
Nasze mistyczne misterium rozkwita dzięki sile naszych intencji i
siewnych myśli.
Dzięki procesowi rezygnacji, poddania i potężnej tolerancji możemy
narodzić się na nowo. Musimy nauczyć się zaakceptować każdą nową
sytuację. Jeśli nauczymy się po pogodzić
z naszymi przeciwnościami wyruszymy w dalszą podróż. - już jako
ludzie wolni.

Żyjąc w świecie naszej cywilizacji trudno jest mówić o wolności.
Przyczyną tego jest zbiorowa świadomość i krytyczny sposób
nastawienia na wiele poglądów. W świecie materii wypełnieni po
brzegi chęcią zmian i realizacją swoich planów pociągamy za sobą
zupełnie inne pola, które tylko zaniżają nasze osobiste duchowe
wartości.
Świat materii zbyt mocno nakłada nam kajdany; pełni ziemskich
pomysłów,
przekonań, ukierunkowani tylko na osobiste sukcesy narażamy się na
własne
rozczarowania i rozdarcia. Przywołujemy do siebie fałszywe poglądy,
a wtedy
często wyzwala się złość, nienawiść, wartościowanie innych.
Obawa
przed utratą materialnego mienia, pracy, pieniędzy a nawet
niedoskonałość ciała fizycznego
wywołuje w nas lęk i strach. Bierzemy za dużo na własne barki, co
jedno chwycimy
w ręce, drugie się wymyka. Ze strachu zapieramy się rękami i nogami
aby nie utracić materialnych pozycji lecz ziemska rzeczywistość
wcześniej czy później dobiega końca
i daremna jest nasza szamotanina, co często wywołuje w ludziach
zwątpienie i totalną rezygnację.
Rodzice zbyt dużo wymagają od
własnych dzieci, obarczają coraz większymi obowiązkami: języki,
muzyka ... tudzież inne ponadobowiązkowe zajęcia... mały człowiek
wcześnie rozpoczyna zawiłe nauki chociaż tak młody umysł nosi w
sobie tęsknotę
za życiem w swoim bajkowym świecie to jednak musi zmagać się z
problemami przerastającymi jego siły. Ważniejszy dla rodziców i
pedagogów jest IQ młodego
człowieka niż jego duchowe wnętrze. Wcześniej czy później odbije się
to na jego
psychice, jedni uciekają w uzależnienia, inni w "lenistwo", jeszcze
inni cierpią na
"przerost ambicji". Coraz więcej u młodych osób notuje się
zachorowań na choroby psychiczne. Przymus wyzwala uczucie więzienia
lub osaczenia.
Wszystkie zabawki
naszej cywilizacji chociaż mogą stwarzać pozory prawdziwej wolności
kształtują nowe sposoby zachowań, powodują znaczne wyolbrzymienia i
wypaczenia na temat własnej osoby. Nie wiadomo kiedy taki młody
człowiek zatraca prawdziwą istotę rzeczywistości.
Nie rozumie, że nie odgrywa indywidualnej roli tylko żyje w świecie
swoich nawyków: komputery, TV, gry, ... od których nie może się
uwolnić. Wolność nie ma żadnych granic..., ale czy prawdziwa wolność
w naszym cywilizowanym świecie pełnym zakazów i ograniczeń jest
możliwa? Czy da sposobność bycia otwartym i nieograniczonym?

Innym bardzo ważnym problemem jest nasza tolerancja. Tolerancja
znaczy,
że widzimy wokół siebie większy obraz pozwalający nam wyrażać własne
myśli
i zbierać doświadczenia, które sami osobiście wybieramy. Nie musimy
poddawać się systemom wiary ukrywając w sobie zupełnie inną naturę,
nie krytykujemy innych za ich poglądy i odmienny sposób myślenia.
Punkt widzenia innej osoby jest dla nas ważny. Wzór tolerancji
stapia w jedność ciemność i światło a w sercu budzi się bezwarunkowa
miłość, całkowicie niewinna. Taki człowiek kocha i akceptuje innych
takimi jacy są, uwolnieni
od dotychczasowych ograniczeń. Życie jest grą; fizyczną,
emocjonalną, mentalną
i spirytualną, kreuje różne wydarzenia. Nauczmy się poddawać nawet
tym
najsmutniejszym zdarzeniom ... to tylko życiowa lekcja i nie walczmy
na śmierć i życie z problemem, który wydaje nam się potężną zaporą
...
już jutro może się okazać, że w rzeczywistości będzie naszym
błogosławieństwem, szeroko otworzonymi drzwiami.

Życiowa gra uczy nas ważnej lekcji:
"masz nie ciesz
się,
nie masz nie smuć się."
bo na tej wielkiej konstrukcji świata
" dzisiaj jest
twoje
a jutro będzie moje."
I nie powinna nas wytrącać z równowagi zazdrość, niech
ten ciężki ładunek emocjonalny nie trawi naszych sił.

