ROZDZIAŁ 3
Najpierw mówi o tym samym przedmiocie. - Następnie o innym rodzaju
zjednoczenia, do którego dusza za łaską Bożą dojść może, i jak
skutecznie
do tego dopomaga miłość bliźniego. - Są tu uwagi bardzo pożyteczne.
1. Wróćmy już do gołąbki
naszej i zobaczmy, choć w części niejakiej,
łaski, jakich Bóg jej użycza w tym stanie. Rozumie się zawsze, że
otrzyma je pod warunkiem usilnego z jej strony starania o ciągły
postęp
w służbie Bożej i w poznaniu samej siebie. Bo gdyby chciała
poprzestać
na tym, że takiej wysokiej łaski dostąpiła, i opierając się na niej,
opuściłaby
się w pracy nad sobą i zboczyłaby z drogi wiodącej do nieba, to jest
z drogi
przykazań, niechybnie spotkałby ją los onego motyla, który,
wykluwszy się
z poczwarki, pozostawia nasienie, z którego nowe żyjątko się zrodzi,
ale sam
umiera i ginie na zawsze. Nasienie, mówię, pozostawi po sobie; bo
mam to
przekonanie, że Bóg nie dopuści, by taka wielka łaska, skoro jej
użyczy, była
użyczona na próżno, a jeśli ten, kto ją otrzymał, nie skorzysta z
niej, zawsze
przyniesie pożytek drugim. Nie tylko bowiem wtedy gdy sama trwa w
dobrym,
ta dusza przez swe święte pragnienia i cnoty wpływa korzystnie na
tych,
którzy z nią styczność mają i własnym ich zapałem zapala, ale i
wówczas
gdy ten ogień ostygnie, pozostaje w niej chęć pomagania drugim do
postępu
i chętnie im mówi o łaskach, jakie Bóg czyni tym, którzy Go miłują i
Mu służą.
2. Znałam jedną taką, którą
mogę przytoczyć za przykład tego, co mówię.
Choć sama bardzo była niewierna Bogu, niezmierną przecież z tego
pociechę
miała, by drudzy korzystali z łask, jakie Bóg jej uczynił; nauczyła
więc drogi modlitwy wewnętrznej tych, którzy jej nie znali i wiele,
wiele zdziałała dobrego. Później i ją Pan
raczył na nowo oświecić. Prawda, że wówczas jeszcze, gdy tak się
sprzeniewierzała
Panu, nie doznała na sobie tych wielkich, jak je opisałam, skutków
modlitwy zjednoczenia. Ale iluż to musi być takich, których Pan do
obcowania z sobą dopuszcza, których wzywa
do apostolstwa jak Judasza, których powołuje na królów jak Saula, a
którzy przecież taką łaską zaszczyceni, z własnej swej winy giną!
Uczmy się tego, siostry, że chcąc się
uchronić podobnej zguby, że pragnąc raczej coraz wyżej róść w
zasługę, innego na
to bezpieczeństwa nie mamy, jeno posłuszeństwo i trzymanie się, bez
zbaczania
na prawo ani na lewo, drogi przykazań Bożych; to mówię nie tylko do
tych,
którym Pan podobnych łask użyczył, ale i do wszystkich.
3. Pomimo wszelkich
objaśnień, jakie dotąd dałam o tym mieszkaniu,
pozostaje jeszcze zapewne wiele niejasności. A ponieważ wnijście
do tego mieszkania tak wielkim dla duszy jest zyskiem i szczęściem,
dobrze więc będzie, że bliżej jeszcze rzecz wytłumaczę, aby i ci,
którym Pan nie użycza owych wysokich łask nadprzyrodzonych,
nie tracili przecież nadziei i wiedzieli, że i dla nich wstęp do
tego
mieszkania jest otwarty, każdy bowiem za pomocą łaski Bożej
łatwo może dojść do prawdziwego z Panem zjednoczenia, jeśli
jeno zechce usilnie o nie się starać, zrzekając się wszelkiej woli
własnej, a trzymając ją złączoną z wolą Boga. O, iluż takich się
znajdzie, którzy by to o sobie powiedzieć mogli, że niczego więcej
nie pragną, gotowi, jak już mówiłam, umrzeć za tę prawdę! Jeśli i z wami tak jest, tedyć upewniam was, i po wiele razy powtórzyć
to gotowam, już dostąpiłyście owej łaski od Pana i nie macie już
czego się troszczyć o to rozkoszne zjednoczenie, o którym mówiłam.
