
Człowiek, który rozwija się duchowo potrzebuje ciszy i spokoju,
pracuje nad usuwaniem swojego emocjonalnego bagażu i ludzkich pokus.
Nie jest mu łatwo znaleźć prawdę kiedy nie oddzieli od siebie
negatywnych emocji.
Dzisiaj wiele ludzi medytuje, modli się, uczęszcza na różne duchowe
kursy, wielokrotnie inicjują ... zdarza się, sami nie wiedzą komu i po
co, jakie to może pociągnąć za sobą skutki?
Wielu jedynie chce wymusić na sobie otworzenie większych mocy w celu
podniesienia własnej rangi jako nauczycieli dla łatwego i szybkiego
zysku. Nie otwierają się na bezwarunkową miłość tylko podpierają się
egoizmem, duchową dumą. To jest tylko torowanie sobie drogi duchowej
obecnie tak modnej, prowadzącej do bogactwa, zewnętrznej chwały ...
niestety nie ma to nic wspólnego z oświeceniem. Tych ludzi muszę
zmartwić; w przyszłym życiu powrócą na Ziemię na swoją starą
pozycję, a nawet więcej, utracą wszystkie łaski jakie wcześniej
otrzymali.
Ludzkie cechy nakarmione negatywną energią nie przyniosą sukcesu,
nie zapalą w sercu płomienia. Jeśli człowiek użyje swoich mocy w
egoistycznych celach oddala się od Płomienia Mocy Bożej. Czysta Boża
Energia spływa w ciało kiedy zapali się płomień w sercu. Każdego
dnia spotykam wielu ludzi, na różnym poziomie rozwoju duchowego, jak
dotąd tylko jeden raz udało mi się zobaczyć płonący biały płomień w
sercu innego człowieka. Płomień spływa po srebrzystym sznurze (LINK!).
Wibruje silnym prądem elektrycznym, który można poczuć kilka
centymetrów nad głową, dokładnie nad pniem nerwowym w mózgu.
Oświecenie człowieka rozpoczyna się w momencie kiedy staje się coraz
bardziej świadomy. Są to chwile gwałtownego i spontanicznego
olśnienia, nagle wiemy coś więcej i nie potrzebna jest do tego
encyklopedia. Nadal nie obce są refleksje, lecz taka osoba nagle
czuje potrzebę pracowania nad własną doskonałością, rozwija
prawdziwe cnoty: współczucie, miłość, uczciwość, prawidłowo ocenia
swój stan rzeczy i umie poddać się próbie. Nie ucieka przed
problemami, cierpieniem, umie znaleźć się w każdej sytuacji.
Człowiek jest tyle wart na ile się sprawdzi. Ucieczka przed
cierpieniem, problemem nic nie rozwiąże wręcz przeciwnie, oszukuje
naszą świadomość, zaślepia, nie proponuje dróg wyjścia, jedynie
słodko otumania człowieka i to nie na długo. Taką osobę będzie nękać
nieustanny strach przed zdemaskowaniem jej prawdziwego wnętrza,
strach przed życiem, śmiercią.
Lęk zatraca równowagę fizyczną,
duchową, emocjonalną, oddala w mroczną otchłań zwątpienia,
przygnębienia, nie proponuje drogi do wyjścia z tego stanu. Czy nie
lepiej uwolnić się z tych zakłamanych więzów i zaaprobować wszystko
wokół siebie takim jakie jest? Aby móc się samemu znieść należy
śmiało spojrzeć prawdzie w oczy, inaczej człowiek jest niby żywy, ale
w środku umiera każdego dnia w obawie, że jego prawdziwe jestestwo
wyjdzie na światło dzienne, nie umie znaleźć nowej i cichej
przestrzeni aby zasadzić prawdziwe ja we własnym ogrodzie. Nie ma
prawdziwego człowieka bez cierpienia, gotowości pójścia przez
ciemność i wgląd w to co z tej ciemności się wynurzy. Człowiek,
który każdego dnia zapewnia całemu światu, że jest szczęśliwy i żyje
bez stresu ma przed sobą jeszcze wiele pracy.
