
Alina Milan
Młoda, piękna
dziewczyna. Miała wybór: zmiana wyznania i dalsze życie albo trwanie
przy swojej wierze i pewna śmierć. Wybrała Chrystusa.

14 marca zmarła w Moskwie 23-letnia Alina Milan, studentka piątego
roku wydziału prawa stołecznego uniwersytetu. Kilka miesięcy temu
lekarze zdiagnozowali u niej ciężką chorobę wątroby. Jedynym
ratunkiem, by ocalić jej życie, okazał się przeszczep tego organu. W
Rosji jednak nie wykonuje się transplantacji wątroby. Pod koniec
zeszłego roku Alina wraz z matką udały się więc do Tel Awiwu, gdzie
tego typu operacje są wykonywane. Przeszła wstępne badania w
tamtejszej klinice, które potwierdziły, że tylko szybka operacja
jest w stanie uratować jej życie.
Matka i córka wróciły do Moskwy, gdzie stanęły przed poważnym
wyborem. Transplantacja jest bardzo kosztownym zabiegiem, a rodzina
Milanów nie miała środków na jej sfinansowanie. Pojawiła się jednak
możliwość bezpłatnego wykonania operacji. Warunkiem było otrzymanie
izraelskiego obywatelstwa, z czym wiąże się bezpłatny dostęp do
państwowej opieki medycznej. Było to o tyle proste, że Alina miała w
rodzinie żydowskich przodków. Pojawiło się jednak pewne „ale”...
Żeby otrzymać izraelskie obywatelstwo, należy wypełnić odpowiednią
ankietę. W jednej z rubryk należy wpisać deklarowane wyznanie.
Według prawa obowiązującego w Izraelu obywatelem tego kraju może
zostać tylko ten, kto zadeklaruje się jako wyznawca judaizmu lub
jako ateista. Wpisanie do rubryki słowa „chrześcijanin”
automatycznie zamyka drogę do izraelskiego obywatelstwa. Alina
odmówiła wypełnienia ankiety. „Nie ma takiej ceny, za którą mogłabym
wyrzec się Chrystusa”, powiedziała dziewczyna, dla której ceną do
zapłacenia była utrata własnego życia.
Zachowała się relacja kierownika duchowego Aliny Milan, o.
Aleksandra Naruszewa, który był świadkiem podjęcia przez nią
decyzji. Oto jego opis:
Żeby otrzymać szybką pomoc lekarską i szansę na dalsze życie,
musiała napisać tylko jedno słowo: „ateistka” lub „judaistka”... Z
tym pytaniem zwróciła się do mnie przez telefon. Co robić? Lekarze
mówili, że czasu ma bardzo mało: dwa, trzy tygodnie...

Wybór był prosty - albo skłamać, wyrzec się swojej wiary i otrzymać
nadzieję na przeżycie, albo całkowicie zaufać Bogu.
Z mieszanymi uczuciami jechałem do niej do szpitala. Obok mnie
siedziała jej matka ze zmęczoną i przygnębioną twarzą. W sali
reanimacyjnej czekał na mnie człowiek, oczekujący na odpowiedź -
prawdopodobnie odpowiedź na najważniejsze pytanie w jej życiu.
Nie jestem po to, by decydować o czyimkolwiek losie i nie
wiedziałem, co powiedzieć... choć prawdę mówiąc wiedziałem, ale...
Jeszcze przed wejściem do chorej matka dziewczyny powiedziała mi, że
wspólnie z córką podjęły już decyzję... Przerwałem jej i zmieniłem
szybko temat, gdyż bałem się usłyszeć to, co byłoby najstraszniejsze
dla mnie, jako kapłana i chrześcijanina.
Gdy wszedłem do sali, zobaczyłem wychudzoną, żółtą, ledwie podobną
do 22-letniej dziewczyny, istotę. Patrzyła na mnie jednak jasnym
wzrokiem, a w jej oczach widziałem jakąś zadziwiającą pewność i
twardość.
„My już postanowiłyśmy wszystko z mamą - powiedziała bez zbędnych
wstępów Alina. - Nie zdejmę krzyża i nie wyrzeknę się wiary. Nie ma
takiej ceny.”
Gdy o. Naruszew żegnał się z kobietami, zapytał, co będą teraz
robić. Powiedziały, że poszukają sponsorów, którzy być może zgodzą
się sfinansować operację. „Ale nie macie już przecież czasu”,
wtrącił kapłan. „Przed nami wieczność”, odpowiedziała dziewczyna.
Przyjaciele Aliny z moskiewskiego uniwersytetu postanowili zebrać
potrzebną sumę, zorganizowali zbiórkę, dawali ogłoszenia, ale nie
udało im się. Alina zmarła 14 marca.

Przed śmiercią zdążyła jeszcze napisać w internecie list do
przyjaciół: Nie wykazałam żadnego bohaterstwa. Nie dokonałam teraz
żadnego wyboru, bo swojego wyboru dokonałam już dawno - jestem
prawosławną chrześcijanką.
Dalej pisała: Mam przed sobą dokument z Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych Izraela. Jest tu taki passus: „przyjmuję
obywatelstwo/prawo/religię danego kraju”, wystarczy tylko podpisać.
Powiedzcie sami, czy mam wybór? Najważniejsze nie to, co na
papierze, ale to, co w duszy... a tam zaufanie Bogu silniejsze jest
od wszelkich papierów, praw, krajów, strasznych diagnoz i czasów! I
nawet w najcięższych chwilach nie opuszcza mnie poczucie, że Bóg
trzyma mnie za rękę... Jedyny wybór, którego dokonałam już dawno i
nie jest on związany z żadnym obywatelstwem, to wiara w Boga. I bez
względu na wszystko, będę mu dziękować za to, co mnie spotka.

Na końcu Alina podziękowała wszystkim, którzy pamiętali o niej i
troszczyli się o nią. Podkreśliła, że nie jest żadną bohaterką.
Prawdziwe bohaterstwo to zostawić na boku wszystkie swoje sprawy i
zająć się bliźnim, brzmiały jej ostatnie słowa skierowane do
przyjaciół.
Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie!
Źródło:
LINK!
|