Co w nim bowiem jest najcenniejszego, to właśnie w tym usposobieniu
woli się zawiera i niepodobna, by doszedł do owego stanu modlitwy
zjednoczenia ktoś, kto nie ma całkowicie zdanej woli na wolę Boga.
O, jakież to zjednoczenie wszelkiego pożądania godne! Szczęśliwa
dusza, która je osiągnęła; będzie żyła spokojna na tej ziemi, nim
jeszcze dostąpi pokoju, zgotowanego jej w życiu przyszłym; żadna
rzecz, żadna przygoda na tej ziemi, z jedynym tylko wyjątkiem
niebezpieczeństwa utracenia Boga albo widoku obrazy Jego,
jej nie zasmuci; ani choroba, ani ubóstwo, ani utrata bliskich
i drogich, chyba tylko takich, których śmierć jest stratą dla
Kościoła Bożego. Widzi i rozumie bowiem, że lepiej
wie Pan, co czyni, niż ona wie, czego pragnie.
4. Zważcie tu, że różnego
rodzaju mogą być zmartwienia i smutki:
są smutki jak i pociechy, powstające z naturalnego usposobienia;
są inne, które się rodzą z miłości i ze współczucia w cierpieniach
bliźniego; tak smucił się Pan nad śmiercią Łazarza, pierwej nim go
wskrzesił z grobu. Takie zmartwienia nie przeszkadzają duszy do
trwania w zjednoczeniu z Bogiem, nie wzniecają w niej wzburzeń
gwałtownych, nie zakłócają jej pokoju wewnętrznego, albo jeśli ją
znienacka na chwilę poruszą, poruszenie to nie trwa długo, bo i
sameź te zmartwienia prędko przemijają. Podobnie i smutki te
także, rzec można, nie przenikają do głębi duszy, działają tylko
na zmysły i na władze przyrodzone i zatrzymują się na powierzchni.
Zdarzają się one w mieszkaniach, o których dotąd była mowa; do
jednego tylko mieszkania, to jest do tego, o którym będę mówiła na
ostatku, zupełnie wstępu nie mają, tam bowiem zawieszenie władz
jest warunkiem koniecznym. Pan jednak wszechmogący jest i
może i innymi sposobami ubogacić duszę i doprowadzić ją do tego
mieszkania, niekoniecznie ową skróconą drogą, o której mówiłam
wyżej.
5. Tylko zważcie dobrze,
córki, że w każdym razie poczwarka umrzeć musi,
a w tym drugim razie więcej was to będzie kosztowało; bowiem tam do
umorzenia
jej wielką jest dla duszy pomocą uszczęśliwienie, jakiego doznaje,
widząc się przeniesioną do życia tak nowego; tu zaś, pozostając w
zwyczajnych warunkach życia powszedniego, sama się biedzić musi z
umorzeniem tego, co umrzeć powinno. Trudność i praca, przyznaję,
tutaj nierównie jest większa, ale się opłaci i tym większa też
będzie za nią nagroda, gdy jej zwycięsko dokonacie; a, że jej dokonać
możecie, to nie ulega żadnej wątpliwości, jeśli jeno wola wasza
prawdziwie będzie zjednoczona z wolą Bożą.
To jest zjednoczenie, którego cale życie moje pragnęłam!
To jest zjednoczenie, o które zawsze proszę Pana naszego,
bo ten jest najpewniejszy i najbezpieczniejszy sposób zjednoczenia.