Zawęził własne
granice, przekonania, żyje w urojonym świecie otaczając się martwymi
legendami z przeszłości i na ich fundamencie buduje jutro. Osoba
gotowa wyjść poza własne ramy, umiejąca znaleźć się w każdej
sytuacji może doprowadzić do olśnienia własnego umysłu. Mędrzec
otwarty jest na każdą naukę, na każde doświadczenie by poznać prawdę
i samodzielnie przekształcić swoją własną ścieżkę. Tylko w ten
sposób człowiek staje się w pełni świadomy, potrafi wnieść w siebie
harmonię i rozpoczyna drogę do swojego prawdziwego domu.
Tak też się dzieje, że ci którzy ten stan osiągają często są powodem
do drwin i żartów a ich autorami są ci, którzy na ten temat nie mają
zielonego pojęcia. Są też istoty, które nie chcą by człowiek
rozwijał się wyżej, gotowe są zrobić wszystko aby przeszkodzić mu w
jego drodze. Tak działają upadli aniołowie podczas, gdy mędrcy nigdy
z nich nie drwią, nie zawieszają na nich ciężkiego jarzma zdając
sobie sprawę, że ich proces i tak jest sam w sobie zbyt ciężki. Czym
wyżej człowiek rozwinięty tym wyżsi rangą upadli aniołowie
towarzyszą u jego boku, stają na drodze w najmniej oczekiwanych
chwilach, w niczym nie pomagają wręcz przeciwnie: obwiniają,
zarzucają kłamstwami, wytrącają z równowagi, zakłócają prawdę,
wiarę, wyrywają z serca każdą kroplę nadziei.
Dużo ludzi młodych a i nie brakuje tych starszych nie ma ochoty
systematycznie pracować nad sobą lecz chcą szybko wzrosnąć, ta grupa
jest najbardziej niebezpieczna, konfliktowa, tryska gniewem,
strachem, nienawiścią. W każdej sytuacji wiedzą lepiej i narzucają
każdemu swój punkt widzenia.
Zwróć uwagą czy pogoń za sukcesem, dobrami materialnymi i powodzenie
innych nie wytrącają cię zbyt łatwo z równowagi?
Jeśli tak, musisz wiedzieć, że twój ładunek emocjonalny trawi twoje
siły, domaga się uleczenia i uwolnienia. Nadszedł czas na zrobienie
z samym sobą porządku zamiast atakować innych.

Oświecenie zdobywa się mozolną pracą, trzeba usunąć wszystko co
stawia nam opór, narodzić się w pełni światła, w którym ukryta jest
doskonałość. Tak jak wspomniałam, dużo ludzi chce szybkiego wzlotu,
zbyt szybko zmieniają swoje oblicze w zależności od potrzeby, co
jest bardzo niebezpieczne. Najgorzej wychodzą na tym ci, którym
zupełnie brakuje duchowej wyobraźni, nie mają pojęcia o podstawowych
prawach kosmicznych, swoją pracę zaczynają od wyrafinowanych
strategii, często znalezionych na internecie lub w innych książkach,
zaczynają od zaawansowanych poziomów nie mając pojęcia jakie te
informacje zasiewają wartości, nie ważne czy są dobre czy złe? Nie
mają najmniejszego pojęcia, gdzie zostały zamazane granice prawdy i
kłamstwa, biorą do ręki nie to co jest prawdziwe, ale to co im się
lepiej podoba. Zanim się za coś weźmiemy zastanówmy się co jest
rzeczywistością a co złudzeniem ?
Młodzież rozwija w sobie moce, które nie mają nic wspólnego z
mistyką dotyczącą Istoty Boga.
Prawdziwa mistyka jest lustrem doświadczeń mistycznych
swojej natury, która odnosi się do objawienia siebie i
swojego życia poprzez wszystkie życiowe, ale własne
doświadczenia. Człowiek musi mieć zdolność do rozróżniania
czy idzie dobrą drogą czy złą, czy naprawdę interesuje się
Bogiem oraz czy czuje swoje serce, które już nie uległe żadnym manipulacjom, nie ma w sobie pragnienia
władzy.

