NATURALNE LECZENIE

CZY MMS NAS LECZY CZY KALECZY?

Do napisania tego artykułu skłoniła mnie taka oto odpowiedź na necie (wpis z innego bloga) na moją odpowiedź, że niewłaściwe używanie MMS może bardziej człowiekowi zaszkodzić niż mu pomóc.

Admin
27 grudnia 2016 at 23:41
Uszkodzisz i wodą. I co, masz nie pić?
MMS rozkłada się na coś co jest naturalnym składnikiem organizmu!
KONIECZNA LEKTURA:
http://kazik1.republika.pl/Inne/MMS-Lek_XXI_w.pdf

Niestety... ktoś sobie zrobił ze mnie pośmiechowisko i jeszcze mi przesłał "dobrą" konieczną lekturę jako znawca tematu, którą sobie powinnam poczytać i zastosować się do niej. A że jestem ambitna i lubię takie wyzwania więc długo nie czekałam, siedziałam cały wieczór i całą noc aż do 5 rano i nadrobiłam konieczną lekturę, o której każdy z nas powinien mieć choćby podstawowe informacje. To co tu zebrałam jest tylko małym skrawkiem całych multum informacji i wywodów naukowców jakie można znaleźć tylko na necie... ale myślę, że jakby sięgnąć do różnych medycznych czasopism i znaleźć prace osób, które zajmują się badaniem naturalnych i chemicznych suplementów znalazłoby się ich dużo dużo więcej.

A już najbardziej rozbroił mnie z tego krótkiego wpisu cytat: "MMS rozkłada się na coś co jest naturalnym składnikiem organizmu!". No właśnie... i tacy właśnie fachowcy doradzają nam czym to mamy się leczyć i jak mamy na tym świecie żyć wiecznie w 25 letnim ciele. To już przecie każdy człowiek z maturą powinien wiedzieć, co chlor może spowodować w organizmie człowieka.

Nie będę już powtarzać informacji, które znajdują się już w tym wyżej wymienionym linku, czy wszystkich innych opartych na nich, ponieważ zajęłoby to bardzo dużo czasu, a i tak tu nic nowego nie da się wymyśleć... daję to tylko jako materiał naukowy do własnych przemyśleń jeśli ktoś w głowie ma jeszcze deko rozumu i zdrowego rozsądku. Daję to też jako informacje na prośbę tych osób z tamtego bloga, które o nie proszą, ponieważ wiem, że na tamtym blogu nie przejdą cenzury z osobistych powodów i zaangażowań osób reklamujących tam MMS jako lek-cud.

Ładnie jest napisane w tym powyższym artykule jakim to cudownym lekiem jest dla nas MMS, ale ta prawda ma również drugą stronę medalu; mianowicie to, że MMS jest niebezpieczną trucizną i jako taka może narobić porządnego bałaganu w organizmie człowieka.

Pisałam już o grupach krwi, czynniku Rh (ciągle zagadkowym, dobrze nie przebadanym, a jednak ten ma wielki wpływ nie tylko na nasze zdrowie, ale nawet na nasze cechy charakteru) i z grubsza kto czytał te artykuły już wie, że każdy z nas jest inny i że nasza krew ma duży wpływ na nasze życie. W każdym człowieku potrafi inaczej zadziałać jego osobista chemia (każdy z nas jest wielką fabryką chemiczną, która produkuje to co jej jest potrzebne do życia i każdy z nas produkuje swoje indywidualne chemikalia) i trzeba być bardzo ostrożnym przy stosowaniu różnych szczególnie obcych dla siebie substancji. Główny zwolennik MMS Jim Humble, zwany inaczej "doktorem MMS", który wydał również książkę na ten temat i ogłosił się "Mistrzem trzeciego tysiąclecia" w leczeniu ciężkich chorób, na podstawie to której książki większość jej nabywców już zaczęło się leczyć, w dodatku nie zwracając uwagi na konsekwencje, sam już stanął nie jeden raz przed coraz bardziej kłopotliwymi pytaniami od osób, które zaczęły eksperymentować na sobie MMS, ponieważ reakcje organizmów ludzkich pod wpływem MMS okazały się być krańcowo różne.

