Maria (Miriam) Baouardy - w
zakonie Maria od Jezusa Ukrzyżowanego urodziła
się 5 stycznia 1846 r. w Abellin (Galilea),
w katolickiej rodzinie obrządku greckomelchickiego.
Nie miała łatwego życia. Wcześnie osierocona zostaje wychowywana
przez wujostwo
w Aleksandrii (Egipt).
Uciekając przed zamążpójściem przez Jerozolimę i Bejrut dotarła
do Marsylii we Francji i wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Józefa.
Doświadczając po wielokroć niezwykłych zjawisk mistycznych (ekstazy,
stygmaty) wzbudzała niepokój
we wspólnocie, która nie rozumiała tych Bożych znaków. W końcu
uznały siostry, że
Maria powinna wstąpić do jakiegoś zakonu klauzurowego. I tak Miriam
została przyjęta
do Karmelu Bosego w Pau, w roku 1867.
-Oto co o niej napisała mistrzyni
nowicjatu:
"Trzeba by
bardziej doświadczonego pióra niż moje, by przedstawić tę piękną
duszę, jej szlachetność, prostotę, pokorę, miłość Boga i ludzi, jej
siłę ducha w przeciwnościach, zaufanie Bogu, jej zdecydowanie w
walce z szatanem, który ciągle
ją napastował, jej umiłowanie życia ukrytego, zwyczajnego. (...) Czy
wszystko to,
co w jej życiu było lub jest nadzwyczajnego pochodzi od Boga? Nie do
nas należy odpowiedź. Tylko to możemy powiedzieć, że jeżeli to nie
Bóg był w niej sprawcą
tych zjawisk, nasza nowicjuszka jest tym bardziej godna podziwu, że
będąc w mocy szatana, pozostawała wierna Bogu, w pełni Mu ufała,
była pokorna i mała, nie szukając nigdy uznania dla siebie ze strony
stworzeń, szukając tylko woli Bożej i Jego większej chwały.
Dokładnie badałam jej uczucia i stwierdzam, że ona nigdy nie zeszła
z drogi życia tylko dla Boga"
Całe swe życie pozostawała w głębokiej komunii z Jezusem i
Najświętszą Maryją Panną - stąd te zadziwiające łaski mistyczne. W
1870 r. wyjeżdża z kilkoma siostrami do Indii, by tam założyć nową
fundację - klasztor w Mangalore. Z niemałymi trudnościami udaje się
to przedsięwzięcie, ale po dwóch latach s. Maria wraca podejrzewana
o chorobę psychiczną bądź opętanie. W trudzie i boleści, trwodze i
uniżeniu zawsze zwraca się do Jezusa bądź Maryi, w Nich upatrując
siłę i pociechę.
Później napisz w swoich notatkach:
"Czy jestem
radosna, czy smutna, niech Twe święte Imię będzie błogosławione,
Panie!
Czy jestem zatrwożona, czy spokojna, niech Twe święte Imię będzie
błogosławione, Panie! Czy cierpię, czy się cieszę, niech Twe święte
Imię będzie błogosławione, Panie!
I usłyszałam głos, który mi powiedział: Zawierzenie, zawierzenie!...
Ale, Panie, daj mi cierpliwość, w ten czy inny sposób, ja już dłużej
nie mogę... Następnie usłyszałam
głos, który mi powiedział: Ten, który jest panem choroby, jest też
panem cierpliwości... Na to słowo poczułam się tak jakbym była poza
sobą i nie myślałam już o moim cierpieniu, o moim tchórzostwie...
Jeszcze później zanotuje:
"Wszystko się
skończy, nie mogę już dłużej żyć w tym życiu; Dobra Matko, zachowaj
mnie blisko Ciebie, Już nie mogę, trzymaj mnie zawsze blisko Ciebie,
kochana Matko... Mój pokarm, posiłek, którym się żywię, to Ciebie
widzieć, kochana Matko; woda, którą piję, by orzeźwić moją duszę, to
kochać ciebie, kochana Matko... Miłując Ciebie, nabieram życia;
miłując Ciebie, orzeźwiam siebie. Odpocznienie, którego zażywam,
to Ciebie szukać dniem i nocą..."