6. Lecz jakże mało, niestety,
jest między nami takich, którzy by do tego doszli! A jak wielu jest
takich, którzy wyobrażają sobie, iż tym samym, że wystrzegają się
obrazy Bożej i, że wstąpili do zakonu, już dokazali wszystkiego. I
nie widzą tego mnóstwa robaków, które się jeszcze w nich ukrywają i
cnoty ich ogryzają, jak on robak, który podciął bluszcz nad głową
Jonasza. Robaki miłości własnej, dobrego rozumienia o sobie,
pochopności do sądzenia drugich, choćby w małych rzeczach, i braku
miłości bliźnich, gdy ich nie kochamy., jako samych siebie. W
wypełnianiu obowiązków naszych ledwo, ledwo dociągamy do koniecznej
miary, aby nie było grzechu;, ale od takiego usposobienia daleko nam
jeszcze do tego, jakie
w nas być powinno, jeśli chcemy całą istnością naszą być zjednoczeni
z wolą Bożą.
7. A jak mniemacie, córki,
jaka jest ta wola Boża? Ta jest wola Boża, abyśmy
ze wszech miar byli doskonałymi, i tak stali się jedno z Nim i z
Ojcem Jego,
jak o to sam prosił Boskiego Majestatu Jego. Patrzcież, ile nam nie
dostaje
do osiągnięcia tego kresu! Co do mnie, upewniam was, wstyd mię i żal
wielki
w chwili, gdy to piszę, żem tak od niego daleko, i to jedynie z winy
mojej. Bo
na to, abyśmy doszli do tej doskonałości, nie potrzeba, by Pan nam
użyczał
szczególnych, nadzwyczajnych łask i pociech; dość tego, co nam dał,
dając
nam Syna swego, aby On nas drogi nauczył. Nie sądźcie jednak, by to
zjednoczenie z wolą Bożą koniecznie tego wymagało, byś na przykład,
gdy ci umrze ojciec albo brat, nie bolała nad tą stratą, albo gdy
przyjdą
na cię choroby i cierpienia, byś je przyjmowała z radością. Taka
obojętność
na to, co boli, może być rzeczą dobrą, ale nieraz jest ona także
skutkiem
czysto ziemskiej tylko roztropności, kiedy człowiek, widząc, że
inaczej
być nie może, z potrzeby robi cnotę. Ileż takich i tym podobnych
rzeczy
dokazywali starzy filozofowie przez samą tylko, jaką się chlubili,
ziemską
mądrość swoją! Od nas Pan dwóch tylko rzeczy żąda: byśmy miłowali
Jego i byśmy miłowali bliźniego; do tego dwojga ma zmierzać wszystka
praca nasza; tego dwojga przestrzegając z wszelką, ile zdołamy,
doskonałością, czynimy wolę Jego, a zatem i dochodzimy do
zjednoczenia z Nim. Lecz jakże nam daleko do tego, byśmy temu
Bogu tak wielkiemu oddawali, jak należy, ten dwojaki dług nasz!
Niech
nam Boska dobroć Jego raczy użyczać łaski swojej, abyśmy zasłużyli
dojść do tego stanu, bo jest to w mocy naszej, jeśli tylko szczerze
chcemy.
8. Najpewniejszym znakiem, po
którym poznać możemy, czy spełniamy tę dwojaką powinność, jest,
zdaniem moim, wierne przestrzeganie miłości bliźniego; bo czy
kochamy Boga tak, jak należy, tego, mimo wielu wskazówek
potwierdzających, że Go kochamy, na pewno jednak nigdy wiedzieć nie
możemy;, ale łatwo jest poznać, czy kochamy bliźniego. Im wyższy więc
ujrzycie w sobie postęp w tej cnocie miłości bliźniego, tym mocniej,
miejcie to za rzecz pewną, będziecie utwierdzone w miłości Boga. Bo
tak wielka jest miłość Jego ku nam, że w nagrodę za miłość, jaką
okażemy bliźniemu, pomnoży w nas obficie miłość ku Niemu; jest to,
według mnie, rzecz tak pewna, że niepodobna mi wątpić o tym ani na
chwilę.
