Człowiek XXI wieku nie wierzy już w
nic... ani w demony, ani w reinkarnację, ani nawet w możliwość życia
bez potrzeby przyjmowania fizycznego pokarmu. Czemu tak się dzieje?
Ponieważ odszedł od Boga. Tak samo jak nasi politycy kłamią na
każdym kroku i nie brzydzą się siebie z tego powodu, tak samo ludzie
z powodu swoich zimnych serc stali się oziębli na prawdę.
Prawda jest w naszych sercach, ale gdy
ludzie tam nie zaglądają nie mogą jej odnaleźć. Zresztą mieszka tam
coś więcej niż tylko prawda. Znajduje się tam również Tron Boży.
Serce człowieka powinno być gorące niczym słońce, a umysł spokojny
niczym ocean w bezwietrzny dzień, a co mamy obecnie? Ludzie są jak
automaty, które idą z punktu A do punktu B. Ciągle zamyśleni i
pogrążeni w wiecznej hipnozie.
Wielu ludzi mówi, że życie jest
ciężkie i że muszą harować jak woły, aby utrzymać swoją rodzinę i
dzieci. Zapominają o Bogu i skupiają się na rozwiązywaniu problemów
dnia codziennego, ale czy Bóg nie jest rozwiązaniem naszych
problemów? Pamiętajcie, że nie jesteście tutaj po to, aby się martwić
o dobra materialne i spłatę rachunków. O to wszystko dba Bóg! Czy Jezus nie
mówił że:
"Nie martwcie się o
swoje życie - o to, co będziecie jeść i pić; ani o swoje
ciało - o to, w co będziecie się ubierać. Czyż życie nie
jest ważniejsze od pokarmu, a ciało od odzieży? Przyjrzyjcie
się ptakom: nie sieją ani nie zbierają plonów i nie gromadzą
ich w spichlerzach, a wasz Ojciec Niebieski je karmi. Czyż
wy nie jesteście od nich ważniejsi? Czy ktoś z was
zamartwiając się może przedłużyć swoje życie choćby o
chwilę? Dlaczego martwicie się o odzież? Popatrzcie na polne
kwiaty, jak rosną - nie pracują ani nie przędą. A mówię wam,
że nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany
jak jeden z nich. Jeśli więc polną trawę, która dzisiaj
jest, a jutro zostanie spalona, Bóg tak ubiera, to czy nie
tym bardziej was, ludzie słabej wiary. Nie martwcie się więc
i nie mówcie: "Co będziemy jedli?", albo: "Co będziemy
pili?", albo: "W co się ubierzemy?", o to wszystko zabiegają
poganie. Przecież wasz Ojciec Niebieski wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie. Szukajcie najpierw królestwa
Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam
dodane. Nie martwcie się o jutro, bo dzień jutrzejszy
zatroszczy się o siebie. Każdy dzień ma dosyć swoich
kłopotów." (Mt 6, 24-34)
A skoro to powiedział i wiesz to, to
czym się wciąż martwisz? Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem więc skąd twoje zmarszczki na czole? Czy te zmartwienia są w ogóle
potrzebne? Bóg wie lepiej od ciebie czego potrzebujesz i o to prosić powinieneś!
O to, aby była w tobie mądrość, która będzie umiała przemówić
do Boga. Rozmowa nie powinna wychodzić z umysłu tylko z
głębi naszego serca, gdyż to jest język samego Stwórcy.
