WIELCY LUDZIE

MIESZKANIE PIĄTE
(CZĘŚĆ 9)
LINK! DO CZĘŚCI 8

LINK! DO CZĘŚCI 10

ROZDZIAŁ 3

Najpierw mówi o tym samym przedmiocie. - Następnie o innym rodzaju zjednoczenia, do którego dusza za łaską Bożą dojść może, i jak skutecznie do tego dopomaga miłość bliźniego. - Są tu uwagi bardzo pożyteczne.

1. Wróćmy już do gołąbki naszej i zobaczmy, choć w części niejakiej, łaski, jakich Bóg jej użycza w tym stanie. Rozumie się zawsze, że otrzyma je pod warunkiem usilnego z jej strony starania o ciągły postęp w służbie Bożej i w poznaniu samej siebie. Bo gdyby chciała poprzestać na tym, że takiej wysokiej łaski dostąpiła, i opierając się na niej, opuściłaby się w pracy nad sobą i zboczyłaby z drogi wiodącej do nieba, to jest z drogi przykazań, niechybnie spotkałby ją los onego motyla, który, wykluwszy się z poczwarki, pozostawia nasienie, z którego nowe żyjątko się zrodzi, ale sam umiera i ginie na zawsze. Nasienie, mówię, pozostawi po sobie; bo mam to przekonanie, że Bóg nie dopuści, by taka wielka łaska, skoro jej użyczy, była użyczona na próżno, a jeśli ten, kto ją otrzymał, nie skorzysta z niej, zawsze przyniesie pożytek drugim. Nie tylko bowiem wtedy gdy sama trwa w dobrym, ta dusza przez swe święte pragnienia i cnoty wpływa korzystnie na tych, którzy z nią styczność mają i własnym ich zapałem zapala, ale i wówczas gdy ten ogień ostygnie, pozostaje w niej chęć pomagania drugim do postępu i chętnie im mówi o łaskach, jakie Bóg czyni tym, którzy Go miłują i Mu służą.

2. Znałam jedną taką, którą mogę przytoczyć za przykład tego, co mówię. Choć sama bardzo była niewierna Bogu, niezmierną przecież z tego pociechę miała, by drudzy korzystali z łask, jakie Bóg jej uczynił; nauczyła więc drogi modlitwy wewnętrznej tych, którzy jej nie znali i wiele, wiele zdziałała dobrego. Później i ją Pan raczył na nowo oświecić. Prawda, że wówczas jeszcze, gdy tak się sprzeniewierzała Panu, nie doznała na sobie tych wielkich, jak je opisałam, skutków modlitwy zjednoczenia. Ale iluż to musi być takich, których Pan do obcowania z sobą dopuszcza, których wzywa do apostolstwa jak Judasza, których powołuje na królów jak Saula, a którzy przecież taką łaską zaszczyceni, z własnej swej winy giną! Uczmy się tego, siostry, że chcąc się uchronić podobnej zguby, że pragnąc raczej coraz wyżej róść w zasługę, innego na to bezpieczeństwa nie mamy, jeno posłuszeństwo i trzymanie się, bez zbaczania na prawo ani na lewo, drogi przykazań Bożych; to mówię nie tylko do tych, którym Pan podobnych łask użyczył, ale i do wszystkich.