9. Niezmiernie więc wiele na
tym zależy, byśmy jak najpilniej baczyli na
siebie, jak się w tym względzie zachowujemy; jeśli i w wewnętrznym
usposobieniu
i w zewnętrznym postępowaniu naszym okazuje się doskonała, ile być
może, miłość bliźniego, wtedy wolno nam ufać, że wszystko w nas jest
w porządku, gdyż z powodu
słabej naszej natury doskonała miłość bliźniego o tyle tylko być w
nas może, o ile się
zrodzi, jak drzewko z korzenia, z doskonałej miłości Boga. Starajmy
się, siostry, wiedząc,
jak wiele na tym zależy, pilne mieć na siebie baczenie, choćby w
rzeczach najmniejszych.
A na wielkich i wspaniałych myślach, jakie nam nieraz tłumnie
przychodzą na modlitwie,
gdy nam się zdaje, że gotoweśmy co wielkiego przedsięwziąć i uczynić
dla bliźnich, dla zbawienia choćby jednej duszy, na takich myślach,
mówię, niewiele polegajmy, bo jeśli potem za myślami nie pójdą
uczynki, snadź nie miłość była ich źródłem, jeno wyobraźnia. Toż
samo stosuje się i do pokory i do innych cnót. Chytre są i
niezliczone zdrady szatana; całe piekło gotów poruszyć, aby w nas
wmówić, że posiadamy tę czy ową cnotę, kiedy
jej
w rzeczy samej nie posiadamy. I wie dobrze diabeł, co robi, bo
ciężka z tego
oszukania bywa szkoda dla duszy. Nigdy te urojone
cnoty, rodzące się
z takiego korzenia, nie mogą być wolne od próżnej
chwały i pychy,
a tylko te, które od Boga pochodzą, czyste są od tej
zakały.
10. Śmiech mię nieraz bierze
na widok pewnych dusz, które w czasie modlitwy
wyobrażają sobie, że pragną upokorzenia i publicznego sponiewierania
dla miłości
Boga, a potem wykręcają się jak mogą, aby się nie przyznać do małego
jakiego
uchybienia; a jeśli jeszcze takiej zarzucisz jaką winę, której w
istocie nie popełniła,
to już taki na to podniesie lament, że nie daj Boże! Niechże, kto
nie umie znieść
takiego małego upokorzenia, nauczy się przynajmniej lepiej wglądać w
siebie i nie
polegać na owych rzekomych na modlitwie postanowieniach, bo w rzeczy
samej postanowienia te nie były dziełem woli, która, gdy jest
prawdziwa, inaczej zupełnie
w skutkach się objawia, ale były tylko urojeniem wyobraźni, w której
diabeł wyprawia
harce i szalbierstwa swoje i łatwo może oszukać niebacznych,
szczególnie niewiasty
i ludzi nieoświeconych, nie umiejących rozróżniać działania
wyobraźni od działania
innych władz i tylu innych zawiłości serca ludzkiego. O, siostry,
jakże jasno widać
na was samych, które z was mają prawdziwą miłość bliźniego, a w
których ta miłość
nie jest tak doskonała! Gdybyśmy dobrze zrozumiały, jak wielka dla
nas jest waga
tej cnoty, wszystką wolę i usilność naszą skierowałybyśmy do jej
nabycia.
11. Gdy znowu widzę inne
dusze, tak zacietrzewione w przedmiocie swego
rozmyślania i tak skrępowane na modlitwie, iż nie śmieją, rzekłbyś,
i poruszyć
się ani myśli na chwilę odwrócić, by snadź nie uroniło im się co z
tej odrobiny
uczuć pobożnych i smaków duchowych, które im na modlitwie przyszły,
myślę
sobie, że są to dusze, nie mające jeszcze ani pojęcia o prawdziwej
drodze, którą się dochodzi do zjednoczenia, kiedy tak na własnych pociechach
i słodkościach zasadzają całe swoje nabożeństwo. Nie tędy droga,
siostry,
nie tędy! Bóg żąda uczynków! Gdy widzisz siostrę chorą, której
możesz
przynieść ulgę, nie wahaj się ani na chwilę poświęcić dla niej
nabożeństwo
twoje; okaż jej współczucie; co ją boli, niech ciebie boli i jeśli
dla posilenia
jej potrzeba, byś sama sobie odmówiła pożywienia, ochotnym sercem to
uczyń, nie tyle dla niej samej, ile raczej dla miłości Pana, który
wiesz, że
tego pragnie. To jest prawdziwe zjednoczenie, bo tu wola nasza jedno
jest z wolą Jego. Podobnie, gdy kogo chwalą przed tobą, ciesz się z
tego,
jak gdyby ciebie samą chwalono. Nic w tym nie będzie ci trudnego,
jeśli
masz pokorę, owszem, przykro ci będzie słuchać pochwał, jakie ci
oddają.