Przejdźmy
teraz do kolejnych ważnych słów Jezusa:
"Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni
jesteście, a Ja was pokrzepię." (Mt 11, 28)
Z tych słów wynika jasno, że jeżeli
chcemy być pocieszeni i pokrzepieni to musimy swój wzrok skierować w
kierunku Jezusa, ale ile osób to robi? I nawet jak ktoś już poprosi
o pomoc to czy zrobi to z głębi serca? Może zrobi to wtedy, gdy
już będzie leżeć pod ciężarem swoich problemów i z braku innych
możliwości zawoła do Boga. Cierpienie tutaj jest korzystnym aspektem,
bo gdy już nas przygniecie zaczynamy kierować swój umysł w kierunku
Najwyższego. Tylko czy musi być tak, że wołamy do Naszego Ojca wtedy, gdy
jesteśmy zmiażdżeni ciężarem krzyża? Czy nie lepiej byłoby
utrzymywać trwałą więź z naszym Niebieskim Ojcem? Czy to jest aż
taki wysiłek, aby poświęcić Mu kilka chwil dziennie na szczerą
rozmowę? Czy to dla nas jest tak trudne? A może chcemy żyć po
swojemu i wcale nie chcemy iść do Boga tylko chcemy, aby Bóg zabrał
nam część cierpienia, które wynika z decyzji jakie podjęliśmy, które
nie były w zgodzie z Jego wolą?
Czemu człowiek ciągle próbuje sam ze
wszystkim sobie poradzić? Czy Bóg nie jest tutaj po to, aby nam
pomóc? Przecież jak nie Bóg to kto? Oddając się grzechowi i
wykonując swoją ziemską wolę będziemy musieli zmagać się z wieloma
trudnościami, które sami na siebie ściągamy. Takie życie jest
nielogiczne i skazuje nas na wieczne cierpienie i krąg
reinkarnacyjny. Niektórzy uważają, że przyszli tutaj na wakacje i
posługują się prawem przyciągania, aby dobrze się bawić i miło
spędzić czas, ale czy ich serce jest pełne miłości? I czy w ogóle
jesteśmy tutaj po to, aby się bawić? A może Bóg wysłał nas wszystkich
do pracy, a nagroda za dobrze wypełnione obowiązki czeka nas dopiero
po drugiej stronie, he? Powinniśmy dobrze przemyśleć tą kwestię. Czy
jesteśmy tutaj, aby odpoczywać czy aby pracować? Każdy z nas jest
powołany do świętości, ale czemu jest tak mało świętych? Czemu ludzie
nie chcą być święci i czyści wewnętrznie?
Już przed naszym zejściem na Ziemię
nasze przeznaczenie było zapisane w gwiazdach... niestety, ale nasza wola je wypacza. Jak już tu jesteśmy
kierujemy się swoimi ścieżkami, a nie Boskimi. Szatan będzie
podsuwać nam wiele różnych atrakcyjnych sytuacji i propozycji tylko
po to, abyśmy nie myśleli o Bogu i własnej czystości. Czy w naszym
życiu Bóg jest najważniejszy? Czy w ogóle ktoś rozumie co to znaczy,
aby pracować dla Niego, aby On był wywyższony? Czy waszym zdaniem
służba Jezusowi jest warta poświęcenia swojego całego
dotychczasowego stylu życia? Czy umiecie odstawić swoje brudne życie
i zacząć je na nowo, tylko tym razem bez dilowania z diabłem? Kto
jest waszym duchowym Ojcem? Bóg czy szatan? Odpowiedzcie sobie... na
czym najwięcej skupiacie swoje myśli? Jeżeli na tym, aby mieć ciągle
więcej pieniędzy i życiowych atrakcji to waszym ojcem jest szatan, a
jeżeli na Bogu i Bożej sprawiedliwości to waszym ojcem jest sam Bóg.
Nie możecie służyć dwóm panom jednocześnie! Musicie wybrać!