Wiele osób nie wie, że MMS jest w istocie używany jako wybielacz i jest bardzo skuteczny w zabijaniu bakterii... ale w toaletach... i na pewno może być trucizną, kiedy go wprowadzimy do naszego organizmu i z tym należy się liczyć i nie wolno ignorować tego faktu. To co może u mnie zapracować, już ciebie może zabić, ponieważ każdy nasz organizm jest inny i inne dawki działają na nas. I każdy z nas ma w sobie inną chemie, która też utworzy reakcje z tym wprowadzonym w siebie zupełnie innym czynnikiem chemicznym.

I tak reklamowany mocno i szeroko przez Jima Humble'ya produkt MMS, który ma leczyć AIDS, wirusowe zapalenie wątroby typu A, B, C, malarię, gruźlicę, opryszczkę, a nawet raka i wiele innych groźnych chorób zawiera w sobie chlor, który nie jest uważany za minerał naszego zdrowia... i jeśli wprowadzimy go do organizmu w dużych dawkach, długo nie będziemy czekać na jego skutki. Mniejsze dawki na początku wywołają efekt leczniczy, ale w dłuższym okresie czasu, kiedy chlor kumuluje się w ciele staje się bardziej aktywny np. po spożyciu owoców cytrusowych czy nawet octu i zmienia się w dwutlenek węgla. Oczywiście wywoła to niepożądane działania: nudności, wymioty, biegunki, dezorientację, bóle głowy, zatrucia chemiczne, zmęczenie, zaburzenia równowagi elektrolitowej, szybkie starzenie się, a nawet śmierć, która przychodzi niczym złodziej. I najgorsze, że możemy wcale nie podejrzewać tego cudownego leku, który nas stopniowo zabija... po cichutku jak złodziej kradnie nam życie.

Jest to już publiczną tajemnicą, że chlor był użyty przez Niemców w roku 1924 jako broń biologiczna. Dwutlenek chloru może wybuchnąć w czasie uderzenia, tarcia czy przy wstrząsie mózgu, a nawet w chwili przegrzania się mózgu. Jest silnym utleniaczem, reaguje gwałtownie z materiałami palnymi i redukującymi, rtęcią, amoniakiem, siarką i wieloma innymi związkami organicznymi (co oczywiście może okazać się bardzo niebezpieczne szczególnie dla tych osób, które zostały poddane wielu szczepionkom... ponieważ nigdy nie wiemy co tak naprawdę w tych szczepionkach się znajduje i jaką mieszankę wybuchową to wszystko spowoduje). Chlor silnie drażni skórę, oczy, układ oddechowy, powoduje podrażnienie jamy ustnej, przełyku, żołądka, błon śluzowych i wszystkich delikatnych organów, w tym ma silne działanie na układ moczowy. Może spowodować duszności, nudności, wymioty, przewlekłe zapalenie oskrzeli, trwałe uszkodzenie płuc, wątroby i układu moczowego.



Każda gospodyni powinna wiedzieć, że nie wolno mieszać podczas dezynfekcji łazienek (czy innych "urządzeń" w mieszkaniu) różnych substancji chemicznych, szczególnie chloru i amoniaku, ponieważ są bardzo toksyczne i powodują trujące opary. Byłam nie jeden raz świadkiem takich zatruć w swojej pracy, wiele osób walczyło o życie.

Nigdy nie stosujcie razem amoniaku i wybielacza chlorowego, ponieważ razem mogą spowodować ciężki uszczerbek na naszym zdrowiu, a nawet mogą być zabójcze.


Podchloryn sodu, który jest wybielaczem może współdziałać z inną substancją na poziomie molekularnym i tworzy toksyczny gaz o nazwie chloramina, toteż nigdy nie używajcie popularnego wybielacza chlorowego i amoniaku razem... nawet nie trzymajcie tego obok siebie w swoich mieszkaniach, aby ktoś nieopatrznie nie doprowadził do toksycznej reakcji (szczególnie, kiedy mamy dzieci w mieszkaniu, a te mają różne ciekawe pomysły). Zwróćcie uwagę na popularny proszek do szorowania "Comet", zawiera w sobie pochodne podchlorynu wapnia, a ten też razem z amoniakiem tworzy chloraminę. I żeby było jeszcze bardziej skomplikowane nasze życie jest ono narażone na wiele produktów czyszczących, które nie zawierają ciekłego amoniaku tylko sole amonowe, które często na ulotkach ostrzegawczych wymieniane są pod nazwą "Amon", które również wytwarzają toksyczną chloraminę gazu.

