
Żyje skromnie, ale dzięki odpadkom
produkowanym przez miasteczko niczego mu nie brakuje.
Jego przytulna jaskinia znajduje się o
godzinę spaceru od miasta. Ma wymiary pięć metrów na półtora i
zastawiona jest torbami z zapasem ryżu i fasoli na kilka dni,
garnkami i książkami. Dzięki temu, co wyrzuca supermarket, może się
dobrze odżywiać. Śmietniki innych sklepów w mieście zapewniają mu
stałe dostawy odzieży, narzędzi, pościeli i sprzętu kuchennego.
Daniel Suelo
słyszy cały czas to samo pytanie. "Dlaczego?" Ten 48-letni
mężczyzna siedzi w kucki przed znajdującą się w pobliżu miasteczka
Moab jaskinią, którą nazywa swoim domem, popija cedrową herbatę z
wyszczerbionego kubka i wyjaśnia po raz kolejny, dlaczego ostatnie
dziewięć lat żyje, obywając się bez pieniędzy.
- To jest instynktowne - mówi. - Tacy się rodzimy. Uzależnienie od
pieniędzy sprzyja korupcji, a on nie chce wspierać skorumpowanego
systemu. Jego życie ma również podstawy duchowe i filozoficzne. -
Kamieniem węgielnym wszelkich duchowych przedsięwzięć i religii jest
zrozumienie, że tak naprawdę nie posiadamy niczego - mówi.

Są też przyczyny zdrowotne. Suelo, który kiedyś nazywał się
Shellabarger, nie ma takich trosk, jak spłata kredytu, rachunki do
zapłacenia i konieczność zdobywania pieniędzy. Opalony z siwymi
lokami okalającymi okulary w stylu Buddy Holly’ego promienieje
zadowoleniem, przeciągając się w jesiennym słońcu w otoczeniu
kaktusów i skał. - Myślę, że dla dobrego zdrowia najważniejsze jest
brać rzeczy takimi, jakie są - mówi.
Dziesięć lat
temu Suelo cierpiał na depresję. Ukończone studia na wydziale
antropologii University of Colorado nie dawały mu satysfakcji.
Właśnie wrócił po dwóch latach z Ekwadoru, gdzie przebywał jako
wolontariusz Peace Corps. Był rozczarowany pracą w schroniskach dla
ludzi bezdomnych i maltretowanych kobiet w Denver i Boulder. W końcu
doszedł do wniosku, że jego narastająca rozpacz wynika z troski o
finansową zdolność do utrzymania materialnego poziomu życia,
którego, jak sobie uświadomił, nie potrzebował. Dlatego wszystko
rozdał. - Całą naszą energię zużywamy na gromadzenie i zachowanie
różnych rzeczy i nie potrafimy wyrwać się z tego okropnego cyklu -
mówi.
Za swoje jedzenie i mieszkanie Suelo nie świadczy żadnego barteru
ani pracy. Barter to forma pieniądza, a on nie chce mieć do
czynienia z pieniędzmi w żadnej postaci. Obecnie wiedzie ascetyczne
życie "sztuką i filozofią". Nie jest jednak pustelnikiem, lecz krąży
często po mieście swym znalezionym na śmietniku rowerem i ma wielu
znajomych. - To naprawdę najszczęśliwszy człowiek, jakiego znam.
Jest tak pogodny, że to udziela się wszystkim naokoło - mówi Damian
Nash, który w czasie studiów mieszkał w jednym pokoju z Suelo, a
obecnie jest nauczycielem w Moab. - To żywy dowód na to, że nie
pieniądze dają szczęście.
Każdego lata, kiedy upały w okolicy Moab stają się nie do
zniesienia, zwłaszcza dla mieszkańca skalnej rozpadliny, Daniel
rusza w drogę, odwiedzając znajomych i miejscowości na Zachodnim
Wybrzeżu, gdzie znany jest jedynie jako "Suelo". - Nie mam pojęcia,
co kryje przyszłość i nie martwię się tym. Ale im dłużej tak
postępuję, tym bardziej absurdalny wydaje mi się powrót do dawnego
życia - mówi. - Byłoby to jak powrót do niewolnictwa. To za wysoka
cena do zapłacenia.

