KRYZYS DUCHA

DUCH PRZEBUDZENIA

Wszystkie ścieżki duchowe tak tradycyjne jak i te alternatywne mają jeden cel - wezwanie do poddania się.

Poddanie, czyli rezygnacja -
puszczenie, przestanie się opierać
i ten moment poddania się jest już momentem inicjacji.

I to jest dopiero początek podróży w sferę naszego ducha,
a nie koniec jak to uznaje większość ludzi, którzy myślą, że budząc się duchowo już w tej chwili osiągnęli swój cel.

Budzenie duchowe jest również pierwszym większym skokiem w naszą wiarę, która już pokazuje nam swoje tajemnice i rozpoczyna długą podróż w nieznane i nieskończone.

Moment poddania się często bywa w chwili przeżywania przez nas ciężkich traum, dramatycznych uzdrowień i innych bolesnych wydarzeń, gdzie otwierają się głęboko i szeroko drzwi do naszego serca... to tam jest kufer z naszą duchową mądrością, to tam jest ten schowek głębokiej wiary. Te otwarte drzwi popychają nas do nowego życia... ale też pamiętajmy, jeśli w swoim czasie nie skorzystamy z tej okazji, te drzwi znowu się zamykają. Nie będą stać otwarte w nieskończoność.

Toteż, kiedy będziemy się zbyt długo wahać przegapimy tą okazję nie wiadomo kiedy i ta ponownie może się nie szybko otworzyć... i czy w ogóle się otworzy?

Wszystkie duchowe praktyki mają też na celu otwarcie duchowych drzwi... a przejście przez te drzwi jest wówczas, kiedy następuje poddanie, które rozpoczyna życie duchowe. Jeśli w coś głęboko wierzymy niezależnie od religii i jeśli na tej drodze poddamy się, otwieramy te drzwi.

Jeśli puścimy to co tak usilnie trzymamy, niezależnie od religii... a nawet nie musimy do żadnej przynależeć, nie musimy już więcej nic robić... naturalnie przechodzimy przez ten próg, gdy tylko duchowe drzwi się otworzą... ale nie wydarzy się to, kiedy będziemy się opierać i kreować własne pomysły na życie... na siłę zbawiać świat... tam nie ma miejsca na duchową transformację. Istotą duchowej transformacji jest nasza kapitulacja.

Duchowa transformacja jest zmianą naszej tożsamości, z ograniczonego poczucia siebie do nieograniczonego i nieskończonego bytu.


I tu musimy zastanowić się nad naszą tożsamością myślącą, którą tak wielu ludzi uważa za rzecz podstawową w oświeceniu (ludzie myślą, że te osoby pozjadały wszystkie rozumy i wiedzę całego świata, ale to jest wielkie nieporozumienie, cała rzecz ma się zupełnie inaczej i objawia się w wewnętrznej mądrości).

Tożsamość myśląca to jest nasza zakorzeniona kulturowo tożsamość, która cały czas zmusza nas do czynienia i myślenia w określony sposób, tak jak mamy to narzucone przez naszą kulturę i religię. Dopóki będziemy nieustannie biegnąć za światem, kontrolować wszystkie jego działania ta duchowa transformacja będzie głęboko zniekształcona przez fałszywe tak zwane rzeczy myślące, które nie pochodzą od nas, z naszego kufra mądrości.

Dopiero doświadczenie siebie jako wyizolowanego bytu żyjącego we Wszechświecie zasadniczo zmieni nasz proces duchowej transformacji. Otrzymamy dostęp do świadomej świadomości, która pochodzi z nas. Automatycznie otrzymujemy uprawnienia do percepcji i rozumu, aby przyjmować informacje o świecie i podejmować decyzje odpowiednie dla nas potrzebne nam do życia. Stajemy się tzw. niezależnymi obywatelami świata... istotami, które dokonują wyborów i podejmują działania oparte na wewnętrznych uwarunkowaniach (to co nam potrzebne do życia bierzemy ze świata i w takiej ilości w jakiej jest to nam potrzebne). Taka automatyczna kontrola nad naszym życiem i otaczającym nas światem czyni nas panami własnego losu i nie dajemy się wciągnąć w zewnętrzny świat, który znowu chce nami dyrygować na własny sposób i zmuszać do nadmiernej konsumpcji, a przy tym wykorzystuje nas do granic możliwości.

Taki człowiek nie jest już podatny na hasła: zrób to, zrób tamto... robi to co uważa w swoim życiu za słuszne, konieczne do własnego rozwoju i dobre... umie uciec od fałszywych założeń i wejść w swoją przestrzeń, pomimo że rozumie, że nie jesteśmy oddzieleni od siebie, wszystko jest Jednym... ale “Ja Jestem” - jest deklaracją jego duchowego projektu a nie całego świata, który z reguły nie ma nic wspólnego z prawdziwą duchowością. Tylko w ten sposób możemy rozwinąć się w pełni, przebudzić istotę, którą naprawdę jesteśmy.