Tymczasem Pan Jezus mówił uczniom o tym, że będzie wydany w ręce
grzeszników, że ubiczują Go, oplują, zabiją, lecz trzeciego dnia
zmartwychwstanie. Tego ostatniego zdania uczniowie jakby nie chcieli
usłyszeć, ale poruszyło ich to, że zabiją Go. Piotr wziął Pana
Jezusa na osobność i powiedział:
"Nie mów tak!
A co z nami?"
Pan Jezus powiedział Piotrowi straszne słowa:
"Zejdź mi z oczu, szatanie!
Jesteś mi zawadą.
Wciąż myślisz po ludzku,
nie po Bożemu."
(Mt 16, 23)
Człowiek duchowo rozwinięty uświadomi sobie pewne rzeczy do końca,
zgadza się z Wolą Bożą bez względu na ciężar doświadczenia,
cierpienie, ból, udrękę, znieważenie, poddaje się ciężkiej próbie,
chociaż się lęka to jednak uświadamia sobie istotę tych zdarzeń w
swojej mistycznej podróży. Wie, że tylko ciężkie doświadczenia
otworzą najgłębsze pokłady świadomości. Brzmi to przerażająco, nowa
bolesna perspektywa i nowe horyzonty poprzez cierpienie. Tak,
cierpienie jest kluczem do najwyższych Boskich pokładów.
Jezus wiedział, że człowiek musi wiele wycierpieć zanim zostanie
wywyższony.
"Jeśli ktoś chce
iść za mną
niech się zaprze samego siebie,
niech co dnia bierze krzyż swój
i niech mnie naśladuje."
Zdawał sobie sprawę, że jest Synem Bożym lecz kazał milczeć uczniom
kiedy go rozpoznawali:
"Za kogo uważają
mnie tłumy?
Oni odpowiedzieli
za Mesjasza Bożego."
Wtedy napomniał ich surowo i przykazał, żeby nikomu o tym nie
mówili. Uczniowie mieli milczeć po to aby Mesjasza Bożego nie
utożsamiano z potęgą, z nadzwyczajną mocą tylko ze słabością,
odrzuceniem, otwarcie mówił jaki będzie Jego ziemski koniec;
cierpienie, śmierć przez ukrzyżowanie uważane za największą
zniewagę. Ta słabość później okaże się zbawienną mocą.
Dlaczego Jezus wskazał na słabość a
nie na moc?

To pytanie jest ważne, ale każdy musi znaleźć sam odpowiedź
i sam musi zadecydować czy chce nieść krzyż?
Tak dużo ludzi pracuje nad sobą by podnieść moce Chrystusowe,
niestety najczęściej chcą tylko posiąść Jego moce, krzyża już dzielić z Nim
nie chcą.
Są jeszcze tacy, którzy przypominają sobie cierpiącego Jezusa w
chorobie, nieszczęściu, w utrapieniu, wówczas w swojej słabości
zaczynają doceniać słowa Jezusa. Przywołują Go na pomoc. Tylko ten,
który całym sercem współuczestniczy w krzyżu Jezusa znajdzie
ratunek.
W krzyżu jest życie, ochrona, i
wielkie szczęście.
W krzyżu jest zbawienie duszy, nadzieja i chwała.
Tych, którzy przed tym uciekają, nie rozumieją, potraktujmy jak
dzieci, chcą tylko śmiać się i bawić, przeżywają swoje marzenia i
wizje, z góry mają upatrzone miejsca... i nawet nie wiedzą, że
prawda wygląda zupełnie inaczej, dla każdego ma inny wymiar i zawsze
przerasta człowieka wyobrażenie.
Jeszcze kilka słów do tych, którzy nie chcą zrozumieć znaczenia
krzyża; gdziekolwiek pójdziesz, cokolwiek w życiu będziesz robił,
bez względu czy będziesz czuł się szczęśliwy to jednak musisz się
liczyć z tym, że na każdej drodze czeka na ciebie krzyż ... i nie jest
to kara tylko klucz do wieczności. Póki będziesz żył Bóg będzie
zsyłał w twoje życie różne doświadczenia, które nie obejdą się bez
cierpienia. Im wyżej staniesz na swoim stopniu doskonałości tym
cięższy krzyż wyrośnie przed tobą. Nieś go cierpliwie a cały jego
ciężar przenieś w ufność Bożej Miłości.