Moja osobista sugestia... czas odejść od chemicznych środków w kuchni, łazience jeśli naprawdę dbamy o swoje zdrowie, czas znaleźć naturalne zastępcze środki, które będą bezpieczne dla ciebie i twojej rodziny. Szczególnie wystrzegajcie się kupna takich środków chemicznych z niewiadomego źródła, które często są tworzone w domowych laboratoriach, a później te produkty sprzedawane są na necie, albo gdzieś tam u wędrownego handlarza, oczywiście po niższej cenie, co jest bardzo kuszące.

Ups... psuje co niektórym biznes... już widzę ich miny i atak na mnie... ta wstrętna wiedźma znowu coś knuje... ale dla mnie bardziej liczy się bezpieczeństwo ludzi niż mamona.

I bardzo proszę, zachowajcie ostrożność i zwracajcie uwagę co stosujecie podczas dezynfekcji w mieszkaniu, a jeszcze mocniej kontrolujcie różne suplementy, które pojawiają się bardzo licznie w naszym życiu jako cudowne leki "ratujące" nasze zdrowie i życie.

I zapamiętajcie to niczym mantrę: wybielacza chlorowego i amoniaku nie wolno razem mieszać!!!

Podobnie jest z cudownym suplementem MMS, na który w lipcu 2010 FDA wydało ostrzeżenie... dlatego wielu "uzdrowicieli" produkujących go domowym sposobem zmieniło mu nazwę na "zaawansowana tlenoterapia". Nie powiem, brzmi to dobrze... ale później niech nie będzie rozpaczy, kiedy ktoś umiera w 12 godzin po spożyciu MMS, jak to się przytrafiło pewnej meksykance i jej mężowi. Zażyli MMS według instrukcji samego Jim'iego Humble'a popijając go sokiem z limonek... i niby wszystko było według instrukcji samego "Mistrza", ale po 12 godzinach nastąpił zgon małżeństwa. Ostatnie godziny ich życia były dla nich torturą, nie tylko ze względu na ciężkie bóle brzucha, ale i niewydolność nerek. Kobieta Sylvia Fink przed śmiercią wpadła w śpiączkę, więc jej dusza uciekła od cierpienia, ale nie było już ratunku dla jej ciała.

Toteż jeśli ktoś wam poleci, że ten MMS jest taki dobry, zapoznajcie się i z takimi faktami... radzę wejść na fora internetowe w języku angielskim i zaznajomić się z ich treściami. Trzeba poznać i takie fakty. We krwi Sylvi znaleziono wysoki poziom methemoglobiny (raport autopsji), co skutkuje niezdolnością krwi do przenoszenia tlenu w organizmie. Łatwo to zauważyć, ponieważ na ciele takiej osoby pojawiają się sińce (znaczy brak tlenu). Lekarzom nie jest to obce, że chloryn sodu powoduje hemolizę czerwonych ciałek krwi. Krwinki czerwone są rozrywane i niszczone. I tak razem z krwinkami czerwonymi można również zabić pasożyty wywołujące daną chorobę... jeśli ktoś ten proces przetrwa będzie cierpieć na niedokrwistość, ale może mieć szanse na przeżycie, a nawet wyleczenie z nękającej go choroby.

Skądinąd wiem, że Jim Humble jest ministrem kościoła scjentologów i z ramienia tego kościoła reklamuje MMS jako cudowny lek prawie na każdą chorobę. Skądinąd też wiem, że wszystkie leki rozprowadzone przez ten kościół są cudownie drogie i wmuszane ludziom prawie na siłę. Po więcej informacji odnośnie scjentologów warto przejrzeć internet, kilka z nich znajdziecie również na naszej stronie. Jim Humble szczególnie upodobał sobie swoją "misje" w rejonie Zatoki Meksykańskiej, odwiedzał tam prawie każdy dom i proponował ludziom cudowne MMS i swoją książkę na jego temat. I tak poszła fama w świat.

