Nasze emocje i zewnętrzne
środowisko może być mocno odpowiedzialne za nasze zdrowie.
Różne zdarzenia naszego życia potrafią zablokować energię w
danym organie. Uwięziona energia jest odpowiedzialna za nasz
stan, szczególnie kiedy jesteśmy nagle porażeni strachem,
obelgami, poczuciem winy, nasze tkanki trzymają nasze
emocje, nie pozwalają przepływać subtelnej energii. Nasze
narządy mają tendencję do przechowywania różnych rodzajów
energii np: płuca trzymają smutek, żal... nerki obawy,
strach.
W
organach z zablokowaną energią pojawi się ból emocjonalny.
Nasz umysł wpływa na nasze zdrowie. Nasze emocje życia i
nasze zdrowie są ze sobą powiązane a nasze zewnętrzne
środowisko wpływa mocno na stan naszego zdrowia.
Obecnie wszyscy ludzie mają mniej spokojne życie, sytuacja
na świecie nie jest stabilna, jest zbyt dużo presji jaką
wywierają na nas nasze rządy, opinia publiczna a nawet
religie - a wszystko to niszczy nasze życie i nie możemy
podejmować właściwych sobie wyborów życiowych. Nasze
otoczenie staje się coraz to bardziej agresywne co
oczywiście zakłóca naszą biologię komórkową i oczywiście
prowadzi do fizycznej choroby.
Choroby i w coraz to większym i szerszym zakresie pojawiają
się w każdym środowisku, nawet duchowym, niezależnie od
religijnych przekonań ludzi, którzy zdrowo się odżywiają a
nawet systematycznie medytują, modlą się - i jak widać nie
ma żadnej gwarancji na zdrowie człowieka. Dużo osób medytuje
i modli się w celu uniknięcia ciężarów życia, bólu, choroby,
chcą być szczęśliwi, cieszyć się życiem, rozwijać się
duchowo... ale robią jeden wielki błąd, nie oczyszczają
swojego umysłu i ciała... a to działa na nas
autodestrukcyjnie, jest to unikanie emocjonalnej prawdy o
nas samych. Medytacja może uciszyć umysł, usunąć ból,
koszmary życia, poprawić samopoczucie ale wprzódy trzeba
negatywne emocje,
które się w nas skumulowały usunąć, a nie tylko tłumić w
naszym wnętrzu.
Tacy ludzie tylko betonują własne umysły, produkują dużo
substancji psychoaktywnych, które wpływają negatywnie na
układ nerwowy (organizm pod wpływem negatywnych emocji
produkuje dużo trucizn). Taka postawa zamiast człowieka
wznosić na wyższe szczeble drabiny duchowej wprowadza go w
następną iluzję - tym razem w duchową, popada w pychę, że
tyle się modli, medytuje, że jest lepszy od innych... tak
naprawdę nosi w sobie wiele trucizn i nawet nie zdaje sobie
z tego sprawy. I tak coraz częściej i więcej ludzi rozpływa
się we własnej samsarycznej wysokości stworzonej przez
własny egoizm.
Natura samoświadomości jest błogosławieństwem i
błogosławieni ci, którzy umieją w niej chodzić i czytać i
korygować własne błędy... ale dla ludzi ich egoizm, chęć
rozkoszowania się sobą jest niczym narkotyk a tym samym
wpuszczają w siebie bardzo słabe światełko samoświadomości a
to na człowieka drodze duchowej i życiowej jest
przekleństwem.
Toksyczne emocje człowieka przemieniają się w choroby.
Emocjonalny ból dopiero wówczas opuszcza ciało kiedy
ponownie uderzy w nas i to z całą swoją mocą... ja to
nazywam odkręcaniem się naszego kłębka życia... nasze
komórki, w których zostało wszystko zapisane ponownie
wyświetlają nam te same projekcje, które już raz
przeżywaliśmy, tym razem w szybszym tempie, a zarazem ten
emocjonalny ból jest o tyle większy, toteż oczyszczające się
ciało, wypalająca się karma potrafi być bolesna, tym
bardziej kiedy wchodzi w rachubę oczyszczenie nie tylko z
obecnego życia ale i z poprzednich, których w żaden sposób
nie umiemy w sobie znaleźć.

To wówczas pojawia się potworny ból całego ciała,
nieuzasadniony smutek, płacz, dla nas to tajemnica dlaczego
tak się dzieje, skąd ten nagły niewyjaśniony ból, depresja,
my nie pamiętamy co się w naszym życiu zdarzyło lecz nasze
komórki pamiętają i pod wpływem niektórych czynników
aktywują biochemiczne interakcje i ten przeszły ból wraca we
wzmożonej formie i wypływa na powierzchnię. Automatycznie
pęka blokada energetyczna, uwalnia się zablokowana energia -
wali się ten energetyczny emocjonalny mur, za którym stoją
choroby.
