
Vancouver
27 Apr. 2016
WIESŁAWA
|