3. Pomimo wszelkich objaśnień, jakie dotąd dałam o tym mieszkaniu, pozostaje jeszcze zapewne wiele niejasności. A ponieważ wnijście do tego mieszkania tak wielkim dla duszy jest zyskiem i szczęściem, dobrze więc będzie, że bliżej jeszcze rzecz wytłumaczę, aby i ci, którym Pan nie użycza owych wysokich łask nadprzyrodzonych, nie tracili przecież nadziei i wiedzieli, że i dla nich wstęp do tego mieszkania jest otwarty, każdy bowiem za pomocą łaski Bożej łatwo może dojść do prawdziwego z Panem zjednoczenia, jeśli jeno zechce usilnie o nie się starać, zrzekając się wszelkiej woli własnej, a trzymając ją złączoną z wolą Boga. O, iluż takich się znajdzie, którzy by to o sobie powiedzieć mogli, że niczego więcej nie pragną, gotowi, jak już mówiłam, umrzeć za tę prawdę! Jeśli i z wami tak jest, tedyć upewniam was, i po wiele razy powtórzyć to gotowam, już dostąpiłyście owej łaski od Pana i nie macie już czego się troszczyć o to rozkoszne zjednoczenie, o którym mówiłam. Co w nim bowiem jest najcenniejszego, to właśnie w tym usposobieniu woli się zawiera i niepodobna, by doszedł do owego stanu modlitwy zjednoczenia ktoś, kto nie ma całkowicie zdanej woli na wolę Boga. O, jakież to zjednoczenie wszelkiego pożądania godne! Szczęśliwa dusza, która je osiągnęła; będzie żyła spokojna na tej ziemi, nim jeszcze dostąpi pokoju, zgotowanego jej w życiu przyszłym; żadna rzecz, żadna przygoda na tej ziemi, z jedynym tylko wyjątkiem niebezpieczeństwa utracenia Boga albo widoku obrazy Jego, jej nie zasmuci; ani choroba, ani ubóstwo, ani utrata bliskich i drogich, chyba tylko takich, których śmierć jest stratą dla Kościoła Bożego. Widzi i rozumie bowiem, że lepiej wie Pan, co czyni, niż ona wie, czego pragnie.

4. Zważcie tu, że różnego rodzaju mogą być zmartwienia i smutki: są smutki jak i pociechy, powstające z naturalnego usposobienia; są inne, które się rodzą z miłości i ze współczucia w cierpieniach bliźniego; tak smucił się Pan nad śmiercią Łazarza, pierwej nim go wskrzesił z grobu. Takie zmartwienia nie przeszkadzają duszy do trwania w zjednoczeniu z Bogiem, nie wzniecają w niej wzburzeń gwałtownych, nie zakłócają jej pokoju wewnętrznego, albo jeśli ją znienacka na chwilę poruszą, poruszenie to nie trwa długo, bo i sameź te zmartwienia prędko przemijają. Podobnie i smutki te także, rzec można, nie przenikają do głębi duszy, działają tylko na zmysły i na władze przyrodzone i zatrzymują się na powierzchni. Zdarzają się one w mieszkaniach, o których dotąd była mowa; do jednego tylko mieszkania, to jest do tego, o którym będę mówiła na ostatku, zupełnie wstępu nie mają, tam bowiem zawieszenie władz jest warunkiem koniecznym. Pan jednak wszechmogący jest i może i innymi sposobami ubogacić duszę i doprowadzić ją do tego mieszkania, niekoniecznie ową skróconą drogą, o której mówiłam wyżej.

5. Tylko zważcie dobrze, córki, że w każdym razie poczwarka umrzeć musi, a w tym drugim razie więcej was to będzie kosztowało; bowiem tam do umorzenia jej wielką jest dla duszy pomocą uszczęśliwienie, jakiego doznaje, widząc się przeniesioną do życia tak nowego; tu zaś, pozostając w zwyczajnych warunkach życia powszedniego, sama się biedzić musi z umorzeniem tego, co umrzeć powinno. Trudność i praca, przyznaję, tutaj nierównie jest większa, ale się opłaci i tym większa też będzie za nią nagroda, gdy jej zwycięsko dokonacie; a, że jej dokonać możecie, to nie ulega żadnej wątpliwości, jeśli jeno wola wasza prawdziwie będzie zjednoczona z wolą Bożą.

To jest zjednoczenie, którego cale życie moje pragnęłam! To jest zjednoczenie, o które zawsze proszę Pana naszego, bo ten jest najpewniejszy i najbezpieczniejszy sposób zjednoczenia.

6. Lecz jakże mało, niestety, jest między nami takich, którzy by do tego doszli! A jak wielu jest takich, którzy wyobrażają sobie, iż tym samym, że wystrzegają się obrazy Bożej i, że wstąpili do zakonu, już dokazali wszystkiego. I nie widzą tego mnóstwa robaków, które się jeszcze w nich ukrywają i cnoty ich ogryzają, jak on robak, który podciął bluszcz nad głową Jonasza. Robaki miłości własnej, dobrego rozumienia o sobie, pochopności do sądzenia drugich, choćby w małych rzeczach, i braku miłości bliźnich, gdy ich nie kochamy., jako samych siebie. W wypełnianiu obowiązków naszych ledwo, ledwo dociągamy do koniecznej miary, aby nie było grzechu;, ale od takiego usposobienia daleko nam jeszcze do tego, jakie w nas być powinno, jeśli chcemy całą istnością naszą być zjednoczeni z wolą Bożą.

