
Współczesny świat i współczesne nauki, są tylko maleńką
cząstką tajemnic wszechświata. Ludzka wiedza nadal jest
niesamowicie płytka i w żaden sposób nie sprosta wielkim
zadaniom w zrozumieniu Prawd Wszechświata. Ludzkie umysły są
nadal bardzo ciasne. Dopóki człowiek nie nauczy się rozpoznawać
dobra i zła nie położy kresu nieprawidłowym poglądom.
Naukowcy, teleskopy, mikroskopy i naukowe rozprawy ...
jakże śmieszna była w moim mniemaniu wypowiedź pewnego lekarza,
który parę tygodni temu rzekł do mnie, kiedy odwiedziłam chorego
w szpitalu.
- Jakże energia może leczyć? Nic takiego nie zauważyliśmy, a
badamy wszystko dokładnie pod mikroskopem ...
Dziwny sposób myślenia bardzo dobrego specjalisty XXI wieku i
jakże sztywny, jakże w obliczu takich poglądów przeciętny człowiek może dotrzeć do zrozumienia
bezkresnych światów.
Ludzie trzymają się mocno swoich wyuczonych teorii i różnych
kwestii religijnych ...
a te trzymają ludzi w okowach przez całe wieki. W każdej religii
można spotkać podobne sztywne wzorce, a sztywność poglądów nie
pozwala na duchowy wzlot. Ale i ci, którzy już rozpoczęli pracę
na duchowych poziomach wcale nie mniej błądzą. Jakże ciasne są
ich poglądy skoro tyle jeszcze dzisiaj "wyżej rozwiniętych"
istot myśli, że oświecenie osiągną w drodze jednej lub kilku medytacji.
Niektórzy nauczyli się wielu technik,
metod uzdrawiania, posiadają pełne szufladki certyfikatów, są po
różnych szkołach, kursach i sesjach.
Dumni z siebie, bo już wszystko wiedzą, znają odpowiedź na
wszystkie pytania.
Potrafią leczyć wszystkie dolegliwości i co się okazuje?, że
kiedy mierzą się z wielkim problemem, ciągle brakuje im wiedzy.
Mało tego nawet miewają duże problemy z małymi. Nie ważne są
szkoły, nie osiągnie wysokiego poziomu człowiek, który szuka
mądrości i Prawa Boskiego w książkach. Taki stan rzeczy tylko blokuje wyższy rozwój
duchowy.
Rozwój duchowy człowieka przebiega na niezliczonych polach
świadomości..
Najpotężniejsi Mistrzowie potrzebują całego swojego życia aby
wznieść się jeszcze ociupinę wyżej. Czym mocniej ludzkość
rozwija się na tym polu tym bardziej skomplikowany staje się jej
umysł. A różne poziomy rozwoju mają swoje odmienne prawa.
Wszelkie ograniczenia spowodowane wyniesioną nauką stawiają od
razu na tej drodze płot przed wejściem w inny poziom. Śmieszne
jest więc twierdzenie, kogoś ktouzdrawia lub wykonuje inne
usługi duchowe ... umiem to dobrze robić bo uczyłem się w
szkole, mam stopień Mistrza.
Szkoły jasnowidzów ... wznoszenia kundalini ... etc ...
Jest to dziwne jaki wysoki i zadziwiający stopień inteligencji
mieli święci.
Często wcale nie uczęszczali do szkół. Wspaniałym przykładem
była Święta Bernadetta. Ledwo umiała czytać i pisać, nie znała
katechizmu ... ale znała doskonale Prawa
Boskie.

(Święta Bernadetta)
Człowiek XXI wieku, żyjący w wielkiej cywilizacji, w kręgu
naukowców i intelektualistów, może zabrzmi to dla wielu trochę
niedorzecznie, dopiero wzrósł do poziomu ludzkiego.
A kiedy wyjdzie poza ten poziom doświadczy nowej myśli z jej
wszystkimi formami.
Pójdzie wyżej, wzniesie się na jeszcze wyższe pola świadomości.
Koło życia kręci się, nigdy się nie zatrzymuje. W międzyczasie
człowiek miesza w nim wiele swoich myśli, zajęć, emocji, dobrych
i złych uczynków i tworzy z tego "własny
placek". Dlatego każdy z nas jest inny, każdy inaczej się
rozwija.
To co jest dobre dla ciebie nie będzie dobre dla drugiego.