Pamiętaj! Jeśli zbyt mocno uczepisz się czegoś twoja duchowa swoboda może stać
się mocno ograniczona. Uczmy się od wielkich nauczycieli jak należy
postępować
ale wiedzmy, że tylko od nas zależy, którą życiową prawdę weźmiemy
do ręki. Mędrzec
jest tylko drogowskazem a my musimy podążać wybraną przez siebie
ścieżką ... bez względu na własne decyzje każdy krok, każda
sytuacja będzie dla nas lekcją, która rozszerzy nasze horyzonty. W
chwili osiągnięcia wewnętrznej harmonii wszystkie rzeczywistości się
przenikają.
Dużo łatwiej dojść do wielkiego rozpoznania zmieniając
nasze pole zdarzeń i przeżyć. Podobnie jak w medytacji kiedy
obserwujemy własne myśli pozwalając im spokojnie płynąć, uczyńmy w
ten sam sposób z przychodzącymi do nas życiowymi sytuacjami. Uczyńmy
nasze spostrzeżenia bardziej świadomymi. Nasze
problemy nie muszą się wyrażać w postaci gniewu czy złości, reagując
w ten
sposób nie oddalamy od siebie przykrej sytuacji. Przeciwnie - ten
problem
pojawi się w naszym życiu ponownie, być może ze zdwojoną siłą.
Osądzamy czyny innych ludzi, brak nam tolerancji. Negatywna ocena
innych zakłóci twój proces ewolucji. Człowiek dojrzały do
transformacji stara się zrozumieć pozorne przeszkody i ograniczenia,
które stwarzają nam wszystkim sposobność zbierania pouczających
doświadczeń. W naturalnym procesie duchowego rozwoju nie ma ofiar i
winnych.

Mądrości naszych duchowych nauczycieli są prawdziwymi
drogowskazami w nasze prawdziwe przeznaczenie.
Historia ta zdarzyła się w dniach LaoTzu w Chinach...

Żył sobie stary człowiek i nie było tak ubogiego starca w wiosce,
ale
nawet królowie byli zazdrośni o niego, ponieważ miał pięknego,
białego
konia. Król oferował za konia wspaniałą cenę lecz starzec
powiedział:
"Ten koń nie
jest dla mnie koniem. On jest dla mnie
osobą. Jak można sprzedać swojego przyjaciela?"
Ten człowiek był biedny, ale nigdy nie sprzedał swojego konia.
Pewnego ranka odkrył,
że konia nie było w stajni. Cała wieś zebrała się i mieszkańcy
powiedzieli starcowi:
"Jesteś głupim
starym człowiekiem. Wiedzieliśmy, że kiedyś koń
zostanie skradziony. Byłoby lepiej sprzedać go, Co za pech?"

Starzec odpowiedział:
"Nie wybiegajcie tak daleko, wystarczy powiedzieć, że koń nie jest
wieczny. Taki jest
fakt, wszystko inne jest tylko osądem. Czy to, że
koń przepadł jest
nieszczęściem czy błogosławieństwem? Nie
wiem, bo jest to tylko
cząstka życia, kto wie co będzie po niej?"
Ludzie naśmiewali się ze starca. Zawsze uchodził w ich oczach za
trochę
szalonego. Ale po piętnastu dniach koń wrócił. Nie został skradziony
tylko
uciekł do naturalnego środowiska. Nie wrócił sam, przyprowadził ze
sobą
kilkanaście dzikich koni. Ponownie zebrali się ludzie i powiedzieli:
"Stary masz
rację, to nie był pech, to rzeczywiście okazało się
błogosławieństwem."
Ale starzec na te słowa odpowiedział:
"Nie wybiegajcie
tak daleko. Wystarczy powiedzieć, że koń wrócił. Kto wie, czy to
jest błogosławieństwo czy przekleństwo? To jest tylko cząstka życia
Wy czytacie
tylko pojedyncze słowa w zdaniu, więc jak możecie osądzać całą
książkę?"

W tym czasie ludzie już nic więcej nie mogli powiedzieć lecz
wewnątrz
odczuwali, że starzec się myli. Przecież zyskał dwanaście pięknych
koni! Stary
człowiek miał syna, który rozpoczął szkolenie koni. Zaledwie tydzień
później spadł
z konia i połamał obie nogi. Ponownie zebrali się ludzie i ponownie
oceniali. Powiedzieli:
"Znowu twoje
słowa okazały się prawdą. Stało się wielkie
nieszczęście, twój syn nie może chodzić a był dla ciebie jedynym
wsparciem. Teraz jesteś bardziej biedny niż kiedykolwiek."

Starzec odpowiedział:
"Wyrokowanie
jest waszą obsesją. Nie wybiegajcie zbyt daleko,
powiedzcie tylko, że mój syn ma połamane nogi, Nikt nie wie, czy
jest to nieszczęście czy błogosławieństwo. To jest tylko życia
fragment i nic więcej, i nigdy nie wiemy co będzie później?"

Zdarzyło się bowiem, że po kilku tygodniach cały kraj musiał iść na
wojnę a wszyscy młodzi ludzie z wioski byli zmuszeni stawić się do
wojska. Jedynie syn starca został w domu bo
był kaleką. Cała wioska płakała i płakała ... bo to była wielka
strata i wszyscy wiedzieli,
że większość żołnierzy nigdy nie powróci do domu. Przyszli do starca
i powiedzieli:
"Masz rację,
twoje nieszczęście okazało się błogosławieństwem. Być może twój
syn jest kaleką, ale jest on nadal z tobą. Nasi synowie być może
odeszli na zawsze."
Jednak starzec ponownie powiedział:
"Idźcie i nie
oceniajcie. Nikt nie wie, możecie tylko to powiedzieć,
że wasi synowie zostali powołani a mój syn - nie. Ale tylko
Bóg wie czy jest to błogosławieństwo czy nie?"

Vancouver
8 June 2009
WIESŁAWA
|