
Jak zrzucić z siebie stare łuski, zaszyć się w ciszy swojego serca
skoro człowiek wyraźnie chce walki i prowokuje do tego innych ludzi,
nie ważne czy ich zna czy nie; ważne, że gdzieś wyładuje swoje
nerwy. Zawsze naprędce można takiemu dorobić biografię, jeśli
brakuje faktów są pod ręką sny, wizje i zdolność
jasnowidzenia.
Dzisiaj każdy ma sny, wizje i każdy prorokuje... najchętniej na temat
swoich bliźnich.
Uwielbiam dzisiejszy bardzo modny refren, który śpiewa coraz większa
grupa ludzi: "od tej osoby czuję złą energię, wypiła ze mnie całe
życie, uciekajcie od tej bo wam zrobi krzywdę, nie ma w niej
miłości, z tego miejsca promieniuje zła energia, to siedziba szatana
... etc", prześwietlają każdą osobę, sytuację, każdy cudzy kąt,
udzielą o drugim każdej informacji, są chętni nawet nie proszeni do
dania każdej nauki, lecz nie umieją nic sensownego powiedzieć o
własnym wnętrzu, nie umieją udzielić lekcji sobie samym.
A ja tym wszystkim mówię:
włączcie sobie własny duchowy kompas
i udajcie się na poszukiwanie własnego ducha,
zamiast miotać się i plątać cudze nici przeznaczenia.
Walczyć powinniśmy ze złem, a nie z drugim człowiekiem. Nie jest to
manifestacja miłości i stworzenia własnej harmonii. Również każdy z
nas powinien szukać najważniejszych odpowiedzi w swoim sercu, a nie u
ziemskiego mistrza (to jest już mój
refren i powtórzę go jeszcze wielokrotnie), a kiedy ten nie
spełnia oczekiwań danej osoby, to uczeń bierze się do roboty i
porządnie przeszkoli mistrza, dostanie taką szkołę, że zapamięta do
końca życia. Już od dawna wiadomo, że nauczyciel to niewdzięczny zawód,
od dawna znane jest powiedzenie, kiedy ktoś komuś życzył źle, mawiał:
"obyś cudze dzieci uczył".
Taki człowiek, który przychodzi w roli ucznia lecz sam poucza
nauczyciela ma jeszcze daleką drogę przed sobą. Oparty na strachu,
niepokoju, wiecznym niezadowoleniu, zawsze umie znaleźć właściwą
ofiarę zamiast zgłębić tajemnicę miłości do siebie.
Dlaczego do siebie?
Ponieważ taki człowiek najmocniej krzywdzi nie tą drugą osobę tylko
sam siebie. Tacy ludzie nie tylko nie są na drodze rozwoju duchowego,
ale robią wszystko aby nigdy na tą drogę nie wejść.

Każdy z nas jest czarodziejem własnego życia, sami kujemy własny los
własną dłonią, sami domykamy swój wzorzec i czy zamkniemy się we
własnym kole, czy go rozerwiemy i wyjdziemy na wolność z własnego
więzienia jest tylko w naszych rękach.
Nasze sny i wizje są fotografią i życiem naszego ducha i należy
uczyć się czerpać z nich wskazówki...
A NIE SZKOLIĆ NIMI BLIŹNICH, tylko przy ich pomocy możemy rozwiązać
własne poplątane nici losu, dzięki ich mądrości uwolnić się z
własnego chaosu. To są klucze do naszej osobistej twierdzy (tutaj
kłania się literatura Pana Junga). I dobrze jest poczytać
zanim ktoś wyprodukuje następne życiowe nonsensy, które zastawią
pułapkę tylko na producenta.
To twoje wnętrze cię ostrzega i
krzyczy głośno,
daje ci rozpaczliwe znaki
abyś się zatrzymał i przeanalizował własne działania
bo znowu się pakujesz w kłopoty!
Ale lepiej sobie wytłumaczyć, że ten sen ma coś wspólnego z osobą na
drugim końcu świata, której się nigdy nie widziało na oczy.
Wspaniały argument do walki, do zniesławienia innej osoby?
Czego to nie można dokonać oczami jasnowidza, czy swojej wspaniałej
intuicji? Aby tylko takich wizji nie zaczęli doświadczać nasi
politycy, bo w tym przypadku bez armat się nie obędzie.
Czy to Bóg daje takiemu człowiekowi
swoje dary,
które służą mu do unicestwienia innych?
Bóg nigdy nie zniesławi drugiego człowieka, poczytajcie sobie dobrze
Objawienia Maryjne, Jezusa (tylko
te prawdziwe) i dobrze przeanalizujcie czy tam coś takiego
w ogóle kiedykolwiek miało miejsce?
Jeden i drugi,
skoro ty otrzymujesz wskazówki z nieba
na temat danych odnośnie drugiego człowieka
to lepiej szybko zrezygnuj z tego kontraktu,
póki nie jest za późno!
Zastanów się nad swoim działaniem,
nie ubliżaj Panu Bogu!