7. A jak mniemacie, córki, jaka jest ta wola Boża? Ta jest wola Boża, abyśmy ze wszech miar byli doskonałymi, i tak stali się jedno z Nim i z Ojcem Jego, jak o to sam prosił Boskiego Majestatu Jego. Patrzcież, ile nam nie dostaje do osiągnięcia tego kresu! Co do mnie, upewniam was, wstyd mię i żal wielki w chwili, gdy to piszę, żem tak od niego daleko, i to jedynie z winy mojej. Bo na to, abyśmy doszli do tej doskonałości, nie potrzeba, by Pan nam użyczał szczególnych, nadzwyczajnych łask i pociech; dość tego, co nam dał, dając nam Syna swego, aby On nas drogi nauczył. Nie sądźcie jednak, by to zjednoczenie z wolą Bożą koniecznie tego wymagało, byś na przykład, gdy ci umrze ojciec albo brat, nie bolała nad tą stratą, albo gdy przyjdą na cię choroby i cierpienia, byś je przyjmowała z radością. Taka obojętność na to, co boli, może być rzeczą dobrą, ale nieraz jest ona także skutkiem czysto ziemskiej tylko roztropności, kiedy człowiek, widząc, że inaczej być nie może, z potrzeby robi cnotę. Ileż takich i tym podobnych rzeczy dokazywali starzy filozofowie przez samą tylko, jaką się chlubili, ziemską mądrość swoją! Od nas Pan dwóch tylko rzeczy żąda: byśmy miłowali Jego i byśmy miłowali bliźniego; do tego dwojga ma zmierzać wszystka praca nasza; tego dwojga przestrzegając z wszelką, ile zdołamy, doskonałością, czynimy wolę Jego, a zatem i dochodzimy do zjednoczenia z Nim. Lecz jakże nam daleko do tego, byśmy temu Bogu tak wielkiemu oddawali, jak należy, ten dwojaki dług nasz! Niech nam Boska dobroć Jego raczy użyczać łaski swojej, abyśmy zasłużyli dojść do tego stanu, bo jest to w mocy naszej, jeśli tylko szczerze chcemy.

8. Najpewniejszym znakiem, po którym poznać możemy, czy spełniamy tę dwojaką powinność, jest, zdaniem moim, wierne przestrzeganie miłości bliźniego; bo czy kochamy Boga tak, jak należy, tego, mimo wielu wskazówek potwierdzających, że Go kochamy, na pewno jednak nigdy wiedzieć nie możemy;, ale łatwo jest poznać, czy kochamy bliźniego. Im wyższy więc ujrzycie w sobie postęp w tej cnocie miłości bliźniego, tym mocniej, miejcie to za rzecz pewną, będziecie utwierdzone w miłości Boga. Bo tak wielka jest miłość Jego ku nam, że w nagrodę za miłość, jaką okażemy bliźniemu, pomnoży w nas obficie miłość ku Niemu; jest to, według mnie, rzecz tak pewna, że niepodobna mi wątpić o tym ani na chwilę.

9. Niezmiernie więc wiele na tym zależy, byśmy jak najpilniej baczyli na siebie, jak się w tym względzie zachowujemy; jeśli i w wewnętrznym usposobieniu i w zewnętrznym postępowaniu naszym okazuje się doskonała, ile być może, miłość bliźniego, wtedy wolno nam ufać, że wszystko w nas jest w porządku, gdyż z powodu słabej naszej natury doskonała miłość bliźniego o tyle tylko być w nas może, o ile się zrodzi, jak drzewko z korzenia, z doskonałej miłości Boga. Starajmy się, siostry, wiedząc, jak wiele na tym zależy, pilne mieć na siebie baczenie, choćby w rzeczach najmniejszych. A na wielkich i wspaniałych myślach, jakie nam nieraz tłumnie przychodzą na modlitwie, gdy nam się zdaje, że gotoweśmy co wielkiego przedsięwziąć i uczynić dla bliźnich, dla zbawienia choćby jednej duszy, na takich myślach, mówię, niewiele polegajmy, bo jeśli potem za myślami nie pójdą uczynki, snadź nie miłość była ich źródłem, jeno wyobraźnia. Toż samo stosuje się i do pokory i do innych cnót. Chytre są i niezliczone zdrady szatana; całe piekło gotów poruszyć, aby w nas wmówić, że posiadamy tę czy ową cnotę, kiedy jej w rzeczy samej nie posiadamy. I wie dobrze diabeł, co robi, bo ciężka z tego oszukania bywa szkoda dla duszy. Nigdy te urojone cnoty, rodzące się z takiego korzenia, nie mogą być wolne od próżnej chwały i pychy, a tylko te, które od Boga pochodzą, czyste są od tej zakały.