Pierwszy głęboki krok poddania się to jest głęboka bierna akceptacja otaczającej nas rzeczywistości. Inaczej nie przejdziemy przez otwarte drzwi naszego serca... będzie w nich jakby zapora ogniowa, która ponownie zawróci nas do świata. To przejście przez otwarte drzwi nie jest działaniem za wszelką cenę... jest zrozumieniem, że człowieka nie można i nie należy do niczego zmuszać... bo nigdy nie stanie się nowym “Ja”, który wywodzi się z poczucia siebie.

Toteż trudno się dziwić, że przymuszając kogoś lub nim manipulując osiągamy egzystencjonalną niepewność i duchowa transformacja opuszcza nasze progi. Mało tego, możemy jeszcze osiągnąć przerażającą zależność od innych osób, które nie mają nic wspólnego z prawdziwą duchowością. Na tym poziomie są religie, sekty, przeróżni guru i inni pojawiający się dyktatorzy (duchowi... i od mody), którzy nieustannie naruszają cudzą wolę przez co zatrzymują proces poddania się i prawdziwej duchowej transformacji.

Oczywiście kiedy nasza tożsamość nie pozwala kontrolować naszego wewnętrznego rozeznania, bez przerwy wymykają się nam te najbardziej istotne rzeczy, poza tym miota nami strach i wątpliwość... i uciekamy od stanu wewnętrznego skupienia... i szukamy ratunku u innych ludzi... boimy się samotności, ponieważ gubimy kontakt z naszą Wyższą Jaźnią. Pochłonięci światem, myśleniem i działaniem innych ludzi nieustannie ich w czymś naśladujemy i tracimy wolność własnego istnienia... i stajemy się poddanymi tych, którzy osadzają nas w naszym wewnętrznym więzieniu.

Dopóki jesteśmy wyizolowani od naszej Wyższej Jaźni nie jesteśmy poddani na subtelne duchowe energie przebudzenia, nie mamy poczucia automatycznej mocy, nawet nie jesteśmy świadomi tych energii.

Kiedy otwieramy duchowe drzwi, zrelaksujemy siebie... wówczas odzyskujemy poczucie siebie i pojawia się wokół nas cały Wszechświat subtelnych energii i witalnych sił.

To jest również otworzona brama dla Energii Kundalini, która jest energią transformacyjną, kiedy się uruchomi w ciele płynie naturalnie na ścieżce naszego duchowego wzrostu i prowadzi nas przez naszą wyjątkową duchową podróż... która jest już nieskończonym procesem przeprowadzającym nas przez przeróżne światy, które nie mają końca. Stąd w naszym ciele będziemy czuli nieustanny bieg tej energii i różne jej symptomy w zależności w jakie wchodzimy światy. W tym procesie nie ma stanu z opcją - finish. Dopóki żyjemy, doświadczamy... bywa, że raz w ciszy, spokoju, jakby śnienia, letargu... a innym razem nasz umysł ryczy i głośno narzeka, bo taką ma potrzebę w tej nowej przestrzeni... i nie próbujmy tego rozumieć, ta wiedza może przyjść znacznie później i musimy to zaakceptować. Jedna przestrzeń potrafi być pusta, cicha, inna bywa szeptem, muzyką... a jeszcze inna wybuchem dźwięku lub błyskawicą światła i porywa nasze ciało z głębi naszej istoty i Serca Wszechświata.

Ale to wszystko jest normalnym zjawiskiem i potrzebnym w naszej duchowej transformacji do reorganizacji naszej struktury komórkowej (i ta cisza... i ten wybuch mają swój sens), wielkie zmiany w układzie nerwowym i przemiany na ciało świetliste. Na tej drodze przeżyjemy radość, smutek i ból... ale to wszystko jest żywą duchową inteligencją, która nas prowadzi dalej... i dalej.

Ale czy ty masz odwagę za nią pójść...
mówię otwarcie - nie jest to łatwa droga i wymaga nie jednego wyrzeczenia, poddania się i wielkiej woli walki o samego siebie...

i szybko na tej drodze odkryjecie, że zamiast tej upragnionej nirvany zaskoczą was niepojęte bóle waszego ciała, ogromny szok, kiedy zderzycie się z niewidzialnym światem... oczywiście ból fizyczny nie jest tu najtrudniejszą rzeczą jak to wielu ludziom się wydaje i czego najbardziej się obawiają. Jeszcze większy jest ból psychiczny i emocjonalny. Upłynie niejedna woda w rzece zanim coś zrozumiecie, zanim znajdziecie środki zaradcze, które przyniosą wam chwilową ulgę. Ulga przychodzi wtedy, kiedy znieczulamy ból, kiedy odchodzi część problemu. Ale większość ludzi nie wie jak tak naprawdę wygląda problem z którym często się mierzą. Żyjemy w świecie, w którym ludzie stali się mistrzami samozadowolenia, odrętwienia, zaprzeczenia. W związku z tym dużo ludzi nie umie uwolnić swoich umysłowych problemów, a tym bardziej problemów z ciałem. Niby w naszym życiu pojawia się dużo tzw. specjalistów duchowych, ale 90% z nich tylko bredzi coś o duchowości, bo tak naprawdę to nie ma nic wspólnego z tą jej prawdziwą formą.