Toteż jeszcze raz ostrzegam, uważajcie co bierzecie do buzi, szczególnie dzisiaj, kiedy na rynku mamy aż tylu "wspaniałych uzdrowicieli". A już zapamiętajcie na zawsze MMS nie popija się sokiem cytrynowym, a nawet octem, bo ta mikstura i owszem może zabić w tobie wszystkie zarazki, ale i ciebie również nie oszczędzi. Reakcja, która zachodzi później w organizmie po spożyciu tej mikstury jest zagrożeniem nie tylko dla czynników chorobotwórczych, ale i normalnych zdrowych komórek, działa niczym chemioterapia podczas leczenia raka... tylko wyjątkowo silny organizm ma szansę ją przetrzymać.

Naukowcy twierdzą, że ludzki układ odpornościowy wytwarza kwas chlorowy w naszym organizmie w odpowiednim stężeniu i ta substancja naturalnie stworzona przez nasz organizm potrafi zabić nie tylko najeźdźców bakteryjnych, ale niszczy także ludzkie komórki, toteż w przewlekłych stanach zapalnych bywa tak mocno zniszczona tkanka. Kwas podchlorawy łatwo reaguje z aminokwasami, które mają grupę aminową w bocznych łańcuchach chlorell (HClO - kto mocniej zainteresowany tematem niech szuka na własną rękę, ja daję tylko cynk).

Doktor Segura mówi, że pewną ilość HClO nasz organizm jest w stanie produkować we własnym zakresie i nawet ta dawka może być niebezpieczna jeśli nasze białe ciałka krwi wyprodukują za dużo kwasu podchlorawego. W rzeczywistości kwas podchlorawy (MMS2) ma moc wpływać na DNA... zrywa podwójną helisę DNA i tym samym zakłóca istotne funkcje biologiczne organizmu.

Doktor David Kroll, profesor farmakologii pracujący nad naturalnym leczeniem raka nie jest przekonany do MMS jako skutecznego środka w leczeniu jakichkolwiek chorób, określa ten suplement jako "gorączkę religijną", szczególnie podawaną sobie z ust do ust i ze słyszenia, niż rzeczywistą wiedzę na ten temat. Sam Jim Humble radzi wyraźnie na swoich wykładach, że ludzie powinni wiedzieć, że jeśli po zażyciu MMS zrobi się komuś "niedobrze", powinien niezwłocznie udać się do szpitala, ponieważ jego nerki mogą odmówić pracy.

Nawet witamina C zażyta razem z MMS powoduje stres oksydacyjny... i tu trzeba ostrzec ludzi... nie wolno zażywać witaminy C razem z MMS, ponieważ witamina C kłóci się z tym suplementem.

Według Jonathana Campbella, konsultanta zdrowia całe podejścia Jim'ego Humle'a do ciała ludzkiego jest traktowane tak, jakby to było prostym systemem wodno-kanalizacyjnym i MMS to niczym preparat do udrażniania rur ("krecik", "dreno") i zabija tylko patogeny. Niestety ludzkie ciało jest bardziej skomplikowaną maszyną i nie działa w ten sposób. Zdrowy układ immunologiczny automatycznie i wybiórczo zwalcza patogeny, ma swoją bazę przeciwciał i białych krwinek i wie co w danej chwili wysłać organizmowi na ratunek, a nie jak leci traktuje go w ten sam sposób. MMS zakłóca tą naturalną odporność immunologiczną poprzez ozonowe przeciwutleniacze.

Powtarzam jeszcze raz, MMS jest dla człowieka tym samym co chemioterapia... owszem można go wykorzystać w pewnych sytuacjach, szczególnie stosować go przez skórę... jest nawet grupa lekarzy, którzy tworzą z niego specjalne koktajle, ale te są podawane pod nadzorem specjalnych monitoringów, tak jak większość niebezpiecznych leków, jakie lekarze stosują jako ekstremalna terapia, gdy życie pacjenta jest zagrożone i w zasadzie nie ma już na to innej bezpieczniejszej metody... stosuje się to w chwilach, kiedy w zasadzie lekarz nie ma już nic do stracenia... gdy wszystkie jego metody działania zostały wyczerpane.