10. Śmiech mię nieraz bierze na widok pewnych dusz, które w czasie modlitwy wyobrażają sobie, że pragną upokorzenia i publicznego sponiewierania dla miłości Boga, a potem wykręcają się jak mogą, aby się nie przyznać do małego jakiego uchybienia; a jeśli jeszcze takiej zarzucisz jaką winę, której w istocie nie popełniła, to już taki na to podniesie lament, że nie daj Boże! Niechże, kto nie umie znieść takiego małego upokorzenia, nauczy się przynajmniej lepiej wglądać w siebie i nie polegać na owych rzekomych na modlitwie postanowieniach, bo w rzeczy samej postanowienia te nie były dziełem woli, która, gdy jest prawdziwa, inaczej zupełnie w skutkach się objawia, ale były tylko urojeniem wyobraźni, w której diabeł wyprawia harce i szalbierstwa swoje i łatwo może oszukać niebacznych, szczególnie niewiasty i ludzi nieoświeconych, nie umiejących rozróżniać działania wyobraźni od działania innych władz i tylu innych zawiłości serca ludzkiego. O, siostry, jakże jasno widać na was samych, które z was mają prawdziwą miłość bliźniego, a w których ta miłość nie jest tak doskonała! Gdybyśmy dobrze zrozumiały, jak wielka dla nas jest waga tej cnoty, wszystką wolę i usilność naszą skierowałybyśmy do jej nabycia.

11. Gdy znowu widzę inne dusze, tak zacietrzewione w przedmiocie swego rozmyślania i tak skrępowane na modlitwie, iż nie śmieją, rzekłbyś, i poruszyć się ani myśli na chwilę odwrócić, by snadź nie uroniło im się co z tej odrobiny uczuć pobożnych i smaków duchowych, które im na modlitwie przyszły, myślę sobie, że są to dusze, nie mające jeszcze ani pojęcia o prawdziwej drodze, którą się dochodzi do zjednoczenia, kiedy tak na własnych pociechach i słodkościach zasadzają całe swoje nabożeństwo. Nie tędy droga, siostry, nie tędy! Bóg żąda uczynków! Gdy widzisz siostrę chorą, której możesz przynieść ulgę, nie wahaj się ani na chwilę poświęcić dla niej nabożeństwo twoje; okaż jej współczucie; co ją boli, niech ciebie boli i jeśli dla posilenia jej potrzeba, byś sama sobie odmówiła pożywienia, ochotnym sercem to uczyń, nie tyle dla niej samej, ile raczej dla miłości Pana, który wiesz, że tego pragnie. To jest prawdziwe zjednoczenie, bo tu wola nasza jedno jest z wolą Jego. Podobnie, gdy kogo chwalą przed tobą, ciesz się z tego, jak gdyby ciebie samą chwalono. Nic w tym nie będzie ci trudnego, jeśli masz pokorę, owszem, przykro ci będzie słuchać pochwał, jakie ci oddają. A jak wielką jest cnotą cieszyć się z pochwał, oddawanych siostrze i z uznania jej cnót, tak również nie mniejsza jest zasługa boleć nad każdym niedostatkiem jej jakby nad własnym, i pokrywać go ile możności.

