KRYZYS DUCHA

OSTATNIA DROGA CZŁOWIEKA

Początek ziemskiej drogi człowieka rozpoczyna się w chwili jego narodzin. Narodziny dziecka są czymś ważnym, o wiele ważniejszym niż myślą ludzie. Na świat przychodzi nowy człowiek, dostaje na oczy zasłonę, która uniemożliwia mu widzenie przeszłego życia. Każde narodziny należy traktować jako dar Boży. Narodziny wiążą się z opieką nad dzieckiem, kłopotami, zmartwieniami, radościami, wszystkim co składa się na życie, poprzez które rodzice mają możliwość rozwijania własnego ducha.

Życie na ziemi jeśli ma mieć jakikolwiek sens musi być naprawdę przeżyte. Człowiek powinien zasmakować wszystkich smaków; słodkich i gorzkich, by przy ich pomocy osiągnąć potrzebne ziemskie doświadczenie i duchową dojrzałość. Człowiek swoje życie musi kształtować sam, nie wolno mu zapominać, że żyje wewnątrz boskiego dzieła i sam jest jego częścią, musi więc odnaleźć swoje prawdziwe drogi i przebiec po ziemi w sposób sprawiedliwy, czysty, szlachetny, z wewnętrznym uczuciem - jak mogę wydźwignąć się jeszcze wyżej, jak mogę przyśpieszyć swój wzlot. Szlachetny człowiek odrzuci wszystkie nieczyste myśli, nie pozwoli wgnieść się w błoto, rozumie jaki ciężar odpowiedzialności spadnie na niego z powrotem w chwili następnego narodzenia.

Życie człowieka jest dłuższe lub zupełnie krótkie, nigdy nie wiemy kiedy nasza ziemska wędrówka dobiegnie końca. Każdy kto się narodził wcześniej czy później będzie musiał umrzeć. Jakże wielu ludzi nawet nie chce dopuścić do siebie takiej myśli. Irytują się na samo słowo śmierć odsuwa je na jdalszy plan. Ale śmierci nie da się usunąć z życia na bok, jak byśmy ją chcieli obejść ona i tak jest cwańsza, dopadnie każdego z nas, jest procesem ziemskiego życia każdego człowieka.

Ważne są narodziny człowieka, jego ziemskie doświadczenia, ale nie mniej ważna, a może jeszcze ważniejsza jest śmierć. Narodziny i śmierć - początek i koniec są ściśle połączone ponieważ jedno jest wynikiem drugiego. Boimy się śmierci, strach przed nią jak cień towarzyszy człowiekowi podczas ziemskiego bytu. Uciekanie przed tym faktem jest lekkomyślnością i na pewno nie pozwoli osiągnąć wewnętrznego spokoju. Ludzie wysoko rozwinięci duchowo nie obawiają się śmierci; wiedzą, że nic w tej sprawie nie mogą zmienić, działają w ten sposób, by ziemskie życie nie mogło im zaszkodzić w ich spotkaniu z Bogiem. Kto umiera w płomieniach miłości Boga lub w głębokim żalu za swoje złe postępowanie nie musi się obawiać przejścia na drugą stronę.

Ziemska śmierć jest narodzinami po drugiej stronie. W godzinie odejścia człowieka z ziemi smucą się bliscy, tracą kochaną osobę, a po drugiej stronie radują się aniołowie z jej narodzin. Im bardziej człowiek wiąże się z życiem tym ciężej jest mu odejść, nie jest przygotowany na życie w zaświatach. Odłączenie się od jego sznura życia nie będzie dla niego łatwe, umieranie w boleści nigdy nie stworzy właściwego mostu ze świata gęstomaterialnego do subtelnego. Słabo rozpuszczający się sznur życia może zatrzymać go na długo przy ziemi. W odejściu z tego świata mocno przeszkadzają zmarłemu płacze i lamenty bliskich, którzy boleśnie rozpaczają. Skutek jest taki, że umierający zaczyna ponownie odczuwać swoje bóle, żal, których już pozbawił się w tej chwili. Gdy nadchodzi czas ponownego odłączenia się ten proces będzie dużo cięższy niż za pierwszym razem i może trwać kilka dni dłużej. Dusza opuszczająca w chwili śmierci ciało łączy się ze swoimi zmarłymi bliskimi - duszami, które czekają już na nią by ją poprowadzić nową drogą po drugiej stronie.