I tu musimy wiedzieć, każdy nasz ból emocjonalny, zwłaszcza traumy mają swój korzeń w ciele... a kiedy nieustannie rozpamiętujemy nasze emocjonalne traumy wpisujemy je głęboko w naszą pamięć komórkową... i tak na własne życzenie - psujemy się sami, chociaż nieustannie marzymy o swoim zdrowiu i chwalimy się czego to nie robimy w tym celu.

Toteż nie pozwólmy na to, aby nasz szalony umysł nas porwał i robił z nami co chciał, bo wówczas nas przytłoczy i będziemy czuć się wyczerpani i zmęczeni własnym życiem.

Co więc zrobić, kiedy zaczynają doskwierać
nam objawy duchowego przebudzenia?

Mamy początkowy etap, kiedy musimy pozwolić jeździć po naszym ciele wszystkim bólom, cierpieniom i frustracjom, musimy uzyskać orientację w naszym rzeczywistym stanie: fizycznym, mentalnym i emocjonalnym. Musimy zakolegować się z tymi problemami, aby nawiązać z nimi kontakt... bo to one nam powiedzą swoją historię, więc kiedy pojawia się fala kolejnej budzącej się energii (ponieważ te objawy można porównać do takich fal), należy wejść głębiej w fizyczny ból i go dokładnie analizować, a nie miotać się i łykać przeciwbólowe tabletki... ponieważ jeszcze pogorszymy ten stan.

Będą napływać fale: bólu i ulgi (i po tym też mniej więcej poznajemy, że mogą być to symptomy duchowe, te powracające fale różnych stanów fizycznych, mentalnych, emocjonalnych i duchowych). Ulga jest darem, daje przestrzeń by złapać oddech i zintegrować to w czym dorastamy duchowo.

I nie myślcie, że problem już odpłynął, kiedy pojawi się ulga, bo ze swojego doświadczenia wiem, że pojawi się jeszcze nie jeden raz... przyjdzie czas i znowu zawita... i znowu będzie nas baderował... ale tak wyglądają fale przebudzenia, kiedy problemy wracają do stanu remisji. Tak naprawdę jest to niezliczona ilość problemów... i fala za falą schodzimy coraz głębiej w ciemne miejsca, przez które musimy przejść, nie ma innej opcji... fizyczny ból jest dla wszystkich wyzwaniem na duchowej ścieżce, jest częścią transformacji.

A tu kluczem jest cierpliwość
, nic nie pogonimy i nie da się tego załatwić z dnia na dzień, a nawet z miesiąca na miesiąc...

i tu z tego miejsca mówię wam, że to jest najtrudniejszy człowieka życiowy test, a kto go przejdzie otrzyma kufer wewnętrznych mądrości. I tylko zrozumienie jak ten ból oddziałuje w naszym ciele, do czego jest nam potrzebny daje nam relaks... i tu ważne jest puszczenie problemu, ale tu musimy nauczyć się poziomu słuchania ciała... z biegiem czasu ciało staje się bardziej swobodne i otwarte na wspólną komunikację. Zaczyna tworzyć spokojną przestrzeń... ale i my musimy stworzyć mu odpowiednie warunki. Właściwe odżywianie, spokojny sen i inne wygody potrzebne w duchowej transformacji - to jest fizyczna część naszej duchowej podróży.

Wielu osobom wydaje się, że ta duchowa podróż trwa krótko... i już szaleją w nas cudowne dary i już zbawiamy świat i ustawiamy Wszechświat cały po kątach... ale hola, hola, zanim otrzymacie mistyczne dary uderzy w was jeszcze nie jedna szalejąca powódź przebudzenia i zapewniam was,
a wiem o czym mówię... popłynie z waszych oczu nie jedna łza...
ale prawdziwie duchowy zawodnik wytrwa na tej drodze...

bo na szczęście wiele ludzi rodzi się z duchowym systemem odpornościowym, czyli są już gotowi na tą podróż... odrzucają społeczne uwarunkowania i nie biegną jak owce ślepe i głuche za swoimi pasterzami, szybko przechodzą na swoje własne tory rzeczywistości i każdy ich krok w ich duchową podróż odbywa się z przewodnictwem serca a nie tłumu, który wybiera zasłonę niewiedzy, albo innych kutamarów... i tak kręcą się na tej swojej duchowej karuzeli.

I mówię wami prędzej samotny ślepiec znajdzie klejnot w stosie śmieci niż gromada goniących przed siebie w swoim zadufaniu w poszukiwaniu Ducha Przebudzenia.

5 Apr. 2018
Vancouver

WIESŁAWA