CHORZY Z UROJENIA
Czy są chorzy z urojenia?
- Zdaniem Breussa, tak, ale spośród stu uważanych za chorych z
urojenia, tylko kilku rzeczywiście jest. Wielu uważa, że połowa
wszystkich pacjentów, to chorzy z urojenia. - Być może, że niektórzy
lekarze tak sądzą, ale pacjent, który naprawdę j e s t chory, a jest
o urojenia podejrzany musi współpracować z lekarzami, o czym
świadczy przykład samego Breussa:
-"Przez osiem lat wymiotowałem wszystko, cokolwiek zjadłem lub
wypiłem. Kiedy jadłem, miałem bóle aż do obłędu, kiedy nie jadłem,
myślałem, że umieram z głodu. To był koszmar! - Leżałem w szpitalu i
lekarz, ordynator, który mnie prześwietlał sądził, że mam wiele
kamieni żółciowych - w co ja absolutnie nie wierzyłem. Błagałem go,
żeby zamiast pęcherzyka żółciowego zoperował mi żołądek. - Jednak
lekarz uważał, że ma rację i zoperował mi pęcherzyk żółciowy, w
którym oczywiście nie było żadnych kamieni. Po operacji lekarz
powiedział, że pęcherzyk żółciowy był tylko zgięty i dlatego został
usunięty. - Po operacji mój stan był jeszcze gorszy, ponieważ mój
żołądek na skutek wcześniejszej, a źle wykonanej operacji (pęknięcie
otrzewnej), był zarośnięty! Po dwóch latach byłem operowany
na raka żołądka, i ponieważ rentgenolog tak stwierdził! - Niestety
nie miałem żadnego raka. - Chirurg badał moje jelita i tu też nic
nie znalazł i wtedy zostałem uznany chorym z urojenia. Podczas
badania jelit stwierdzono, że gdy trochę wydobrzeję, to trzeba mi
będzie wyciąć kawałek jelita grubego. Po następnych dwu latach
musiałem znowu wrócić do 39 szpitala i tak minęło osiem lat, w
których nigdy nie byłem wolny od bólu i cierpienia i ciągle
wymiotowałem. - Więc leżałem j u ż prawie 14 dni w łóżku, w ciężkich
bólach i j a k zwykle około północy wymiotowałem, a rano miałem całe
u s t a i język we krwi, ponieważ te wymioty były ostre j a k
spirytus. Nie mogłem już nawet mówić. - Co rano przychodziło do mnie
dwóch asystentów lekarza i kpili:
- Dzień dobry uzdrawiaczu, innym pomagasz, ale sobie pomóc nie
potrafisz! - Nie mogłem im odpowiedzieć, ponieważ bardzo mnie bolało
w ustach. Żeby móc mówić musiałem nic nie jeść przez cały dzień.
Następnego dnia znowu mnie powitali szyderstwem i wtedy im
powiedziałem, że mówią j a k małe dzieci. Niech przyjrzą się
krucyfiksom - tam już 1900 lat temu powiedziano to samo.
Powiedziałem, ze to co ja mam jest tak proste, że trzeba być nie
iylko lekarzem, ale i uzdrowicielem, by ustalić co mi dolega. - To
proste, jeśli treść żołądka nie przechodzi dalej to na pewno żołądek
jest zarośnięty i tam trzeba zoperować. Ci lekarze na to: Pan nie ma
już żadnego żołądka, został wycięty. Ja mam to na papierze! Wówczas
ci młodzi lekarze mówią: Często się okłamuje chorych, ale my mamy tę
wiadomość z Kasy Chorych. Wówczas upewniłem ich jeszcze raz, że mam
żołądek dokładnie tam, gdzie oni, że dobrze wiem co o mnie sobie
myślą, mianowicie, że sobie tę chorobę uroiłem, co mi już kiedyś
powiedział pewien lekarz w wielkim zaufaniu. Mówił, żebym sobie
wyobrażał, że jestem zdrowy i wtedy będę nim. Ja na to
odpowiedziałem, że autosugestia ma granice i nie ma sensu wyobrażać
sobie po amputacji ręki, że się ją ma, bo nie odrośnie. Spytałem
tych dwóch lekarzy czy wiedzą jaki opad krwi (OB)
ma chory z urojenia? Milczenie - ja: od zera do 3 a ja mam 84! Więc
pytam, po co robi się to badanie, jeżeli się z niego nie wyciąga
wniosków? Mówiłem im, jak się traktuje tzw. chorych z urojenia i, że
nigdy nie wolno ich wykpiwać. Pod koniec tej rozmowy rozstaliśmy się
po przyjacielsku, przyznali, że się mylili i sądzą, że dużo się
nauczyli. Obiecali porozmawiać ze swoim szefem. Ten kazał mnie
prześwietlić.
Wynik?
- Mam żołądek i będę operowany!
Otwarto żołądek i stwierdzono, że jest zarośnięty tak, j a k
zapewniałem. Po operacji przyszło do mnie dziewięciu lekarzy, a
ordynator powiedział:
- Panie Breuss, tylko Pan miał
rację!
Był to rok 1956 - skończył się ośmioletni koszmar."
Piszę to ku przestrodze lekarzy, żeby ten przykład ich przekonał, że
chory musi we wszystkim uczestniczyć, gdy diagnoza nie pasuje i
zaczyna się podejrzewać chorego o urojenia. Wtedy dochodzi do
niepotrzebnych cierpień fizycznych i psychicznych, gdy chory
spostrzeże, j a k ludzie na niego krzywo patrzą i sobie go
lekceważą. Poza tym dochodzą straty materialne, które się z tego
tytułu ponosi i te niepotrzebne, duże koszty, jakie ponoszą zakłady
ubezpieczeniowe. Zatem Szanowni Lekarze, zanim nazwiecie kogoś
chorym z urojenia, to dobrze się zastanówcie, bo tu zawsze chodzi o
los człowieka. Choroba z urojenia j e s t też chorobą.
Mam nadzieję, że tymi wywodami nikt nie został urażony, a błądzić
może każdy człowiek. Nikt nie jest nieomylny na tym świecie i co
komuś jest naprawdę - jest naprawdę.
cdn...
Opracowała Daniela Gasiecka
|