Po długich staraniach w 1875 r. udaje się siostrze Marii zrealizować
jedno z największych marzeń - założyć klasztor karmelitański w
Betlejem, a jako jedyna znająca język arabski staje się jego
"budowniczym". Ona wybrała miejsce pod budowę, ona czuwała nad
robotnikami, kontrolowała dostawców, zażegnywała spory i "paprała
się w wapnie i piasku" (jak sama napisze). Serdecznością, prostotę i
usłużnością pozyskiwała sobie sympatię mieszkańców i pracowników.
Pod koniec 1876 r. siostry rozpoczynają życie zakonne w nowym
klasztorze. Cierpienie, ekstazy i kuszenie szatana znowu się
nasilają. Pomocy szuka pod sercem i u stóp Maryi, która tutaj
właśnie - w Betlejem - powiła Zbawiciela.
Napisze:
""Mieszkam w
łonie mojej Matki, tam znalazłam mego Umiłowanego ... U stóp Maryi,
odzyskałam życie... Wąż, smok chciał mnie ukąsić i wziąć moje
życie... Ale, u stóp mojej Matki, w tym klasztorze, odnalazłam
życie... Maryja mnie woła, i w tym klasztorze pozostanę zawsze. U
stóp Maryi, odnalazłam życie..."
Jej życie zbliża się ku końcowi, wiosną 1878 r. wraz z matką
przeoryszą klasztoru w Betlejem odwiedzają Nazaret, miejsce pod
kolejny klasztor karmelitanek bosych. Przy okazji nawiedzają miejsca
związane z życiem Maryi. Nasza błogosławiona długo modli się w
grocie Wcielenia, gdyż wiele lat pracując w kuchni zakonnej chce
podziękować Maryi - tu w miejscu zwanym "kuchnią Najświętszej
Dziewicy" - za wszelką pomoc i obronę. Będąc w Ziemi Świętej jeszcze
mocniej i głębiej zaczyna rozważać tajemnice życia Maryi i jej
zbawczy charakter. Wyrazem tego jest przepiękny, mistyczny i
apokaliptyczny tekst:
"Wydawało mi
się, że widzę procesję dzieci. Na ich czele Maryja. Mnóstwo gwiazd,
podobnych do drgających płomieni, szło przed Nią. I widziałam, że
miała wejść do ogrodu bardzo wyschniętego, w którym drzewa były
suche, z wyjątkiem kilku. Był to jakby las drzew, ale wyschniętych
niż zielonych. Ona weszła do lasu. Jedno drzewo zwaliło się; było
zielone. Ona wzięła je na ręce i zaniosła, słychać było niebiańskie
śpiewy. A ziemia i trawa, po której ona przeszła, zazieleniły się na
nowo i nabrały wilgoci, na sam widok Jej cienia. Zdaje mi się, że
góry pozdrawiają Ją, gdy przechodzi; wody w kanałach przybrały, a
źródła, które widziałam, tryskały jeszcze bardziej i wypuszczały w
górę wodę, która się radowała. Na Jej cień radowała się ziemia,
która w Jej cieniu pokrywała się zielenią. Nieprzyjaciel uciekał
przed Nią, uciekał przed Bogiem. Maryja wróciła na swoje miejsce w
procesji, a gwiazdy stale szły przed Nią. Gwiazdy oznaczają miłość
Boga, który zawsze kroczy przed Maryją. Ona czerpie z tej miłości,
by nam ją dać, ponieważ należymy do Maryi, a Maryja należy do Boga i
Bóg do Niej należy. Wszystko drży przed Nią, nie tylko z Jej powodu,
ale też i powodu miłości, którą Bóg Ją darzy".
Umiera zjednoczona z Bogiem i Maryją w Karmelu betlejemskim, w
sierpniu 1878 r. i zostaje beatyfikowana przez Jana Pawła II w 1983
r.
|