W
ciągu ostatnich dekad dużo uczymy się jak ważne jest
połączenie pomiędzy zdrowiem i naszym
pozytywnym nastawieniem,
jak bardzo w tej walce potrzebne jest
optymistyczne myślenie
i nadzieja, kiedy nagle dotyka nas choroba.
Kiedy dosięga cię ciężka choroba to nie czas na depresję i
beznadzieję, to czas aby zmierzyć swój optymizm i
zdecydowanie przeciwstawić się pesymizmowi, dać szansę
nadziei.
Czas aby wyłączyć ze swojego życia czarne scenariusze i
oczekiwanie na to co najgorsze. Pesymizm wyłącza nas z
normalnego życia, optymizm daje nowe siły, odłącza
frustrację, depresję, rozpacz... a rozpacz jest związana z
poczuciem bezradności i z góry skazujemy siebie na
przegraną... twierdzimy, że każdy wysiłek nie będzie
skuteczny.
Chorobę należy traktować jako doświadczenie a nie jak
nieszczęście... z doświadczenia możemy dużo się nauczyć,
pogłębić naszą wiedzę, mądrość, możemy kontrolować naszą
cierpliwość i wytrwałość... kiedy dobrze zrozumiemy własne
doświadczenie choroby będziemy również umieli pomóc innym.
Nie wolno się poddawać!
Optymistyczne osoby mają wyższą aktywność układu
odpornościowego co automatycznie czyni, że organizm takiej
osoby odpiera chorobę.
Ciężkie, tzw. nieuleczalne choroby wywołują w nas uczucie
bezradności, wnoszą w nasze życie pesymizm... i tu ważne
jest, mimo wszystkiego, otwarcie wrót dla optymizmu i wiary,
należy od początku choroby nastawiać myślenie w tym
kierunku... a nie w kierunku negatywnym.
Choroba to zmiana stylu całego naszego życia, trzeba być
cierpliwym i wytrwałym, szczególnie przy chorobach ciężkich
i przewlekłych, często trzeba sprawdzić na sobie wiele metod
leczenia a nie tylko czekać na cud i cudownych uzdrowicieli.
Jeśli ktoś tak podchodzi do choroby może z góry liczyć na
przegraną. Wiele terapii trwa kilka miesięcy a nawet i kilka
lat... ale nie wolno się poddawać, nie wolno tracić nadziei!
Choroba ma swoje 3 etapy i jest postępującym procesem jak i
zdrowienie, które także jest procesem... i często aby proces
doszedł do końca wymaga to swojego czasu... i nie zawsze
choroba chce słuchać naszych schematów, wiele z nich może
wyrwać się spod naszej kontroli, ponieważ często psychika
chorego skrupulatnie je wymija pomimo, że chora osoba nawet
nie zdaje sobie z tego sprawy i zaświadcza
lekarzowi/uzdrowicielowi o swojej współpracy z nim.