Tylko krzyż pokona twoje ciało, zapanuje nad jego rządzami, pomaga
znosić zniewagi, trudności, straty, nie chce nic dla siebie tylko
dba o dobro innych.
Tylko ten zrozumie działanie Boga, który pochyli się nisko przed
krzyżem.

Fałszywe zrozumienie Boskich rzeczy powoduje napięcia między różnymi
grupami: religijnymi, społecznymi, którzy fałszywie rozumieją
"status grzesznika", słowo miłosierdzie, zbawienie. Ich światopogląd
nie przyjmuje pojęcia grzechu i Boga, który może smutno doświadczyć
człowieka za jego nieracjonalne działania.
Bóg nie potrzebuje tłumaczyć się przed nami: dlaczego cierpimy?
Bóg żąda aktu wiary. Wiara jest zaufaniem Bogu nawet w cierpieniu i
udowadnia, że dobro zwycięża.
Fałszywa ideologia prowadzi do śmierci duchowej. Człowiek buduje
własną fałszywą tożsamość, idzie za głosem siły mitu i zamiast
utrwalać odwieczne prawdy wczepia się w "dziwny nurt", który coraz
bardziej odcina go od świata prawdziwego ducha. W dzisiejszych
czasach wiele rzeczy dokonuje się automatycznie poprzez internet,
książki, jest to bardzo niebezpieczne, zwłaszcza kiedy nasze
niedojrzałe dzieci przejmują w swoje ręce różne wróżki i
pseudo-duchowi nauczyciele, którzy obniżają dla dzieciaków swoją
cenę za usługę a nawet karmią je swoją wiedzą za darmo. Szczególnie
ważne jest to w wieku dojrzewania i tak zbyt trudnym, bolesnym dla
dziecka i rodziców. W tym czasie ich kontakty z osobami, które nagle
wcielają im inne wartości, zupełnie inne niż do tej pory
przekazywali im rodzice, opiekunowie mogą doszczętnie zniszczyć
psychikę młodego człowieka.
Ci królowie "niebiańskiego" porządku na
Ziemi często robią tym młodym ludziom "wodę z mózgu", zamiast
uwolnienia serwują im dużą porcję chaosu. W krajach zachodnich
osoby, które udzielają porad duchowych dziecku bez zgody rodziców są
karane. Jest to narzucanie swoich praw, obyczajów, religii i nie
zmienia faktu, że ktoś zaświadcza o swojej wewnętrznej sile,
mądrości. W wieku kiedy kształtuje się osobowość odbiór świata jest
mocno emocjonalny, może stać się początkiem do psychicznego
spełnienia lub nie, stąd też tylu młodych ludzi później buja w
obłokach, zatraca w sobie prawdziwą rzeczywistość; zamiast otworzyć
dziecku, nastolatkowi mistyczne wrota można otworzyć mu drzwi do
szpitala psychiatrycznego.
W chwili mojego przebudzenia byłam już osobą dojrzałą, wydawało się
ukształtowaną a jednak mistyczne doświadczenia wywarły na mnie
olbrzymie wrażenie. Był nawet bunt i złość do całego świata, zanim
zrozumiałam podstawy mojego prawdziwego bytu zeszły długie miesiące.
Dlaczego tak się działo: zrozumiałam, że to co serwował mi dotąd
świat było mocno zakłamane a to co miało być nieprawdą okazało się
prawdziwe. Zanim uwolniłam wszystkie stare wzorce zeszło troszkę
czasu.
Nie pozwalajmy aby nasze dzieci przygotowywli do duchowego życia
tacy nauczyciele, którzy mogą "zdrowo namieszać" im w głowach a w
dodatku jeszcze na nich zarabiają. Przyjdzie czas kiedy się same
otworzą, znajdą również swojego przewodnika: kiedy uczeń gotowy
przychodzi jego nauczyciel. Modne tak dzisiaj szukanie własnych
poprzednich wcieleń, które później wdzierają się w ludzką
wyobraźnię, utożsamiają się z osobą i zatruwają życie a nawet
kontrolują umysł nie tylko dziecka, to można zauważyć nawet w
rozmowie z dorosłymi najczęściej bywają manipulacją aby nadać sobie
ważności. W chwili obudzenia się wyższych energii poprzednie
wcielenia same się ujawnią, zobaczymy filmy z poprzednich żyć.