Płyniemy po życiu, a może lepiej powiedzieć po wielkim cyklu czasu,
a w nim zanika czas i przestrzeń, przeszłość stapia się
z przyszłością, mieszają się wszystkie okresy życia, biografie ludzi,
sytuacje społeczne, religijne a my - ludzie musimy w tym wszystkim
się odnaleźć. Dzięki temu tworzymy eteryczną formę myśli i obraz
samego siebie. Nasze życie rzucone na wiele różnych płaszczyzn
zostaje poddane dokładnemu sprawdzianowi, buduje nowy fundament ...
później mury i to czy będziemy chodzić po dolinach, czy wejdziemy na
szczyty jest w granicach naszych prawd jakie w sobie nosimy.
Od nas zależy
czy nasz dom będzie stał na równinie
czy na wysokiej górze.
Czy jego fundament będzie na ruchomym piasku
czy na twardej skale.
W życiu najbardziej dręczy człowieka: jego własny upór, pycha,
wszystko czym się definiuje i czym definiuje innych. Definicja
zawsze tylko ogranicza. W ten sposób budujemy własne płoty dla
własnej świadomości. Grodzimy własną twierdzę a nie twierdzę
sąsiada.
W chwili mojego rozrywania koła, wychodzenia na wolną przestrzeń
miewałam takie chwile wzlotów i zatrzymania, które stały przede mną
niczym wały przeciwpowodziowe, szczególnie kiedy rozpoczęłam
poszukiwanie Boga na wielu drogach. Wchodziłam do wielu mieszkań,
otwierałam różne drzwi, różne pokoje.
Jaki był efekt tych poszukiwań?
Wszędzie odkrywałam Boga, nie tylko w religii chrześcijańskiej,
znalazłam Go również we wszystkich innych kościołach, w różnych
kulturach, w ludziach mówiących różnymi językami, o różnych kolorach
skóry, odmiennym wykształceniu, gdziekolwiek bym się nie znalazła
dostrzegałam ukryte boskie tajemnice, wpisaną w życie boską mądrość
i na tym tle żyjących mistyków
(jedynie niektóre odłamy buddyzmu, który raczej jest filozofią
życia niż religią, nie rozpoznają ani Boga ani piekła). Lecz
dobry uczeń buddyzmu zna doskonale kosmiczne prawa i umie je wcielać
w życie.
W życiu człowieka ważną rzeczą jest stworzyć świetliste ciało i
połączyć go z kosmiczną fontanną wszechświata. Jeśli otworzymy się
na tą moc otwieramy na początku siedem płaszczyzn świadomości,
zintegrujemy wszystkie własne światy (siedem
głównych czakr) i chociaż to dopiero fundament już
rozszyfrujemy tajemnicę życia i śmierci.
Wykorzystaj całą wiedzę, własne sny,
wizje
jako dostęp do prawdy o samym sobie,
wysłuchaj cichego szeptu własnego ducha.
Wsłuchaj się o co cię prosi? !