A jak wielką jest cnotą cieszyć się z pochwał, oddawanych siostrze
i z uznania jej cnót, tak również nie mniejsza jest zasługa boleć
nad
każdym niedostatkiem jej jakby nad własnym, i pokrywać go ile
możności.
12. Powtarzam tu tylko
pokrótce, co na innym miejscu obszerniej
w tym przedmiocie mówiłam, a powtarzam dlatego, że widzę jasno i mam
to przekonanie, iż gdyby między nami zabrakło tej miłości, całe
nasze życie
duchowe poszłoby wniwecz. Nie dajże Boże, by nas miało spotkać takie
nieszczęście! Jeśli zaś będzie w was ta miłość prawdziwa, bądźcie
pewne,
że Pan w Boskiej dobroci swojej nie odmówi wam tego zjednoczenia, o
którym
tu mówię. Inaczej choćbyście wszelkich na modlitwie doznawały
pociech i słodkości, choćbyście nawet chwilami dostępowały modlitwy
odpocznienia i małego jakiego zawieszenia władz (tak, iżby wam się
zdawało, jak to się zdarza niejednej, żeście
już doszły do szczytu), dopóki nie ma w was miłości bliźniego
takiej, jaka być powinna, daleko wam, wierzajcie, do łaski
zjednoczenia. Proścież Pana i błagajcie, aby wam
dał tę doskonałą miłość bliźniego, a potem już zdajcie się na boską
hojność Jego.
Da On wam więcej niż same pragnąć zdołacie, jeśli z waszej strony
staracie się
i usiłujecie uczynić wszystko, co jest w możności waszej: gwałt
zadając woli
własnej, a czyniąc we wszystkim wolę sióstr, chociażby z
uszczerbkiem tego,
co wam się należy; nie dbając o pożytek własny, a myśląc tylko o
pożytku ich,
choćby się na to wzdrygała wasza natura, i biorąc na siebie, ile
razy się zdarzy
ku temu sposobność, trud i pracę, aby oszczędzić ich drugim. Nie
sądźcie więc,
by nabycie miłości nic was kosztować nie miało, by przyszła wam
gotowa
jak pieczone gołąbki do gąbki. Pomnijcie, ile Boskiego Oblubieńca
naszego kosztowała miłość, którą nas umiłował, i jako dla wybawienia
nas od śmierci sam poniósł śmierć, i to taką okrutną śmierć na
krzyżu.
ROZDZIAŁ 4
W dalszym ciągu objaśnia jeszcze tę modlitwę zjednoczenia.
- Jak wielkiej potrzeba tu baczności, aby nas nie oszukał diabeł,
czatujący na nas i usiłujący odwieść nas od zaczętej dobrej sprawy.
1. Pragniecie, zapewne, dowiedzieć się, gdzie się obraca
nasza gołąbka
i gdzie ma odpoczynek swój, skoro już wiemy, że nie może spocząć ani
w smakach duchowych, ani w pociechach tej ziemi. Na to pytanie
odpowiedzieć wam nie mogę, aż dopiero, gdy będę mówiła o mieszkaniu
ostatnim. Daj Boże tylko, bym wówczas o tym pamiętała i miała
swobodę do pisania. Blisko pięć miesięcy upłynęło, odkąd zaczęłam to
pisanie, a nie mam głowy do odczytania tego, co napisałam; pewno
więc w tym pisaniu moim pełno będzie nieładu i powtarzań. Ale
mniejsza o to, wszak piszę dla sióstr moich.