Uczenie dzieci wizualizacji i kształtowanie umysłu za pomocą innych
metod burzy święty porządek kształtującego się człowieka, który
powinien rozwijać się naturalnie zamiast wspierać w ten sposób swoje
myślenie - wyobraźnię, podsycać działania. To są potężne duchowe
pułapki dla naszej świadomości. Wyślijmy swoje dzieci na łono
przyrody, które otworzy prawdziwe życie i cudowne prawdy a nie
wbijajmy w świat, który jest kontrolowany przez innych w celu
robienia z nas robotów. Nie bądźmy zbyt ambitnymi rodzicami, którzy
muszą swoje dziecko przysposobić do bycia supermenem, władającym
kilkoma językami... super sprawnego, super inteligentnego, nie musi
się zamanifestować na wszystkich życiowych polach bo wcześniej czy
później w tym natłoku zajęć zupełnie zgubi duszę. Zdolności, talenty
są już gotowe w każdym człowieku, każdy ma swoje i u każdego pojawią
się w swoim czasie w chwili kiedy przebudzimy w sobie prawdę. W
natłoku ziemskich zajęć może się zdarzyć, że nigdy nie dowiemy się
prawdy o sobie, kim naprawdę jesteśmy? Wejdziemy w zaplanowany z góry szablon i nasza osobowość wcieli się w zbiorową
świadomość.

Inicjacje, są tacy ludzie,
którzy w swoim życiu inicjują dualistycznie - w obie strony
aby tylko jak najmocniej pobudzić swoje moce, swoje rządze,
duchowe i materialne. Najgorzej jest z tymi, którzy nie mają
żadnego rozeznania duchowego, są zbyt słabi, odwiedzą
upatrzoną grupę, sektę, i już na pierwszym spotkaniu
są gotowi na
wszystkie propozycje, powtarzają słowa inicjacji, przysięgi tym
samym zakładając sobie kajdanki. Wiele inicjacji leży w interesie
prowadzącego, nauczyciela, guru, przyłączają ludzi do swojej
świadomości, wprowadzają masową hipnozę a prawdziwe oświecenie to
wolność i możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. To nie myśl
guru, czy innej osoby powinna być dla nas decydująca, to głos
naszego serca powinien być naszym drogowskazem.
Jeszcze bardziej opłakany jest stan człowieka, który nie kieruje się
już swoim tokiem myślenia, działania tylko we wszystkim naśladuje
swojego guru i jeszcze odsyła innych pod jego opiekę - "posłuchaj co
on mówi, zobacz co on robi" ... etc ... owszem należy zwrócić uwagę na
inne propozycje, jeśli wydają się nam mądre i potrzebne możemy z
nich skorzystać, ale nie wolno dać sobie wyrwać własnego
postrzegania, głosu intuicji, rozsądku bo nigdy nie otworzymy
własnej mistycznej siły tylko będziemy kroczyć za innym
śmiertelnikiem, który przejmuje władzę nad naszymi zmysłami. Bóg dla
każdego z nas ma swoją indywidualną propozycję. Obudź się i
skorzystaj z danego ci boskiego daru. Twoje zakopane talenty i
zdolności też skrywają w sobie mądrość, więc doświadcz własnych
darów.
To my sami powinniśmy wiedzieć co nam naprawdę jest do życia
potrzebne - sami napełnijmy i ożywmy swoje siły,
uszlachetnijmy i ukierunkujmy ... bo może to ty jesteś tą
specjalną osobą, największą tajemnicą. Nie napełniaj do końca swojego kielicha cudzym napojem,
bądź gotowy na przyjęcie swojego. Bądź otwarty na wszystko co ci
życie zaoferuje a nie uciekaj pod płaszczyk guru, który obiecuje ci
tylko szczęście i radość. Już w samej takiej ofercie jest kłamstwo.