Wzlot człowieka, przejaw światła w sobie, szukanie i tworzenie
czegoś nowego zgodnego z naturą życia, połączenie z czymś co już
dawno zostało wymyte z naszego punktu widzenia to jest prawdziwe
przeznaczenie każdego z nas. Przychodzi właściwy dzień, wpływa w
człowieka uniwersalna rzeka, proponuje wszystkie możliwości, w tym
czasie przechodzimy również wielki życiowy test.
Niebo proponuje nam bezwarunkową miłość, całkowite oddanie - w tym
doświadczeniu na naszej drodze stanie wielu żebraków, instytucji
charytatywnych, ludzi potrzebujących różnej pomocy, wokół nas zrobi
się tłoczno od tych, których zazwyczaj unikamy ... bo brudni,
wykolejeni, nie pasują do naszego wizerunku, boimy się aby ich
grzechy nie zniszczyły naszej świętości. Tłumaczymy się, że nie
możemy pomóc chorym bo nam z żalu serca pęka, więc lepiej jest ich
unikać.
Ziemia dostarcza innych darów, bardziej wyrafinowanych, kuszących i
wręcza nam zupełnie inne propozycje, które brzmią jak cudowne
reklamy z najlepszych magazynów. Wpadają nam do rąk niespodziewane
podarunki, możliwości budzenia i tworzenia własnych indywidualnych
mocy, nagle wielu ludzi przekonuje nas, że to my sami jesteśmy
bogami. Kto da się zwieść i w to uwierzy, marny będzie jego los.
Przy tym straganie stoi długa kolejka, z której już z daleka słychać
podziwy, samozachwyty, demonstracje miłości - oj, zgubna to szata!

Wielu kupi to wszystko dla siebie, ponieważ głupota zawsze karmi się
głupotą. Człowiek mądry zatrzyma się, ponieważ rozumne serce szuka
wiedzy. Wielu ludzi posłucha głosu rozsądku, pójdą do mądrzejszych
po rady, poproszą o pomoc Boga. Mędrcy ostrzegają przed takimi
darami, lecz dużo ludzi takie ostrzeżenia zignoruje, wyśmieje,
wyszydzi i tak swoje zrobią.
Kto wejdzie na tą drogą szybko dostaje do ręki właściwe narzędzia:
podręczniki, nauczyciela i ćwiczy jak uczynić z siebie supermena.
Nierzadko zadziera nos i śmieje się z tych co w pokorze kroczą
małymi kroczkami, ścieżkami wąskimi i nierzadko ciernistymi, o które
ranią sobie nogi i nie widać w ich życiu sukcesów, tylko przedziera
się cierpienie, samotność, zaduma. Jednak człowiek mądry uważa na
wszystkie swoje kroki. Człowiek nierozsądny, leniwy uwierzy we
wszystkie zakłamania, ponieważ nie chce mu się samemu wszystkiego
badać, solidnie popracować, więc wierzy każdemu na słowo, aby tylko
szybko do przodu i na łatwiznę.
Pamiętajcie:
pokora poprzedza chwałę
a pycha kroczy przed upadkiem.
Oczywiście sama też wpadłam w tą pułapkę. Na początku mojego
poszukiwania naczytałam się, jak to szybko można być
jasnowidzem, uzdrowicielem, wychodzić z ciała, być
człowiekiem sukcesu, jak szybko zarobić pieniądze, zapewnić
sobie i innym wielki dobrobyt. To wszystko było takie proste
i w zasięgu mojej ręki. Wystarczyło poczytać "Kurs cudów" czy inne magiczne dzieło i po problemie.
Pamiętam dzień kiedy osobiście przystąpiłam do dzieła, według
książkowej instrukcji, zapaliłam świece, zasiadłam do medytacji i
zaczęłam wizualizować krok po kroku swoje nowe wcielenie. Nawet nie
wiem czy tak popracowałam pięć minut ... nagle ujrzałam przed sobą
bose stopy i rąbek białej szaty a w sercu usłyszałam głos: po co ci
to wszystko? Przecież możesz więcej i idź po to, nie ograniczaj
siebie, szukaj prawdziwej mądrości". W tej samej chwili otworzyłam
szeroko oczy i już nigdy więcej nie powróciłam do tych ćwiczeń. Była
to potężna lekcja chociaż trwała kilka sekund; doświadczyłam swojego
obecnego położenia i poznałam czego ode mnie oczekuje Bóg. Swoim
otwartym gestem nieoczekiwanie obalił mój stary system i moje
prymitywne myślenie. I chwała mu za to!
Natychmiast zrozumiałam:, że mam wybór i mogę wybrać każdą z tych
dróg, a niebo mi nie przeszkodzi skoro już taką podejmę decyzję. Ale
wejdę w nowy zaklęty krąg, który może będzie gorszy od tego
pierwszego.