W tym samym czasie układ odpornościowy wysyła w to
miejsce swoje wojsko i zaczyna niszczyć chorobę wzmacniając
słabe komórki organizmu. Układ odpornościowy ma wysoko
wyspecjalizowane komórki, które potrafią naprawić
uszkodzenia ciała. Układ immunologiczny uwalnia neuropeptydy
lecznicze, które posiadają ogromną energię uzdrawiającą...
wówczas możemy mówić, że zdarzył się cud, nastąpiła remisja
choroby.
Układ immunologiczny możemy wzmocnić poprzez zmianę stylu
życia. Musimy również emocjonalnie wzmocnić swój organizm,
należy jasno zdać sobie sprawę, że jesteśmy autonomicznym
bytem, odrębnym od innych... a nasze choroby to najczęściej
rodzaj takich nadużyć, chęć przemocy fizycznej,
emocjonalnej, seksualnej, ponieważ cudzy egoizm i potrzeby
zniewalają ciało i ducha innych.
Musimy właściwie rozeznać własne potrzeby i cudze, musi być
wzajemna zgoda a nie wymuszanie - np rak, to takie
naruszenie naszego terytorium, najczęściej zdarza się z
powodu przemocy fizycznej, emocjonalnej, seksualnej... a to
wszystko są nadużycia duchowe. Nadużycie duchowe doprowadza
do zapomnienia Jaźni, czyjeś potrzeby wypierają nasze
własne, tu jest rodzaj duchowego rabunku, pojawiający się w
niezliczonych formach i to czyni innym ludziom -
wyzyskiwanym "piekło na ziemi". I teraz należy zadać sobie
pytanie ile każdy z nas otrzymuje tresury od innych ludzi od
urodzenia aż do samej śmierci? I ile tej tresury wpływa
ujemnie na nasz osobisty emocjonalny stan?
Jeśli ludzie są na poziomie serca, zdają sobie sprawę, że
wszyscy jesteśmy równi, mamy wspólne powiązania z innymi i
to jest nieodwracalne prawo natury. W ciele ludzkim
jesteśmy oddzieleni od całości, mamy odrębne ciała, organy,
własną wrodzoną inteligencję, mamy prawo dokonywać własnych
wyborów, pragnień - wszystkie elementy przemocy są
toksyczne... a w dodatku nasze własne pielęgnowanie tego
bólu, cierpienia, ciągła chęć odwetu i zemsty powodują
rozszerzanie się zastojów energii, które zaczynają
produkować fałszywe komórki a te szybko i pod własną
kontrolą pomnażają się (w tym przypadku rak)... a ten nasz
stan emocjonalny zabija nas samych. I tylko głupiec może
przewlekle nienawidzić i szukać zemsty - ostatecznie
zabija samego siebie.

W
obecnej fazie naszego ziemskiego życia można łatwo
zaobserwować jak wiele ludzi posiada w swoim ciele i umyśle
różnego rodzaju toksyny. W dodatku nasze ludzkie terytorium
stało się polem doświadczalnym wszelkiego rodzaju lekarzy i
naukowców, w dodatku zamiast nas uleczać mocniej obciążają
nasze pole emocjonalne i fizyczne. Chodzimy do lekarzy w
nadziei, że ci nas wyleczą lecz ci tylko na nas
eksperymentują, nie są uczeni, że nasze ciało i dusza to
jedno... w dodatku natworzyło się różnego rodzaju
specjalistów: od oka, od ucha, od serca... niemal każda
choroba ma swojego specjalistę... poprzez rozłączenie z
naszą Jaźnią zapomnieli, że nasz organizm to jedno.
Dwa dni temu szłam ulicą i nagle rozbolała mnie stopa pomimo, że
miałam wygodne buty z trudem szłam, bolało mnie miejsce na
stopie, które jest połączone z oczami, ból był nieznośny,
lecz po 10 minutach ból minął tak szybko jak przyszedł... a
ja wiem, że nastąpiło oczyszczenie moich oczu jakie
przechodzę już od wielu miesięcy, to nagłe wydostawanie się
toksyn z moich oczu spowodowało ból stopy... kiedy
odwiedziłabym lekarza pewnie dałby mi skierowanie na
prześwietlenie stopy, oczywiście, w której nie ma żadnego
problemu.
Jak daleko zostaliśmy odizolowani od tych nauk widać na
każdym kroku, przez co zubożało nasze życie i nasze zdrowie.