Droga do oświecenia jest pełna trudu i nawet Bóg nie obiecuje, że
będzie łatwo. Zdolność od odsuwania się od problemów sprawia, że
trudno dojść do porozumienia z samym sobą, człowiek nie dojrzewa,
zachowuje się jak małe dziecko uciekając od prawdziwych podarunków
życia. Po to narodziliśmy się na Ziemi aby zrozumieć ból,
cierpienie, współczucie, wnieść w siebie zrozumienie dla całego
życia; kto ma odwagę by przestąpić granice takiej rzeczywistości
jest już gotowy na tajemniczą mistyczną podróż. Już jest ugruntowany
w swoim indywidualnym bycie i może tkać swój wzorzysty płaszcz.
Nie stąpaj zbyt długo po chłodnej wodzie, sprowadza do ciebie
rozkosz, ale nie pozwoli ci się odrodzić, Feniks odrodził się z
popiołów poprzez ogień, który dał mu wolność bez granic (LINK!).
Żeby Was rozpoznali nie bądźcie nijacy,
bo to nie wiadomo - co to i skąd to,
... powtarzam słowa listu od Anioła Kościoła w Laodycei:
"Wiem, że nie jesteś zimny
ani gorący. Obyś wreszcie był
zimny albo gorący.
Ponieważ jesteś letni,
pocznę cię wypluwać
z ust moich."
(Ap 3, 15-17).

Sekty, każda z nich opiera
się na jakiejś inicjacji, przysiędze. Od człowieka, który to
inicjuje żąda się dozgonnej wierności. Często osoba ucieka spod
takich skrzydeł, ale inicjacja idzie razem z nim. Energia ma swoje
prawa, co się raz przyklei może pozostać z nami na bardzo długo,
często powraca jak bumerang w najmniej oczekiwanym dniu a my nie
możemy zrozumieć - dlaczego tak się
dzieje?
Ot, rządzą tu kosmiczne prawa.
Obecny kosmiczny czas ostrzega aby zbyt naiwnie NIKOMU nie
inicjować. Należy rozpoznać samego siebie bez zniekształceń. Musimy
być jałowi i czyści, bez żadnych obcych fantazji, emocji, wiedzieć
czego tak naprawdę chcemy i prosić Ducha Świętego aby nas wypełnił
Światłem Chrystusowym, które da nam jedyne życie.
Wszelkie przekazywanie mocy drogą inicjacji mogą mieć odwrotny
skutek od tych oczekiwanych. Mają podstawę czysto umysłową, zamykają
człowieka serce. Mocniej zaczyna pracować nasze ciało mentalne i
zamiast przemieszczać się w stronę Boga idziemy w przeciwnym
kierunku. Wszystko co wkładamy w siebie jako koncepcję intelektualną
jest zagrożeniem dla duszy.
W drodze do Boga ważną kwestą jest miłosierdzie, prawdziwe
zrozumienie miłowania i wybaczenia. Jeśli człowiek twierdzi, że Bóg
Miłosierny wybaczy mu wszystko co zrobi na Ziemi bez uczucia skruchy
i prawdziwego żalu za swoje postępowanie już jest w poważnym
kryzysie duchowym. Tylko nasze odczucie odbudowania naszych win
zmaże nasze pomyłki, odbuduje światło ducha.
Źle pojęte Boskie prawa szkodliwie blokują rozwój człowieka,
fałszywie usprawiedliwiają, nie nadają im właściwego toku myślenia.
Ludzkość już przeżyła swoją katastrofę fałszywego myślenia dawno
temu w Raju. Dlatego Bóg Miłosierny wygonił Adama i Ewę za ich
nieposłuszeństwo.
Dlaczego nie było dla nich zmiłowania?
Wstępujemy w czas wielkiego przyśpieszenia i potężnej transformacji
ale musimy wstąpić w ogień, który przekształci każdą płaszczyznę
naszej istoty. Prawdziwy kruszec musi być obrabiany w ogniu, tylko w
ten sposób może być uszlachetniany, da dostęp do ukrytej siły, tylko
zatopieni w burzy ognia zostaniemy przemienieni po wszystkie czasy.

W chwili kiedy w człowieku budzi się wielka transformacja będzie
doświadczony Fioletowym Płomieniem. To będzie chrzest ognia z góry.
Nie lękajcie się jego mocy, jego żaru bo was już nic nie jest w
stanie zniszczyć a tylko uszlachetni i nakarmi swoją miłością.