Wszystkie minione doświadczenia, problemy, blokady mojego małego
rozumu produkowały we mnie własne prawdy. Nasze medytacje powinny
być spokojem, ukojeniem, dostrojeniem się do Boskiej natury. Parciem
na własny umysł, kiedy zbyt mocno pragniemy swoich zmian możemy
rozwalić naturalne subtelne konstrukcje i zamiast na spokojny ocean
świadomości nasza łódź popłynie w głęboką podświadomość i będzie nią
miotać na wszystkie strony, bo tam zostajemy tylko sami ze swoją
łodzią, w dodatku bez wioseł. Z początku nawet będzie to zabawne,
fala unosi, kołysze, a wokół śpiewają delfiny, dopóki nie wpłynie na
wielką wodę, której już w żaden sposób nie możemy ujarzmić a do
łodzi podpływają mniej przyjazne rekiny.
Czy się na tej wzburzonej
wodzie utrzymamy... to wielki znak zapytania? Ale wiem na pewno,
wielokrotnie bywa to też zwrotem w naszym myśleniu, w korygowaniu
błędów, zauważamy jacy jesteśmy marni i sami nic nie znaczymy. Jeśli
nie oddaliliśmy się zbyt mocno od brzegu być może uda nam się
samodzielnie powrócić, gorzej jeśli ląd jest już zbyt daleko. Możemy
nie zdążyć na czas zawrócić, może nie nadejść ratunek. Wówczas
człowiek-bóg zaczyna postrzegać wielkość tego Jedynego i prosi go na
kolanach o pomoc. Bywa, że jest tak zatwardziały w swoich uczuciach,
że nadal będzie liczył tylko na własne siły.
Człowiek musi w życiu niejedno wycierpieć, nie jedno zrozumieć a
tego nie da się obejść bez doświadczenia cierpienia, bólu, rozpaczy.
Boska mądrość niby jest w zasięgu ręki, ale schowana jest głęboko
przed człowiekiem. Mądry zada sobie trud i będzie jej szukał, nie
zawierzy temu, który podaje mu ją do ręki bez żadnego wysiłku. Boską
rzeczą jest mądrość ukryć a ludzką znaleźć...
Również nie możemy zaniżać własnej oceny, bo nigdy nie określimy
swojego prawdziwego wizerunku, zablokujemy proces transformacji, ale
musimy zdać sobie sprawę z rzeczywistości.

Kiedy wyraźnie poczujemy, że nasze życie zaczyna się rozpadać,
pękają mury naszych ziemskich marzeń, wiadomo, że nadchodzi fala
oczyszczenia. Musimy umieć przejść przez ten okres bez większego
narzekania, niestety jest to bardzo trudne (...i nawet silny Hiob sobie ponarzekał),
lecz musimy skupić się na właściwym kierunku i własnych życiowych
zadaniach. Nie będzie to proste, tutaj należy zawierzyć Boskiemu
Miłosierdziu, zaufać światłu. Zanim dotrzemy do celu doświadczymy
jeszcze niejednego upokorzenia, wyśmiani przez środowisko,
przyjaciół, często odsyłani do psychiatry, wyzwani od demonów. Od
tysięcy lat jest to najlepsza taktyka szatana, najlepsze narzędzie
do zgnębienia innych. Droga mistyków jest najcięższą jaką można na
świecie doświadczyć, ponieważ jest to droga ciężkiego testu. Często
wołają o pomoc, a ich głos rozbija się echem wśród dolin i wraca z
powrotem... czym sobie zasłużyli, że Bóg o nich nie pamięta i
traktuje w taki sposób?
Bóg obserwuje ich ze swoich szczytów i baczy na każdy ich krok co
uczynią w ciężkich chwilach, czy potrafią wytrwać w trudzie,
cierpieniu i zachować przy tym własne człowieczeństwo, czy
zaprzedadzą duszę każdemu aby tylko słodko żyć. W chwilach ich
zwątpienia bierze ich na własne ramiona i sam dźwiga, dogląda i
karmi własnym światłem, dopóki ten człowiek sam nie zakwitnie i nie
wyda swojego plonu.
"Czyżby nie wziął w obronę swoich wybranych,
którzy wołają do niego we dnie i w nocy,
chociaż zwleka w ich sprawie?
Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę..."
(Łuk. 18:7-8)
Człowiek nie powinien walczyć z drugim człowiekiem, może go upomnieć
ale nie niszczyć. Walczyć można tylko z szatanem, jeśli ktoś walczy
świadomie przeciwko drugiemu człowiekowi, manipuluje i przekręca
swoje słowa jest pośrednikiem szatana, intensywnie odbiera od niego
wskazówki.
Najbardziej ograniczonym złudzeniem są walki religijne, wojny o
przekonania, społeczne uwarunkowania. To sprawia, że nasze cienie
ciągle odbijają się w naszym osobistym lustrze, naładowani
emocjonalnie nie umiemy wyeliminować dotychczasowego punktu
widzenia, mamy zablokowany dostęp do prawdy.