12. Powtarzam tu tylko pokrótce, co na innym miejscu obszerniej w tym przedmiocie mówiłam, a powtarzam dlatego, że widzę jasno i mam to przekonanie, iż gdyby między nami zabrakło tej miłości, całe nasze życie duchowe poszłoby wniwecz. Nie dajże Boże, by nas miało spotkać takie nieszczęście! Jeśli zaś będzie w was ta miłość prawdziwa, bądźcie pewne, że Pan w Boskiej dobroci swojej nie odmówi wam tego zjednoczenia, o którym tu mówię. Inaczej choćbyście wszelkich na modlitwie doznawały pociech i słodkości, choćbyście nawet chwilami dostępowały modlitwy odpocznienia i małego jakiego zawieszenia władz (tak, iżby wam się zdawało, jak to się zdarza niejednej, żeście już doszły do szczytu), dopóki nie ma w was miłości bliźniego takiej, jaka być powinna, daleko wam, wierzajcie, do łaski zjednoczenia. Proścież Pana i błagajcie, aby wam dał tę doskonałą miłość bliźniego, a potem już zdajcie się na boską hojność Jego. Da On wam więcej niż same pragnąć zdołacie, jeśli z waszej strony staracie się i usiłujecie uczynić wszystko, co jest w możności waszej: gwałt zadając woli własnej, a czyniąc we wszystkim wolę sióstr, chociażby z uszczerbkiem tego, co wam się należy; nie dbając o pożytek własny, a myśląc tylko o pożytku ich, choćby się na to wzdrygała wasza natura, i biorąc na siebie, ile razy się zdarzy ku temu sposobność, trud i pracę, aby oszczędzić ich drugim. Nie sądźcie więc, by nabycie miłości nic was kosztować nie miało, by przyszła wam gotowa jak pieczone gołąbki do gąbki. Pomnijcie, ile Boskiego Oblubieńca naszego kosztowała miłość, którą nas umiłował, i jako dla wybawienia nas od śmierci sam poniósł śmierć, i to taką okrutną śmierć na krzyżu.

ROZDZIAŁ 4

W dalszym ciągu objaśnia jeszcze tę modlitwę zjednoczenia. - Jak wielkiej potrzeba tu baczności, aby nas nie oszukał diabeł, czatujący na nas i usiłujący odwieść nas od zaczętej dobrej sprawy.

1. Pragniecie, zapewne, dowiedzieć się, gdzie się obraca nasza gołąbka i gdzie ma odpoczynek swój, skoro już wiemy, że nie może spocząć ani w smakach duchowych, ani w pociechach tej ziemi. Na to pytanie odpowiedzieć wam nie mogę, aż dopiero, gdy będę mówiła o mieszkaniu ostatnim. Daj Boże tylko, bym wówczas o tym pamiętała i miała swobodę do pisania. Blisko pięć miesięcy upłynęło, odkąd zaczęłam to pisanie, a nie mam głowy do odczytania tego, co napisałam; pewno więc w tym pisaniu moim pełno będzie nieładu i powtarzań. Ale mniejsza o to, wszak piszę dla sióstr moich.

2. Chcę wam tu bliżej jeszcze objaśnić, co rozumiem przez tę modlitwę zjednoczenia i wedle zwyczaju mego użyję do tego porównania. Potem szerzej jeszcze pomówimy o owym motylu naszym, który nigdzie na długo nie przysiadzie, bo nie znajduje w sobie prawdziwego odpocznienia (ale wciąż latając, i sobie, i drugim pożytek przynosi).

3. Słyszałyście pewno nieraz, jak Bóg poślubia sobie duchowo dusze ludzkie. Niech będzie błogosławione Jego miłosierdzie, iż tak się raczy poniżać! Jakkolwiek to niezręczne porównanie, nie widzę przecież innego, którym bym jaśniej zdołała wytłumaczyć, co mam na myśli, jak przez porównanie z sakramentem małżeństwa. Wielka wprawdzie zachodzi między jednym a drugim różnica, bo to, o czym tu mówię, to rzeczy na wskroś duchowe (przewyższają one małżeństwo ziemskie o tyle, o ile duch jest wyższy od ciała, także rozkosze, którymi Pan duszę tu napawa, o całe niebo są różne od rozkoszy, jakich używają złączeni związkiem małżeńskim). I miłość łączy się z miłością, i wszystkie działania i sprawy jej tak są niewypowiedziane czyste, subtelne i słodkie, że nie ma wyrazu na ich opisanie;, ale Pan umie dać je bardzo wyraźnie uczuć duszy.