To w naszym ciele są ukryte wszystkie wiadomości na temat
nas samych, a także ukryte są recepty jak sobie pomóc. To
jest tajna wiedza płynąca z naszej podświadomości i odkrywa
przed nami tajemnice naszych wewnętrznych zasobów: jak wyjść
z choroby, depresji i innych ciężarów życia. I miewamy
magiczne chwile w życiu, kiedy coś
sobie przypominamy, coś
uzmysławiamy, jakiś impuls przenika w nasze serce i nasz
problem zostaje magicznie i szybko rozwiązany. Ale są i
osoby, które potrzebują więcej czasu, każdy z nas ma swoją
historię, inny zewnętrzny i wewnętrzny świat, który inaczej
przeżywa... a najgorsza dla człowieka jest emocjonalna
niewola, czy to od innego człowieka czy grupy społecznej, co
powoduje utratę wolności osobistej - duchowej.
Nasze postrzeganie świata jest wyjątkowo osobiste, oparte
na podstawie naszych życiowych doświadczeń, kultury, wiary ale przez
to każdy z nas ma swój niepowtarzalny smak - charakter i
każdy z nas zagra po swojemu. W ciele człowieka inkarnując
się na tej Ziemi mamy dany ten czas aby zagrać
indywidualnie... i mamy to okno ciszy - może to być
medytacja, samotnia, w które możemy spojrzeć i ujrzeć
ciekawe, niezwykłe zjawiska psychiczne, które wprowadzają
nas w wyjątkowy stan ciała i umysłu... potrafimy zawiesić
się w czasie... opieramy się o progi innych światów... każdy
z nas będzie miał inne doświadczenie i musimy to wiedzieć,
że dzieje się tak dlatego, że nasze postrzeganie czasu i
przestrzeni jest zakorzenione w neurofizjologii naszych
mózgów.
Toteż aby nasze umysły dobrze funkcjonowały niezbędny jest
prawidłowy oddech, to jest nasza osobista praca w naszym
życiu - wprowadzenie w siebie białego światła co daje
człowiekowi poczucie bezwarunkowej miłości. Taka terapia
pomoże nam oderwać od siebie głęboko wpisane wspomnienia i
może nastąpić nagłe uzdrowienie... lecz należy także
wiedzieć, że takie odrywające się negatywne emocje mogą nie
być przyjemne... nie mniej jest pewne, że będzie to faza
naszej transformacji, która przebiegła w naszych tkankach,
uwolniły się destrukcyjne energie, które niszczyły nasze
zdrowie i życie.
Warto wiedzieć, że właściwe dźwięki, zapachy
(aromatoterapia) przyspieszają proces oczyszczania. Jeśli
mamy w mózgu zaniżoną energię będą nam mocno przeszkadzać
wysokie tony dźwięku, dźwięk będzie dla nas bolesny...
trzeba tu popracować z energetyką całego ciała... tam na
pewno są zablokowane meridiany, toteż nasze organy nie są
odpowiednio połączone, brak między nimi komunikacji...
trzeba tylko umieć znaleźć odpowiednią terapię w zależności
od potrzeb i przywrócić ciało do równowagi.
I
trzeba tu wiedzieć, że tłumione emocje często są
energetycznie przechowywane w fizycznych organach ciała, np
gniew będzie magazynowany w wątrobie, strach w nerkach,
smutek w sercu, płucach. Cała sztuka aby umieć zrzucić ten
energetyczny zapis i uwolnić od niego umysł i ciało.
Oczyszczenie starych blokad powoduje natężenie jasności
umysłu. U ludzi wyżej rozwiniętych pojawi się jasność w
ciele, zaczyna świecić od wewnątrz niczym neon, to są już
bardzo głębokie seanse duchowe, czym więcej światła wewnątrz
nas tym jesteśmy duchowo wyżej.
Ta nowa energetyczna linia posiada moc i siłę duchową. Ta
jasność płynie z naszych czakr i meridian. Buddyści,
Tybetańczycy, indyjscy jogini medytują latami aby to światło
w sobie zapalić. Jest to znak, że przechodzimy w stan
samoświadomości. Nasze meridiany, czakry zostały oczyszczone
z energetycznego szlamu, kurzu, budzą się ze snu... ale
zanim tego stanu doświadczymy nie jeden raz nie będziemy
mogli wstać z łóżka, nasze fizyczne i psychiczne ciało
będzie kompletnie załamane... światło wprzódy musi
wypalić wszystkie nasze zanieczyszczenia.