Prawdy szukamy sami a nie czekamy aż ją nam ktoś położy na talerzu,
a jeszcze lepiej weźmie łyżkę do swojej ręki i nas osobiście nią
nakarmi.
To jest życie channelingów: wygodnie rozsiadają się w fotelu i
czekają aż "aniołowie z nieba" przyniosą odpowiedzi w każdej
sprawie, a te już gotowe można tylko dobrze sprzedać.
Kiedy już dawno pozbyłeś się
mlecznych zębów
i żywisz się twardym pokarmem
karm się sam!
Również sam musisz w trudzie i znoju
na ten pokarm zapracować!
Bywają trudne chwile, może ci ktoś pomóc
ale tylko pomóc ... a nie wziąć dozgonnie na swój garczek!
Prawdy szukamy w zależności od naszych potrzeb: jednemu potrzebne do
życia mięsko, drugiemu jabłuszko, a jeszcze inny żyje już energią.
Do szukania prawdy Pan Bóg dał nam potrzebne narzędzia: mózg i serce,
a Ziemia dała wykształcenie. Szczycimy się wysokim IQ, znajomością
języków, ilością fakultetów, mamy w ręku internet, potężne
biblioteki... i jeszcze więcej, dzisiejszy nowoczesny człowiek
potrafi nawet wyjść z ciała i podróżować po wszechświecie jak po
pobliskim supermarkecie..., ale prawdy sam nie umie znaleźć!
Skoro dostajemy maleńką informację, która nas nurtuje
sięgajmy po nasz intelekt i zdrowy rozsądek... i drążmy
głębiej kanał... i to nie tylko w jednym źródle... tylko aż do
skutku. Abyśmy później nie musieli nikogo obwiniać, że nas
zwiódł, że to szatan a my biedne ofiary szukamy
zadośćuczynienia. Aby usprawiedliwić własne nierozsądne
decyzje, najlepiej zniszczyć drania, który
nas zwiódł na złą drogę.

Wyjdź ze swojego duchowego lenistwa i nie idź na łatwiznę. Jak już
napisałam wcześniej: kiedy wchodzisz na drogę duchową dostajesz cały
pakiet za darmo: od Nieba i Ziemi, który wybierzesz będzie twój,
zanim coś podpiszesz przeczytaj dobrze kontrakt, zastanów się, idź
nawet do adwokata, bo później zmiłowania nie będzie ... i nikogo za
swoje decyzje nie wiń, bo nawet jak cię ktoś zwiedzie - Bóg będzie
sądził ciebie! Nie możesz tłumaczyć się w sądzie, kiedy spowodujesz
wypadek, że masz prawo jazdy a nie wiesz co oznacza znak stopu. Za
swoją niewiedzę dostaniesz stosowny wyrok.
Szukajmy tego co jest adresowane do nas, musimy umieć to odebrać;
ważne czy będzie to rezonans czy dysonans. Wiadomo, że dysonans
wniesie w nas brak harmonii i tarcie, co odbije się niemiłym
uczuciem, niechęcią.
Rezonans i dysonans to obosieczny miecz, który przemieni człowieka w
jego osobisty dramat albo w najczystszą energię, tak jak ostry nóż,
zależy do jakiego celu go użyjemy. Tylko od nas zależy czy pokroimy
nim marchewkę czy zabijemy człowieka, sam nóż tego nie zrobi. I
ponownie, na nic przydadzą się przed sądem tłumaczenia, że
poczuliśmy od gościa złą energię.
Nasz rezonans, dysonans wraca tylko do
nas
i staje się naszą odpowiedzialnością.
Oczyszczenie, transformacja, aktywowanie świetlistego ciała - to
jest ścieżka ognia, która niszczy fałszywe struktury. Tylko ogień ma
największe oczyszczające zdolności, przemienia żelazo w złoto, węglową strukturę
człowieka w świetlistą.
Sami musimy ocenić swój proces, nie da się przed tym uciec. Sami
musimy dać sobie szansę aby odegrać właściwą rolę w osobistym
rozwoju i współgrać z Wolą Boga.

Namaste
25 May 2010
WIESŁAWA
|