Jego przytulna jaskinia znajduje się o godzinę spaceru od miasta. Ma
wymiary pięć metrów na półtora i zastawiona jest torbami z zapasem
ryżu i fasoli na kilka dni, garnkami i książkami. Ale panuje tam
swego rodzaju porządek, a materac do spania zwijany jest na dzień i
chowany do niewielkiej wnęki w skale. Na występach ścian ustawione
są różne bibeloty. W jaskini silnie czuć olejek paczuli, ale nie
służy on do maskowania woni bezdomności. Suelo codziennie kąpie się
w strumieniu płynącym poniżej jaskini. Jego ubranie, znalezione na
śmietniku, jest zaskakująco eleganckie jak na kogoś, kto żyje jak
tramp. Wyjściowe pantofle, spodnie, koszula zapięta aż pod szyję i
całkiem nowy kapelusz z szerokim rondem nadają Suelo styl bardziej
przedstawiciela bohemy niż bezdomnego włóczęgi.
Suelo żyje skromnie, ale dzięki odpadkom produkowanym przez
miasteczko niczego mu nie brakuje. Raz w tygodniu odwiedza wysypisko
śmieci w Moab, gdzie znajduje więcej, niż mu potrzeba. Dzięki temu,
co wyrzuca supermarket, może się dobrze odżywiać. Często posila się
czerstwymi pączkami lub przeterminowanymi słodyczami. Jak mówi,
czekolada to "moje złoto".
Dzika cebula, rzeżucha, owoce opuncji, świdośliwa, ślaz i orzeszki
piniowe rosnące w pobliżu jego domu są uzupełnieniem potraw, które
przyrządza sobie w puszkach po kawie służących za piekarniki.
Czasami gotuje mięso zwierząt zabitych w okolicy przez samochody,
ale, jak twierdzi, nigdy nie chorował od zjedzenia zepsutej
żywności.
Śmietniki innych sklepów w Moab zapewniają mu stałe dostawy odzieży,
narzędzi, pościeli i sprzętu kuchennego. - Ludzie nie zdają sobie
sprawy, ile naprawdę dobrych rzeczy się wyrzuca - mówi. - Po tylu
latach wciąż nie mogę się temu nadziwić.
Suelo niegdyś obruszał się, słysząc, że ludzie nazywają go
pasożytem, lumpem czy nierobem. Uwagi w rodzaju "znajdź sobie jakąś
pracę" rzucane przez przyjaciół, członków rodziny i czytelników jego
bloga (którego pisze na komputerze w bibliotece publicznej) już go
jednak nie przejmują. Jak twierdzi, przestał się martwić tym, co
inni o nim myślą.
Reżyser Gordon Stevenson nakręcił kilka lat temu krótki film
dokumentalny o Suelo zatytułowany "Moneyless in Moab". Reakcje na
ten film były na ogół pozytywne, ale zróżnicowane. Niektórzy uznali,
że Suelo jest chory psychicznie. Inni dostrzegali sprzeczność
pomiędzy odrzucaniem przez Suelo pieniędzy i jego zależnością od
społeczeństwa, które ich używa.
- Jego styl życia zależy od ludzi, którzy korzystają z pieniędzy i
niektórzy uważają to za sprzeczność, ale Daniel bardzo wyraźnie
przyznaje, że jest w pewnym sensie pasożytem - mówi Stevenson. -
Niektórych rozzłościła myśl, że posługiwanie się pieniędzmi jest
niemoralne. Ale nie sądzę, by Daniel tak uważał. Wbrew pozorom, nie
jest on skory do pochopnych sądów.
Nash często słyszy wyrazy niechęci wobec jego przyjaciela. - Sądzę,
że on denerwuje ludzi, ponieważ są oni przekonani, że gdyby tylko
mieli trochę więcej pieniędzy, byliby szczęśliwi - mówi Nash. - Jego
sposób życia jest wyzwaniem dla ich świętego Graala, czyli
amerykańskiego konsumpcjonistycznego marzenia.

Jest coś, co irytuje także Suelo: właściciele sklepów lub
policjanci, którzy mówią mu, że nie może przeszukiwać śmietników
"dla swojego własnego bezpieczeństwa". Miał już z nimi wiele starć,
ale raczej nie w Moab, gdzie jest dobrze znany. - Chyba powariowali.
Jeśli chcą się czegoś czepiać, to może lepiej tego, że wyrzucamy
mnóstwo żywności - mówi Suelo. - Tym, co można znaleźć w śmietniku
za Wal-Martem, dałoby się wykarmić wioskę. A ja biorę tylko kilka
okruchów z tego dostatniego stołu.
Suelo często korzysta z hojności innych, choć sam nigdy nie prosi o
pomoc. - Samowystarczalność nie jest moim celem - mówi. Czasami
przebywa u kogoś w domu, ale nie może tam sobie znaleźć miejsca i
tęskni za swoją jaskinią. Jeśli ktoś nalega, by coś sobie wziął, nie
oponuje. Niedawno zaczął korzystać z zajęć jogi, które zaproponował
mu jeden z jego przyjaciół. Kiedy jednak ktoś chce dać mu pieniądze,
natychmiast odmawia. - Wszyscy jesteśmy całkowicie zależni od
innych. Chodzi o to, by żyć swobodnie, teraźniejszością, dając i
biorąc nieodpłatnie, bo tak jest w naturze - mówi. - Trzeba odrzucić
władzę kredytu i zadłużenia i zaufać cyklowi natury.

Przyjaciel Suelo, Ray Pride, blisko dziesięć lat temu zabrał go na
Alaskę, gdzie miał swoim kutrem łowić przez dwa miesiące łososie. Po
zapełnieniu ładowni tysiącami tych ryb Pride usiłował po kryjomu
wcisnąć mu nieco gotówki. Suelo zamierzał powłóczyć się po Alasce
przez kilka miesięcy, a następnie wrócić autostopem do Moab. Pride
był pewien, że pieniądze mu się przydadzą. - Znalazł te pieniądze i
zostawił na kutrze - opowiada Pride, który mieszka w Moab. Suelo
podróżował po Alasce przez dwa miesiące bez grosza w kieszeni. Kiedy
wędrował wzdłuż wybrzeża, żywił się małżami i wodorostami, a gdy
zapuszczał się w głąb lądu, grzybami i owocami leśnymi. Właśnie ta
wyprawa zapoczątkowała jego życie bez pieniędzy.
Suelo dorastał w rodzinie chrześcijańskich ewangelików i jest
obeznany z naukami Biblii. Cytuje także Koran, Torę, Księgę Mormona
i myślicieli indyjskich. Wędrując po Alasce, myślał o swej duchowej
orientacji i poczuł się hipokrytą. - "Starajcie się naprzód o
królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam
dodane" - mówi Suelo, cytując Ewangelię Mateusza (6, 33). - Czy ja w
to wierzę? Jedyny sposób, by się przekonać, to spróbować tak żyć.
Chciałbym móc przemawiać z głębi mego serca i żyć zgodnie z tym.
Źródło:
LINK!
|