Kilka dni temu byłam przy łóżku umierającego człowieka. Około 8 godzin wcześniej nim nastąpiła śmierć obserwowałam w tym samym szpitalnym pokoju dusze zmarłych, kochających go istot. Zauważyłam, że i on już je widzi, chociaż nie wspomniał ani jednym słowem bez przerwy patrzył w to miejsce i na zegar. Wiedziałam, że nadszedł ten czas aby pożegnał swoją ziemską rodzinę. Poprosiłam jego bliskich do pokoju. Obserwowałam jak z wielką świadomością żegna się z nimi, błogosławi ich i już całkowicie spokojny czekał na ten wielki moment, ostatni przystanek swojego życia - śmierć.

Wiedział, że kurtyna życia spada, nie był zaskoczony i patrzył raz na swoją ziemską rodzinę, a drugi raz spoglądał w kierunku tych, którzy schowani dla świata żywych za niewidzialnym woalem cierpliwie czekali na niego. Spokojnie podał nam swoje ręce kiedy odmawialiśmy wspólną modlitwę; jego ostatnią w gronie rodziny. Pozostawali w wielkim bólu - bezradni i zagubieni nie mogli ciągle uwierzyć, że ktoś kogo tak bardzo kochają już od nich odchodzi. Choroba poczyniła zbyt wielkie spustoszenie, dalsze życie - sztuczne jego podtrzymywanie byłoby tylko wielkim cierpieniem dla wszystkich.

Śmierć kogoś bliskiego to tylko chwilowe rozstanie, owszem bardzo bolesne, czasami nie można pokonać smutku z powodu utraty bliskiej osoby, a tym bardziej kiedy się ją bardzo kocha. Nie łatwo przyjąć do wiadomości samego faktu utraty kogoś bliskiego i jakże często idzie za tym bunt do samego Boga ... pytanie - dlaczego? Osoby pozostające łatwiej zniosą ten ciężar jeśli są wierzący, w tej samej chwili zbudują jeszcze większą więź z Bogiem i pogłębią więzi z bliskimi.

Dusza, która jest niepotrzebnie trzymana blisko ziemi poprzez rozpacz bliskich może dotkliwie poczuć proces kremacji. Ponieważ rozpaczający nie pozwalają odejść duszy, nie rozpuści się w swoim czasie sznur życia połączony z ciałem fizycznym. Tylko świadome zachowania bliskich towarzyszących w tych chwilach, właściwe pożegnanie i odesłanie tej duszy na drugą stronę, wskazanie jej drogi w kierunku Światła wyzwoli duszę z gęstomaterialnej powłoki, rozpuści sznur i dusza poszybuje do nowego subtelnego życia. Nie rozpaczajmy jeśli ktoś już od nas odchodzi, tak w godzinie jego śmierci jak i potem, nie przywołujmy egoistycznie zmarłego ducha z powrotem, ponieważ takie postępowanie jest dla duszy okrutne i bezwzględne.

Dojrzali ludzie wiedzą, że śmierć jest końcem istnienia na ziemi, ale dusza nadal żyje w innym życiu. Dojrzali umierający nie trzymają się kurczowo wszystkich środków powstrzymujących doczesne życie, śmierć nie jest dla nich dramatem. Rozumieją proces śmierci i przechodzenia z życia do życia. Gorzej z ateistami, nie wierzą w Boga ani w wieczne życie. W tej samej chwili kiedy rodzi się dziecko wiemy, że już jest skazane na śmierć. Życie bywa łatwiejsze lub cięższe - dojrzała natura odradza się jak wiosna bez względu na nasze ziemskie przeżywanie, odczuwanie. Narodziliśmy się w tym miejscu - na ziemi, procesy jakie w nas zachodzą podczas doczesnego życia będą miały wielki wpływ na życie wieczne. Mały odcinek drogi - życie, po której dusza musi przejść naradzając się jako człowiek ukształtuje ją i przybliży do Boga.

WIECZNE ŻYCIE

prawda schowana w naszym sercu ...
muszę żyć, nie wolno się poddać
póki nie zmażę setek bzdur,
nie rozpuszczę lustra złudzeń.

Świat daje mi szansę,
życie odnajduje nadzieję
wyrwania z własnego wnętrza
własnych błędów

... zbliża się wieczna noc
i słodka cisza,
myśl zapisuje obrazy
przeżytych wspomnień ...

kiedy przebudzi się dusza
jeszcze zagubiona
wśród ognia gwiazd,
zobaczy na straży anioła.

Zdziwiona,
Bóg bez zbędnych słów
ubrał ją we własną miłość,
już wie, gdzie ukryta jest prawda

... przebudziła się by znowu żyć!

Vancouver
31 Oct 2008


WIESŁAWA