I trzeba umieć znaleźć tą bezpieczną dawkę, która nie zadziała toksycznie na organizm... i już najmniejszy cień podejrzenia, że ten preparat go jeszcze mocniej wyczerpuje jest powodem do jego wycofania i rozpoczęcia naturalnego oczyszczania organizmu, ale w zupełnie inny sposób, rozpoczynamy wówczas proces detoksykacji tego organizmu według już sprawdzonych metod, które wiadomo, że nie powinny zawieść (to jest coś na wzór przedawkowania narkotyków czy alkoholu, nie wolno podać tych substancji nawet odrobinę więcej, bo możemy tego człowieka zabić, robimy wszystko, aby już tą zaistniałą truciznę w ciele czymś właściwym zneutralizować).

Wiadomo, że kiedy przeprowadzamy kurację oczyszczającą, każdy organizm będzie zachowywał się inaczej i trzeba znać symptomy, które zachodzą w procesie oczyszczania. Trzeba też wiedzieć jak na każde ciało wpłynąć, aby go całkowicie nie wyłączyć z życia. Trzeba umieć przewidzieć negatywną reakcję naszego ciała, reakcję leków, suplementów, a nawet witamin, ponieważ zamiast wyleczyć możemy taki organizm zabić, choćby nawet przez zbyt szybkie uaktywnienie toksyn w ciele z czym organizm może sobie nie poradzić.

Skutki uboczne chemioterapii, MMS... i innych ciężkich zatruć organizmu...

reakcja Jarisha-Herxheimera - co to jest?

Jest to reakcja, gdy organizm próbuje wyeliminować toksyny w szybkim tempie, niż te mogą być prawidłowo usunięte. Detoksykacja organizmu może być lżejsze i cięższa, można czuć się znacznie gorzej i nawet twierdzić, że leczenie nie działa, ale leczenie działa, tylko proces oczyszczania jest ciężki i występują zaburzenia w całym organizmie. Czym silniejsze symptomy oczyszczania tym większy dowód na to, co się dzieje z naszym ciałem pod wpływem jakiegoś środka, który został do niego wprowadzony. Dlatego podczas chemioterapii osoby są monitorowane.

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ oczyszczane są wszystkie organy i trudno wszystkim kanałom eliminacyjnym usuwać toksyny z powodu ich nadmiaru. W dodatku ciało musi się zregenerować i często musi być zastąpione przez nowe komórki. Przy takim szybkim oczyszczaniu umiera duża ilość bakterii i duża ilość endotoksyn, które są wewnątrz samej bakterii, które w chwili jej śmierci są uwalniane do organizmu ludzkiego. Im więcej jest bakterii tym silniejsze ich endotoksyny i oczywiście silniejsza reakcja oczyszczająca. Głównym magazynem toksyn jest wątroba. Kryzys spowodowany oczyszczeniem zwykle zwiększa ból stawów i mięśni, powoduje biegunki, skrajne zmęczenie, niepokoje, skurcze, bóle głowy (które najczęściej występują w chwili tworzenia się toksyn we krwi), bezsenność, nudności, problemy z zatokami, częste oddawanie moczu, spadek ciśnienia krwi, wykwity skórne, w tym czyraki, pokrzywki, wypryski, uczucie zimna i objawy grypopodobne... i emocjonalne zachwiania, gniew, rozpacz, smutek, płacz, strach, huśtawka nastrojów, a nawet silne gorączki i dreszcze. To wszystko może trwać przez kilka godzin, przez kilka dni, a nawet w ciężkich zatruciach dłużej.

Jak się przed tym ratować? Należy pić dużo słodkiej wody (soki, herbatki ziołowe słodzone miodem - nie stosować słodkich napoi podczas raka), może być również czysta woda lub zioła w celu wypłukania toksyn z organizmu. Pić od 2 do 4 litrów dziennie. Jeśli czujemy zmęczenie ciała, senność należy odpoczywać, w tym przypadku pomogą również lewatywy, przynoszą ulgę od toksyn. W celu uzyskania spokoju wskazana jest medytacja, dobry masaż, akupresura, zabiegi energoterapeutyczne.

Z powyższego widać, że bardzo ważne jest w jaki sposób z naszego ciała spływają toksyny, jeśli mamy na tyle czasu nie należy takiej terapii przeprowadzać drastycznie tylko umiejętnie dzień po dniu rozłożyć ją w czasie. Inaczej nasze ciało może nie wytrzymać, to się często dzieje podczas leczenia raka chemioterapią.

Vancouver
28 Dec. 2016

WIESŁAWA