Pierwszy etap choroby: musimy zidentyfikować negatywne
myśli, przede wszystkim ocenić wszystkie swoje myśli i
zawiesić swoje przekonania np. że dana choroba jest
nieuleczalna, że szkoda czasu i pieniędzy na te wszystkie
zabiegi itd.
Drugi etap choroby: należy wprowadzić pozytywny sposób
myślenia, zmniejszyć stres co pozwoli skuteczniej radzić
sobie z chorobą.
Trzeci etap choroby: należy uzbroić się w cierpliwość i
wytrwałość i dziękować nawet za najmniejsze poprawy zdrowia.
Wyłączając stres automatycznie wyłączamy instynkt ucieczki -
często od życia, co automatycznie mocno nadwyręża nasz układ
odpornościowy. Jednym słowem poddajemy się bez walki... tym
samym zwiększamy ból i depresję... i w ten sposób tracimy
kontrolę nad chorobą.
Zwiększenie kontroli przynosi większą wiarę, nadzieję, budzi
strategię samopomocy (samouleczenia)... samopomoc zastępuje
niepokój poczuciem spełnienia, a to już jest duży krok w
celu uzdrowienia.
Osoby bardziej optymistyczne są skłonne do podejmowania
skutecznych działań, czasami dla świata określonymi jako
bardzo małe np. dobre odżywianie, odpoczynek, kontakt z
osobami bliskimi i dalszymi... to są już te maleńkie kroczki
w celu poprawy.
Głębsza faza optymizmu to: świadome prawidłowe oddychanie,
medytacje, modlitwa, słuchanie pozytywnej muzyki, ćwiczenia
na miarę swoich możliwości... i za wszelką cenę unikanie
stresu.
Jeszcze głębsza faza optymizmu to
kontrola nad chorobą i mimo wszystkiego staranie się być
aktywnym, myśleć o życiu i zdrowiu a nie notorycznie
pielęgnować chorobę. Należy nauczyć się szukać pomysłów na
swoje uzdrowienie i pomimo limitu narzuconego przez chorobę
starać się wyjść po za jego mury, oferując sobie możliwość
większych działań. Nie wolno nam izolować się od innych
ludzi, należy starać się być z nimi, nasze relacje są bardzo
ważne.
Uwaga: w tym czasie bardzo ważne jest przebywanie z
ludźmi o pozytywnym nastawieniu, wszystkich toksycznych
należy oddalić i nie mieć z tego powodu żadnych wyrzutów
sumienia, ponieważ robimy to tylko dla swojego dobra.
Należy czuć się odpowiedzialnym za siebie i nie wolno
całkowicie oddawać swojego steru w cudze ręce... i cały czas
starajmy się podnosić jakość swojego życia... bez względu na
to jak ono obecnie wygląda.
W
wielu chorobach musimy zastosować serię bardzo małych
kroczków... a nie szukać szybkich i cudownych uzdrowicieli i
oczekiwać na cud (jeszcze raz przypominam, choroba jest
procesem i jej uzdrawianie może trwać długo w czasie)...
nasza niecierpliwość może przynieść tylko duże rozczarowanie
i załamanie. Lepsze te małe realistyczne kroczki niż próżne
oczekiwania, które często bywają złudną nadzieją i pacjent
traci zaufanie do lekarzy i wszystkich uzdrowicieli i
wchodzi w fazę ucieczki... a taki stan jest już dużym
zagrożeniem dla zdrowia i życia chorego. Lepsza jest
realistyczna nadzieja, która jest tą prawdziwą nadzieją...
to tą nadzieję bierze pod uwagę prawdziwe zagrożenie, które
istnieje w każdej chorobie, to realistyczna nadzieja pozwala
nam poruszać się najbezpieczniej po naszej ścieżce. Mieć
nadzieję, to także mieć kontrolę nad wszystkimi
okolicznościami.
Ważną rzeczą w uzdrawianiu choroby jest nie tylko nadzieja
ale również i akceptacja... akceptujemy tą sytuację, w
której się znajdujemy, że w tej chwili nie możemy się
sprawnie poruszać czy wykonywać innych czynności, że tkwimy
w bólu i skazani jesteśmy na niskie wartości życia... ale
cały czas wierzymy i mamy nadzieję, że jest lekarstwo na
naszą chorobę, i że to wymaga tylko czasu aby je znaleźć...
i trzeba znaleźć w sobie tą wielką determinację i
przekonanie, że jest na świecie ten nasz cudowny lek (lub
cudowna metoda), który zmieni nasze życie na lepsze, i że
jest to tylko kwestia czasu zanim do nas dotrze.
Na każdą chorobę jest lekarstwo i metody uzdrawiania...
trzeba tylko dać sobie szansę i wytrwać w czasie jego
poszukiwania i uzdrawiania.

Kilka tygodni temu mój kolega poprosił mnie abym podjęła
terapie 17-letniej dziewczyny Gurpreet, córki jego
znajomego, która po drugiej szczepionce HPV nagle straciła
władzę w nogach. Lekarze zdiagnozowali jej dolegliwość jako
nieuleczalna
dystrofia mięśni, która kończy się śmiercią przez wyłączenie
z pracy narządów wewnętrznych. Żadne leczenie nie przynosiło rezultatów,
choroba tylko się posuwała na mięśnie całego ciała, objęła
również wewnętrzne organy (płuca i narządy wewnętrzne w
brzuchu). Początek choroby miał miejsce 4 lata temu, przez 3
lata Gurpreet leżała niczym kłoda drzewa, miała tylko pewną
sprawność w dłoniach. Przestała interesować się życiem, nie
mogła czytać i jak twierdzili jej rodzice oczekiwała tylko
na to najgorsze, na własną śmierć.
Kiedy ją odwiedziłam po raz pierwszy, jej terapię zaczynałam
od lekcji uśmiechu... już po kilku terapiach witała nas tym
swoim pięknym uśmiechem (terapię prowadzimy we dwie osoby, z
kolegą masażystą)... i tak po mału, właśnie tymi
małymi kroczkami idziemy naprzód... nie oczekujemy cudu
tylko wspólnie wierzymy, że jest to ciężka wielogodzinna
praca każdego dnia odwracania procesu choroby.
Dzisiaj Gurpreet może już samodzielnie siedzieć a nawet już
fika nogami, może samodzielnie oddychać bez respiratora,
zaczęła mówić i po 3 latach choroby wróciła do czytania
książek... a przede wszystkim na jej twarzy pojawił się
radosny uśmiech i plany na dalsze życie.
Na początku leczenia miała bardzo zdeformowane stopy, były
niczym z drzewa, nie można było na nie ubrać żadnego buta
ani innych ortopedycznych pomocy utrzymujących stopy w
normalnej pozycji... dziś już można założyć jej szynę
(splint), który dodatkowo przywraca stopy do właściwej
pozycji.
W
chorym człowieku należy przede wszystkim na początku
leczenia przebudzić nadzieję i sens życia... bez tego nie
osiągniemy sukcesu.

Vancouver
19 Apr. 2016
WIESŁAWA
|