Dokładnie odczuwamy ten stan niczym palący się w nas ogień,
często miałam wrażenie, że w moje naczynia krwionośne,
nerwowe, tkanki ktoś nalał ognia... jakby ktoś polał
wewnątrz świeżą ranę spirytusem. Ten proces jest stopniowy
ponieważ ból bywa tak silny, że człowiek by go nie wytrzymał
jeśli przebiegałby w całym ciele w krótkim czasie. W
najbardziej intensywnej fazie oczyszczania przychodzą
wysokie gorączki... w moim przypadku wielokrotnie nabijało
cały termometr... gorączki przychodziły wraz z zachodem
słońca, trwały wiele godzin, w dzień zmniejszały się do
37-38 stopni i nie były to oznaki choroby tylko oznaki
procesu oczyszczającego w moim ciele... oczywiście wówczas
tego nie wiedziałam. Szukałam pomocy u lekarzy, którzy nie
znajdowali w moim ciele żadnej choroby.
Po tym intensywnym procesie oczyszczania w naszym ciele
będzie płynąć gorąca energia... a kiedy ciało opuszcza duży
wagon toksyn całe trzęsie się z zimna... i tak na
przemian... raz ciało jest traktowane wielkim ogniem a innym
razem potężnym zimnem...
dzisiaj wiem, że to jest taka wewnętrzna człowieka alchemia
zachodząca podczas transformacji... ale wiele lat temu ten
proces doprowadzał mnie do skrajnej rozpaczy ponieważ nie
miałam pojęcia co się ze mną dzieje ani nikt mi tego nie
umiał wytłumaczyć. I tak się dzieje przez długi czas, nawet
przez długie lata aż do osiągnięcia wyższego stopnia gorącej
energii, która już nas nie parzy, nie powoduje gorączek,
nasze ciało zostało wystarczająco zahartowane.
Przepływ większego światła w meridianach, rozszerzanie się
czakr będzie powodowało również mdłości, nawet wymioty,
człowiek ma wrażenie, że umiera... na początku tego procesu
"umierałam" tak kilkadziesiąt razy na dobę, teraz też mi się
to zdarza ale już nie tak często, już nie panikuję tylko
spokojnie przeczekuję ten niewygodny dla mnie stan i dzisiaj
już wiem, że moja energetyka jest nadal wzmacniana, w moje
ciało wpada większy strumień energii.
Gorączki, mdłości nie należy traktować w każdym przypadku
jako symptomów przebudzenia duchowego... szczególnie w
pierwszej fazie, kiedy mamy bardzo mało wiedzy i doświadczeń
na ten temat. W chwili ich wystąpienia należy zwrócić się do
lekarza... niech obada nasze ciało bo to również mogą być
symptomy choroby, nie wolno nam tego pomylić.
Znawcy tematu te gorączki i wielkie poty ciała, które
również podczas tego procesu występują bardzo intensywnie
nazywają psychicznym ciepłem, które są wynikiem ciepła i
reakcji oczyszczania... i należy wiedzieć, że przy
oczyszczaniu ciała ból jest ostry i intensywny... czym
wyższy proces przebudzenia tym boleśniejsza reakcja ciała,
obejmuje całe ciało, bez wyjątku każdą jedną komórkę... i
lepiej wówczas udać się do lekarza i sprawdzić czy mamy
fizyczny problem z naszym ciałem, ale nie trzeba lekarzom
tłumaczyć i na siłę ich pouczać, że to jest proces duchowego
przebudzenia, możecie być bardzo źle zrozumiani.
Jeszcze parę słów o Energii Kundalini, bo przede wszystkim
to ona nam najbardziej "dokucza" w procesie duchowego
przebudzenia, to ta Energia wywołuje te wszystkie "gorące"
symptomy, które nam najbardziej dopiekają... ludzie w końcu
muszą zrozumieć jedną wielką prawdę, nie pierwszy raz na ten
temat piszę... nie ma czegoś takiego jak przebudzone
Kundalini, które się przebudzi i następnie sobie spokojnie
siedzi a my jesteśmy już tylko szczęśliwi i w nirvanie... to
jest aktywny wulkan w ciele ludzkim o sile wielkiej bomby
atomowej i nigdy nie wiemy kiedy się odezwie i co nowego nam
zaserwuje, zawsze jest to dla mnie niespodzianką, chociaż mi
się wydaje, że poznałam o Kundalini już wszystkie
tajemnice... i nigdy nie wiem kiedy na nowo wybuchnie,
zdarza się to nagle, i wiem, że do końca życia będę już pod
wpływem tej energii, pod wpływem tego wybuchającego
wulkanu... raz w fazie intensywnych przemian a drugi raz w
ciszy, w której też odbywa się cicha transformacja... tego
procesu nie ma końca... narodzenie się od nowa w tym samym
ciele oznacza, że wchodzimy w fazę nieśmiertelności.
Vancouver
19 Feb. 2015
WIESŁAWA
|