4. Otóż, o ile ja rzecz rozumiem, modlitwa zjednoczenia nie dochodzi jeszcze do tego szczytu małżeństwa duchowego; ale, jak tu na ziemi, gdy dwoje ludzi chce się połączyć węzłem małżeńskim, stara się naprzód poznać wzajemnie, czy jedno sprzyja drugiemu, czy może się zrodzić między nimi miłość wzajemna, i mają w tym celu wspólne schadzki i rozmowy, podobnie również przygotowuje się i owo duchowe małżeństwo. Zgoda zobopólna już stanęła; dusza już dokładnie poznała, kto jest Ten, z którym ma się połączyć, i jakie to dla niej szczęście wejść w tak wysoki związek. Ma więc niezachwiane postanowienie czynić we wszystkim wolę swego Oblubieńca i niczego nie zaniechać, w czym może Mu się stać przyjemną, a Pan ze swej strony, widząc w swojej Boskiej wszechwiedzy rzetelność i szczerość takiego jej usposobienia, cieszy się nią i chcąc, aby się lepiej jeszcze o tym przekonała, w nieskończonym miłosierdziu swoim raczy niejako przybywać do niej na schadzkę i jednoczyć ją z Sobą. Tak możemy pojąć przebieg tej modlitwy zjednoczenia, choć wszystko to trwa krótką tylko chwilę. W tej boskiej schadzce niczego więcej nie bierze dusza, i niczego nie daje, jeno, że w sposób niewypowiedzianie tajemniczy widzi jasno, kto jest ten Oblubieniec, którego ma poślubić. Nigdy, i w tysiąc lat nie zdołałaby za pomocą zmysłów i władz zrozumieć i poznać tego, co tu poznaje w jednej chwili. Bo taki to Oblubieniec, że sam już widok Jego i jedno nań wejrzenie czyni duszę godną tego, by Mu, jak to mówią, oddała rękę swoją. I tak z tej Boskiej schadzki wychodzi w Nim rozmiłowana, że z swojej strony gotowa jest uczynić i czyni wszystko, co może, aby te jej niebieskie z Nim zrękowiny nigdy się nie zerwały. Lecz jeśliby ta dusza się opuściła i miłość swoją oddała komu lub czemu innemu, niż Jemu samemu, niechybnie straci wszystko, i będzie to strata tak niewypowiedzianie wielka, jak wielkimi były łaski, które jej ofiarował Oblubieniec, strata bez porównania większa, niż jakie bądź słowa wyrazić zdołają.

5. Przetoż dusze chrześcijańskie, o ile was Pan do tego wzniosłego stanu podnieść raczył, na miłość Jego proszę was, nie zaniedbujcie łaski wam darowanej, a przede wszystkim chrońcie się okazji, bo i na tym stopniu jeszcze dusza nie jest dość silna, by mogła na nie wystawiać siebie bezkarnie. Siły tej później dopiero nabędzie, gdy już dokona się małżeństwo, co w dalszym dopiero, szóstym mieszkaniu nastąpi. Tutaj łączność z Oblubieńcem polega jeszcze na jednym tylko chwilowym widzeniu się, i diabeł wszelkich użyje sposobów, aby ją rozerwał i węzeł zadzierzgnięty potargał. Później dopiero, gdy węzeł ten się zacieśni, gdy ujrzy duszę całkiem już oddaną Oblubieńcowi, już nie ma takiej śmiałości i boi się przystąpić, bo ile razy spróbuje, tyle razy dowie się z własnego doświadczenia, że nic nie wskóra i ze wstydem i stratą sromotną odejść musi, a dusza, którą napastował, tym większą tylko z napaści jego korzyść odniesie.

6. Wierzcie mi, córki, znałam dusze bardzo uduchowione, które z łaski Pana doszły już do tego stanu, a potem jednak cofnęły się wstecz i diabeł chytrymi zdradami swymi znów je zdobył dla siebie. Snadź nie jeden diabeł, ale całe piekło sprzysięga się na tę zabójczą robotę, bo, jak to nieraz już mówiłam, gdy zdoła zgubić jedną taką duszę, nie ją jedną tylko zgubi, ale wielkie dusz mnóstwo. Ma diabeł nabyte już w tym względzie doświadczenie. Patrząc na te rzesze dusz, które Bóg nieraz za sprawą jednej świętej duszy pociąga do siebie, mamy, zaprawdę, za co chwalić wielmożność łaski Jego. Ileż to tysięcy dusz nawrócili męczennicy! Jaki świetny orszak panien świętych pociągnęła za sobą do Boga jedna taka mężna dzieweczka, jak święta Urszula! A zwłaszcza, kto zliczy to mnóstwo dusz, wydartych diabłu za sprawą takiego świętego Franciszka i świętego Dominika, i innych założycieli Zakonów, albo teraz świeżo za sprawą świętego Ignacego i tego Towarzystwa, któremu on dał początek! Skąd wszyscy ci święci mieli taką moc ku nawracaniu dusz? Nie skądinąd, jeno stąd, że każdy z nich- jak o tym przekonać się możemy czytając ich żywoty - otrzymawszy podobne łaski od Boga, wszelkich dokładał starań i usilności, aby nie postradał z winy swojej wysokiego dostojeństwa takich z Bogiem swoim zaślubin. O córki moje, i dzisiaj Pan tak samo jest gotów użyczać nam tych łask, jak ich użyczał onym świętym, owszem, większą poniekąd ma dziś potrzebę takich dusz, które by łask tych pragnęły, bo bardzo dzisiaj umniejszyła się liczba tych, którzy by, jak oni święci, całych siebie dla chwały Jego poświęcić chcieli. Zbytnio dziś miłujemy samych siebie, zbytnia dziś roztropność i ostrożność nasza, byśmy snadź w czymkolwiek praw naszych nie uronili. O jakże wielki to błąd nasz! Niechaj Pan w miłosierdziu swoim raczy nas oświecić, byśmy nie wpadli w takie nieszczęsne ciemności!