Z buddyjskich nauk wynika, że największe efekty w rozwoju
duchowym osiągają osoby, które ćwiczą się w technice "nie
myślenia", "nie posiadania niczego", "nie pożądania czy
zdobywania". Ćwiczą pustkę. Od chwili kiedy zaczynamy się do
czegoś przywiązywać stajemy się niecierpliwi, próbujemy bronić
własnych interesów, a wtedy w ciało ludzkie wnika duża ilość
problemów.
U ludzi, którzy zaczynają wzrastać na drodze duchowej zaczynają
się problemy z ciałem.
Z początku wyglądają jak ciągłe przeziębienia, bolą mięśnie,
kości, mocniej się pocą, mają uczucie zimna i gorąca...
i nie rozumieją co się dzieje?
Biegają po lekarzach, dostają lekarstwa, które w niczym nie
pomagają a nawet powodują nieprzyjemne odczucia. Jest to sygnał,
że ciało zaczyna się samoczynnie oczyszczać. Dochodzą powoli
inne problemy: bóle głowy, bóle nóg i rąk, w całym ciele coś się
dzieje, zaczynają się huśtawki nastrojów. Kiedy minie faza
oczyszczenia otwierają się kanały i ośrodki energetyczne ... i znowu zaczyna się ból, w ciało wnika większa
dawka światła w miejsce toksyn.
W drodze duchowej towarzyszy człowiekowi również cierpienie.
Tyle niezdrowych dyskusji toczy się na ten temat, tyle krzywych
uśmiechów.
Różne są opinie: jedni nie chcą cierpieć, inni nie chcą dźwigać krzyża ...
są też tacy, którzy nie bronią się i żyją z cierpieniem.
"...Cieszę się w cierpieniach
ponieważ wtedy widzę,
że jestem coraz bliżej Pana Boga,
Źródła Wielkiego Dobra ... "
(Ojciec Pio)
Mała Św. Bernadetta też poznała tajemnicę cierpienia:
"...Za biedę
w jakiej żyli mama i tatuś,
za to, że się nam nic nie udawało,
za upadek młyna, za to, że musiałam pilnować dzieci,
stróżować przy owcach, za ciągle zmęczenie ...
dziękuję ci Jezu ...
"...I za tą duszę, którą mi dałeś,
za pustynię wewnętrznej oschłości,
za Twoje moce i Twoje błyskawice,
za Twoje milczenie i Twe pioruny,
za wszystko. Za Ciebie, że byłeś obecny
i gdy Cię brakowało ...
dziękuje Ci Jezu ..."
I żaliła się Faustyna Kowalska Jezusowi:
" ... Brak
zdrowia wstrzymuje mnie na drodze świętości,
nie mogę spełniać obowiązków, ot jestem takim popychem ... "
A Jezus jej tak odpowiedział:
" ...
Dziecię, prawda, to wszystko jest cierpienie
ale innej drogi nie ma do Nieba,
prócz drogi krzyżowej.
Ja sam przeszedłem ją pierwszy.
Wiedz o tym, że jest to
najkrótsza i najpewniejsza droga ... "
Vancouver
14 Sep. 2007
WIESŁAWA

Pozwolę sobie w tym miejscu zamieścić refleksję
naszego sympatycznego
i jakże duchowo dojrzałego kolegi Radka.
ZWROT W DYGRESJI
A jednak nie
wybraliście słodkiej truskawki, nie wybraliście też
prostego, aż do znudzenia rozumowania Osho, wybraliście
cierpienie, a więc poznanie, bo poznanie jest poprzez
cierpienie.
Witam was również i w tym wyborze. Nie folgujcie sobie w
cierpieniu, nie ma poznania w użalaniu się nad sobą, czy nad
bliźnim, poznanie jest dopiero w zrozumieniu przyczyny
cierpienia, a przyczyną jest podtrzymywanie życia umocnione
poprzez głęboką wiarę. Cierpienie jest wyjściem poza
oczywiste, dlatego wiąże się z poznaniem. Cierpienie jest
podtrzymaniem życia poza horyzont codzienności, życia
prawdziwego, bo nie poznanego. Cierpienie jest zmierzeniem
się z niepoznanym, jest zapanowaniem nad uciskającą nas
siłą. Jest jeszcze niemierzalne, do którego nijak się ma
wszelkie cierpienie. Cierpienie buduje, umacnia nas, tak, iż
niemierzalne nie zagraża nam, cierpienie jest naszym życiem
i jego skutkiem jest prawdziwa radość nowo poznanego,
szczęście, iż oto jesteśmy jednym ze źródłem życia, a nie
jedynie nużącą istotą codziennej powtarzającej się rutyny.
13
wrzesień 2007
Radek
|