2. Chcę wam tu bliżej jeszcze
objaśnić, co rozumiem przez tę modlitwę zjednoczenia
i wedle zwyczaju mego użyję do tego porównania. Potem szerzej
jeszcze pomówimy o owym motylu naszym, który nigdzie na długo nie
przysiadzie, bo nie znajduje w sobie prawdziwego odpocznienia (ale
wciąż latając, i sobie, i drugim pożytek przynosi).
3. Słyszałyście pewno nieraz,
jak Bóg poślubia sobie duchowo dusze ludzkie.
Niech będzie błogosławione Jego miłosierdzie, iż tak się raczy
poniżać! Jakkolwiek to niezręczne porównanie, nie widzę przecież
innego, którym bym jaśniej zdołała wytłumaczyć, co mam na myśli, jak
przez porównanie z sakramentem małżeństwa. Wielka wprawdzie zachodzi
między jednym a drugim różnica, bo to, o czym tu mówię, to rzeczy na
wskroś duchowe (przewyższają one małżeństwo ziemskie o tyle, o ile
duch jest wyższy od ciała, także rozkosze, którymi Pan duszę tu
napawa, o całe niebo są różne od rozkoszy, jakich używają złączeni
związkiem małżeńskim). I miłość łączy się z miłością, i wszystkie
działania i sprawy jej tak są niewypowiedziane czyste, subtelne i
słodkie, że nie
ma wyrazu na ich opisanie;, ale Pan umie dać je bardzo wyraźnie uczuć
duszy.
4. Otóż, o ile ja rzecz
rozumiem, modlitwa zjednoczenia nie dochodzi jeszcze
do tego szczytu małżeństwa duchowego; ale, jak tu na ziemi, gdy
dwoje ludzi
chce się połączyć węzłem małżeńskim, stara się naprzód poznać
wzajemnie,
czy jedno sprzyja drugiemu, czy może się zrodzić między nimi miłość
wzajemna,
i mają w tym celu wspólne schadzki i rozmowy, podobnie również
przygotowuje
się i owo duchowe małżeństwo. Zgoda zobopólna już stanęła; dusza już
dokładnie
poznała, kto jest Ten, z którym ma się połączyć, i jakie to dla niej
szczęście wejść
w tak wysoki związek. Ma więc niezachwiane postanowienie czynić we
wszystkim
wolę swego Oblubieńca i niczego nie zaniechać, w czym może Mu się
stać przyjemną,
a Pan ze swej strony, widząc w swojej Boskiej wszechwiedzy
rzetelność i szczerość
takiego jej usposobienia, cieszy się nią i chcąc, aby się lepiej
jeszcze o tym przekonała,
w nieskończonym miłosierdziu swoim raczy niejako przybywać do niej
na schadzkę
i jednoczyć ją z Sobą. Tak możemy pojąć przebieg tej modlitwy
zjednoczenia, choć wszystko to trwa krótką tylko chwilę. W tej
boskiej schadzce niczego więcej nie bierze dusza, i niczego nie
daje, jeno, że w sposób niewypowiedzianie tajemniczy widzi jasno,
kto jest ten Oblubieniec, którego ma poślubić. Nigdy, i w tysiąc lat
nie zdołałaby za
pomocą zmysłów i władz zrozumieć i poznać tego, co tu poznaje w
jednej chwili.
Bo taki to Oblubieniec, że sam już widok Jego i jedno nań wejrzenie
czyni duszę godną
tego, by Mu, jak to mówią, oddała rękę swoją. I tak z tej Boskiej
schadzki wychodzi w Nim rozmiłowana, że z swojej strony gotowa jest
uczynić i czyni wszystko, co może, aby te jej niebieskie z Nim
zrękowiny nigdy się nie zerwały. Lecz jeśliby ta dusza się opuściła
i miłość swoją oddała komu lub czemu innemu, niż Jemu samemu,
niechybnie straci wszystko, i będzie to strata tak niewypowiedzianie
wielka, jak wielkimi były łaski, które jej ofiarował Oblubieniec,
strata bez porównania większa, niż jakie bądź słowa wyrazić zdołają.