7. Dwojaka tu jeszcze nasuwa się trudność i wątpliwość, którą mi zarzucić możecie. Pierwsza, że jeśli dusza tak jest, jak mówiłam, oddana woli Bożej i w niczym nie chce iść za wolą własną, jakim sposobem może jeszcze zbłądzić i ulec oszukaniu? A druga: jaką drogą może jeszcze diabeł znaleźć do was przystęp i zagrażać duszy waszej, skoro w takim tu żyjecie odosobnieniu od świata i w takim częstym uczestnictwie sakramentów, i w takim - rzec można - anielskim towarzystwie, gdyż z szczególnej łaski i dobroci Pana, żadna z nas tu niczego innego nie pragnie, jeno tego, by całą istnością swoją Mu służyła i była Mu przyjemną? Co innego ludzie, żyjący na świecie i uplatani w okazje do grzechu, tych diabeł łatwo podejdzie, ale jakim sposobem może się do nas zakraść? Prawda, córki, wielkie Bóg okazał nad nami miłosierdzie swoje, ale gdy wspomnę, że i Judasz należał do grona Apostołów, że codziennie przestawał z Bogiem samym i słuchał Bożych słów Jego, wtedy widzę to jasno i rozumiem, że nigdzie, nawet wśród tych wysokich łask tego piątego mieszkania nie ma dla nas bezpieczeństwa.

8. Odpowiadając więc na pierwszą wątpliwość twierdzę, że gdyby dusza zawsze była zjednoczona z wolą Bożą, rzecz jasna, że nigdy by zbłądzić ani zginąć nie mogła. Ale podchodzi ją diabeł swymi subtelnymi fortelami, i pod udanym pozorem dobrego, po cichu i nieznacznie, pociąga ją naprzód do małych niewierności, potem namawia do większych, wmawiając w nią, że nic w nich nie ma złego, za czym powoli rozum jej zaciemnia i wolę oziębia, i starą miłość własną do życia pobudza, aż tak, krok z krokiem oddali się od woli Bożej, a przystanie do swojej.

W tym już się zawiera odpowiedź i na drugi zarzut wasz, bo nie ma zamknięcia tak ścisłego, do którego by diabeł się nie wcisnął, ani puszczy tak odludnej, do której by nie trafił. A nadto, dodam jeszcze, może się to dzieje z dopuszczenia Pana samego, dla wystawienia na próbę tej duszy, którą powołuje do tego, aby była światłem dla drugich; boć lepiej, jeśli już ma być niedobra, żeby się taką okazała zaraz z początku, niż później dopiero, gdy już wiele szkody w duszach narobi.