Nie zaczynaj swojego życia od
zapewniania sobie dóbr materialnych i własnego przetrwania! Zapewnij
sobie w pierwszej kolejności kontakt z Bogiem, gdyż jest to więcej warte, niż wszystkie dobra
tego świata! Przestań się zamartwiać bzdurami jak zapłacenie
rachunków czy spłata kredytów! Bóg jest większy niż to! On jest
rozwiązaniem wszelkich Twoich problemów! Tylko na miłość boską
przestań grzeszyć! A nawet jak dopuszczasz, aby w Twoim sercu pojawił
się brud, to proś Boga z głębi serca o zmiłowanie i o wybaczenie! Bóg
wybaczy, ale bądź szczery w swojej modlitwie! Może ona składać się z
kilku wyrazów! Nie muszą to być od razu długie różańce itp... po
prostu pozwól, aby Twoje serce przemówiło! Otwórz się na Boga... On
jest trwale otworzony na Ciebie... On puka do Twoich drzwi... to po
prostu Ty nie chcesz Mu otworzyć! Wpuść Boga do swojego serca, a
wszystko się zmieni! Może nie za 5 minut, ale w swoim czasie! Wiedz,
że Bóg wie lepiej od ciebie jak posprzątać twoje życie!
Wiele osób ma problem z całkowitym
oddaniem się Bogu, gdyż podoba się im taplanie w brudzie tego
świata. Uważają, że grzech jest atrakcyjny i podnieca ich on. Nie
myślą o Bogu do czasu, aż są w bardzo ciężkiej sytuacji i problemy
otaczają taką osobę z każdej strony. Wtedy może jedynie wyjść z
serca wołanie do Boga, ale często jest tak, że gdy Bóg oddali
problemy od takiego człowieka to on bardzo szybko wraca do swojego
grzesznego życia, a przecież nie po to tu jesteśmy!
Nie wiemy co się wydarzy za 5 minut, a
sami planujemy sobie życie na kolejne 20 lat, a później tylko
rozczarowanie nas spotyka i pretensje do Boga czemu nasze życie nie
wygląda tak, jak sobie wymarzyliśmy. Bóg nikogo nie zmusza, aby mu
służył. Jak ktoś jest chętny to Bóg przyjmuje taką osobę z otwartymi
ramionami, ale jak ktoś chce dilować z diabłem to proszę bardzo. Bóg
ci tego nie zabrania! Wolna wola! Tylko przeważnie później jest
płacz i zgrzytanie zębów, że życie wygląda daleko inaczej od naszych
oczekiwań! Jak to się mówi: "A miało być tak pięknie!" i później
osoby stają się zgorzkniałe i mają poczucie zmarnowanego życia. Tak
jakby ktoś zmusił człowieka, aby je marnował!
Jakbyś służył Bogu i
wykonywał Jego wolę, to twoje życie byłoby nasiąknięte wewnętrznym
bogactwem! Czułbyś się spełniony i pełen mocy Bożej, ale nie, ty
musiałeś służyć sobie i temu światu... ok... droga wolna, ale nie
miej później pretensji do Boga, że On spowodował, że jest jak jest,
bo On z tym nie ma nic wspólnego. Twoja wola Twoja sprawa! Chcesz
zabiegać o dobra materialne to zabiegaj, ale dobrze wiesz, że to
marność tego świata i trwałego spełnienia w nich nie zaznasz... ale
możesz próbować... "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz".
Bóg puka do twoich drzwi... czy Mu
otworzysz? Czy wolisz dalej się męczyć z życiem? Ale nawet jak
powiesz "otwieram" to czy naprawdę jesteś gotowy na głębszą relację
z Bogiem? Czy tylko tak sobie mówisz, aby powiedzieć? A może naprawdę chcesz jakiejś realnej zmiany? Jeżeli tak, to pamiętaj, że
grzech musisz wyeliminować ze swojego życia... no chyba, że znowu
chcesz się nim odgradzać od Boga. Również trzeba się nauczyć nieść
swój krzyż z godnością... może będzie ciężko... kto wie... ale na
pewno będzie warto... Bóg wzywa... Czy Mu odpowiesz? I co Mu
odpowiesz?
Bóg: Pójdź za mną...
Ty:...
Na sam koniec umieszczam moje ulubione
wideo Paula Washera.