Pamiętam dzień, zostałam zatopiona w fiołkowej mgle, nie
umiałam jeszcze wtedy rozeznać - co się dzieje, brakowało mi
na ten temat wiedzy, zrozumienia? W ułamku sekundy rozpętała
się wokół mnie mistyczna burza, uderzały we mnie purpurowe
pioruny, zmierzyłam się z nawałnicą, o której wcześniej
nawet nie słyszałam. Było to niezapomniane zjawisko i
zaproszenie do podróży w nieznane. Przeżyłam niezwykłe
doświadczenie i prawdziwą moją inicjację w chwilach kiedy
oczyszczałam wszystkie brudy swojego życia, w
wielkim żalu i bólu oddałam się w ręce Boga, zrozumiałam swoje
błędy, szczerze żałowałam. Natychmiast znalazłam drogę w labiryncie
własnego umysłu, dotarła do mnie galaktyczna świadomość.
W potężnym
ogniu, którym zostałam oblana od głowy do stóp ujrzałam piękno i
doskonałość nieznanego mi życia, wspaniałą przestrzeń czystego
światła, które od tego dnia zaczęło mnie inaczej kształtować. W tym
wielkim ogniu nie czułam strachu, udręki, bólu tylko wielkie
zdziwienie i oczekiwanie na coś więcej. W jednej sekundzie objawiła
mi się niezliczona ilość mistycznych form. Niewidzialny projektor
ukazał mi świat, którego nawet nie byłam w stanie wymarzyć.
Przebudziłam w sobie pokłady niewidzialnych sił i w jednej chwili
zrozumiałam na czym polega prawdziwa magia i moc Boża.

Wszyscy zastanawiamy się jak wygląda ostatnia stacja na drodze
naszego oświecenia. Jeśli miałabym wyrazić swoją opinię
powiedziałabym, że jej nie ma. Kiedy już myślimy, że osiągnęliśmy
wysoki poziom, wydaje nam się, że siedzimy na najwyższej fali to
jednak szybko postrzegamy nowe niezbadane przestrzenie, czym wyżej
wspinamy się po drabinie świadomości tym mniej wiemy, bardziej
widzimy swoją niedoskonałość i nicość. Ci, którzy twierdzą, że
osiągnęli już na drodze swojego duchowego rozwoju wszystko, jeszcze
nie rozpoczęli swojej duchowej podróży.
Wspinasz się wysoko, wchodzisz w większą mądrość, ale jesteś bardziej
samotny, nie ma prawie nikogo kto by cię zrozumiał. Ludzie wolą
sycić się bogactwem, pieniądzem a nie mądrością i prędzej zwracają
oczy na tych, którzy nie poświęcają uwagi na szukanie i poznanie
Boga tylko na ziemskie szczęście. To ich starają się naśladować.
Pomimo, że piękno Nieba można opisać kilkoma słowami: radość,
piękno, miłość, bogactwo, prawda, pokój, sprawiedliwość, wolność to
jednak kiedy przekraczamy niewidzialne bramy doświadczamy
nieziemskich stanów, czujemy się jak w cudownej podróży w zupełnie
nam nieznanej krainie tysiąca baśni. To co nam oferuje Bóg jest nie
do opisania. Kiedy już myślimy, że wszystko zobaczyliśmy nagle
wyłania się coś nowego, zdumiewającego co odbiera nam ludzkie
zmysły.
Tylko my ludzie musimy wiedzieć jak dotrzeć do Nieba aby to wszystko
dostać na własność.
Moja odpowiedź brzmi: pokora, skromność, cierpliwość,
sprawiedliwość, miłość a wtedy będziemy świętować własny festiwal
obfitości. To my otwieramy drogę do Nieba.
Jezus mówił:
"Jestem drogą,
prawdą, życiem."
Oczywiście, żaden człowiek nie osiągnie pełnego Nieba żyjąc w naszej
ziemskiej rzeczywistości, jednak warto się potrudzić, żyć w
czystości by ujrzeć ten tajemniczy i wspaniały Boski świat, kiedy
przyjdzie na to czas.

6 May 2010
WIESŁAWA
|