9. Na uchronienie się od tych niebezpieczeństw diabelskich (oprócz ustawicznej, nasamprzód błagalnej modlitwy do Boga, aby On nas trzymał w mocnych rękach swoich; oprócz ciągłej pamięci na tę prawdę niezawodną, że jeśli On nas opuści, tejże chwili zapadamy się w przepaść; i wreszcie oprócz takiego przeświadczenia o własnej nędzy naszej, iżbyśmy nigdy w niczym nie polegali na samych sobie, co byłoby istnym szaleństwem), nie znam środka pewniejszego nad ten, byśmy z szczególną nieustającą pilnością i bacznością zważali na siebie, jak postępujemy w cnotach, czy nam ich przybywa, czy też ubywa, a zwłaszcza pod względem miłości zobopólnej i szczerego pragnienia, aby nas wszyscy mieli za najmniejszych i ostatnich, i doskonałego, o ile zdołamy, pełnienia powszednich obowiązków naszych. Tak badając siebie i Pana błagając, aby nas oświecił, łatwo od razu ujrzymy zyski nasze i straty. Nie sądźcie zresztą, by Bóg, gdy wyniesie duszę na tak wysoki szczebel, tak ją wypuszczał ze swej opieki, iżby diabeł, chcąc ją oszukać i skusić, łatwą miał z nią robotę; boska miłość Jego tak dba o tę duszę i tak na wszelki sposób pragnie uchronić ją od zguby, iż niezliczone wciąż zsyła jej wewnętrzne natchnienia i przestrogi, w świetle których dusza nie może, choćby nawet chciała, ukryć przed sobą, jeśli w czym jaką szkodę poniosła.

10. Ostatecznie więc niech ten będzie wniosek z wszystkiego, byśmy się starali o ciągły postęp w cnotach; jeśli nie ma w nas tego zapału, słusznie lękać się powinniśmy, że nam diabeł chce w czym nogę podstawić. Bo i niepodobna, aby dusza, doszedłszy do tej wysokości, ustała kiedy w ciągłym udoskonalaniu się. Miłość prawdziwa nigdy nie próżnuje, to więc bezczynne stanie na miejscu byłoby złym znakiem. Dusza, która za cel sobie zakłada stać się oblubienicą Boga samego, która dostąpiła zaszczytu obcowania z Boskim Jego Majestatem, która już na takie wysokie, jak je opisałam, szczyty wstąpiła, nie może zasypiać w bezczynności.

A iżbyście zobaczyły, córki, jak Pan poczyna sobie z duszą, którą już przyjął sobie za oblubienicę, przeto wprowadzę was teraz do mieszkania szóstego. Tam się przekonacie, jak małą i marną jest rzeczą wszystko, czymkolwiek zdołamy usłużyć Panu i ucierpieć dla Niego, w porównaniu z nieogarnioną wielkością tych łask, do otrzymania których tą maluczką pracą i cierpieniem naszym się sposobimy. Snadź też może dlatego Pan zrządził, że mi kazano pisać o tych rzeczach, abyśmy, mając przed oczyma taką nagrodę i poznając takie bez miary i granic miłosierdzie Jego, z którego raczy udzielać i objawiać siebie nam nędznym robakom - zapomnieli już o własnych poziomych przyjemnostkach naszych i z oczyma utkwionymi w Boskiej Jego wielmożności, miłością zapaleni, biegli do Niego.

11. Niech łaska Jego raczy to sprawić, bym zdołała choć w cząstce jakiej objaśnić wam rzeczy tak trudne; bo jeśliby On sam i Duch Święty nie prowadzili mego pióra, rzecz pewna, że byłoby to zadanie niepodobne. Lecz gdyby z tego, co piszę, nie miało być dla was pożytku, niechaj mi, błagam Go, nie da napisać ani słowa; boć wiadomo Boskiej wszechwiedzy Jego, że ile rozumiem sama z siebie, niczego innego nie pragnę, jeno tego, by było pochwalone Imię Jego i byśmy usiłowali służyć takiemu Panu, który tak hojnie płaci już tu na ziemi. Możemy się z tego dorozumiewać, jak wielka będzie ta zapłata, którą nam gotuje w niebie, nie chwilowa już tylko i z przerwami, jak w tym życiu, ale wiecznie nieustająca i niezmienna, i wolna od tych utrapień i niebezpieczeństw, wśród których, jakby na morzu wzburzonym, płynie to ziemskie życie nasze. O, gdyby me te niebezpieczeństwa, gdyby nie ta obawa, że możemy jeszcze obrazić Go i stracić, prawdziwą rozkoszą byłoby żyć tutaj aż do końca świata, by pracować i cierpieć dla miłości takiego wielkiego Boga i Oblubieńca.

Obyśmy z łaski i miłosierdzia Jego stały się godne w czymkolwiek Mu usłużyć już bez tych uchybień i niedostatków, których pełne są i najlepsze uczynki nasze, amen.

cdn...