5. Przetoż dusze
chrześcijańskie, o ile was Pan do tego wzniosłego stanu podnieść
raczył, na miłość Jego proszę was, nie zaniedbujcie łaski wam
darowanej, a przede wszystkim chrońcie się okazji, bo i na tym
stopniu jeszcze dusza nie jest dość silna,
by mogła na nie wystawiać siebie bezkarnie. Siły tej później dopiero
nabędzie, gdy już dokona się małżeństwo, co w dalszym dopiero,
szóstym mieszkaniu nastąpi. Tutaj
łączność z Oblubieńcem polega jeszcze na jednym tylko chwilowym
widzeniu się,
i diabeł wszelkich użyje sposobów, aby ją rozerwał i węzeł
zadzierzgnięty potargał.
Później dopiero, gdy węzeł ten się zacieśni, gdy ujrzy duszę całkiem
już oddaną Oblubieńcowi, już nie ma takiej śmiałości i boi się
przystąpić, bo ile razy spróbuje,
tyle razy dowie się z własnego doświadczenia, że nic nie wskóra i ze
wstydem i stratą sromotną odejść musi, a dusza, którą napastował,
tym większą tylko z napaści jego korzyść odniesie.
6. Wierzcie mi, córki, znałam
dusze bardzo uduchowione, które z łaski Pana
doszły już do tego stanu, a potem jednak cofnęły się wstecz i diabeł
chytrymi
zdradami swymi znów je zdobył dla siebie. Snadź nie jeden diabeł,
ale całe piekło
sprzysięga się na tę zabójczą robotę, bo, jak to nieraz już mówiłam,
gdy zdoła
zgubić jedną taką duszę, nie ją jedną tylko zgubi, ale wielkie dusz
mnóstwo. Ma diabeł nabyte już w tym względzie doświadczenie. Patrząc na te
rzesze dusz,
które Bóg nieraz za sprawą jednej świętej duszy pociąga do siebie,
mamy,
zaprawdę, za co chwalić wielmożność łaski Jego. Ileż to tysięcy dusz
nawrócili
męczennicy! Jaki świetny orszak panien świętych pociągnęła za sobą
do Boga
jedna taka mężna dzieweczka, jak święta Urszula! A zwłaszcza, kto
zliczy
to mnóstwo dusz, wydartych diabłu za sprawą takiego świętego
Franciszka
i świętego Dominika, i innych założycieli Zakonów, albo teraz świeżo
za sprawą
świętego Ignacego i tego Towarzystwa, któremu on dał początek! Skąd
wszyscy
ci święci mieli taką moc ku nawracaniu dusz? Nie skądinąd, jeno
stąd, że każdy
z nich- jak o tym przekonać się możemy czytając ich żywoty -
otrzymawszy
podobne łaski od Boga, wszelkich dokładał starań i usilności, aby
nie postradał
z winy swojej wysokiego dostojeństwa takich z Bogiem swoim zaślubin.
O córki
moje, i dzisiaj Pan tak samo jest gotów użyczać nam tych łask, jak
ich użyczał
onym świętym, owszem, większą poniekąd ma dziś potrzebę takich dusz,
które
by łask tych pragnęły, bo bardzo dzisiaj umniejszyła się liczba
tych, którzy by,
jak oni święci, całych siebie dla chwały Jego poświęcić chcieli.
Zbytnio dziś
miłujemy samych siebie, zbytnia dziś roztropność i ostrożność nasza,
byśmy snadź w czymkolwiek praw naszych nie uronili. O jakże wielki
to błąd nasz! Niechaj Pan w miłosierdziu swoim raczy nas oświecić,
byśmy nie wpadli w takie nieszczęsne ciemności!
7. Dwojaka tu jeszcze nasuwa
się trudność i wątpliwość, którą mi zarzucić
możecie. Pierwsza, że jeśli dusza tak jest, jak mówiłam, oddana woli
Bożej
i w niczym nie chce iść za wolą własną, jakim sposobem może jeszcze
zbłądzić i ulec oszukaniu? A druga: jaką drogą może jeszcze diabeł
znaleźć
do was przystęp i zagrażać duszy waszej, skoro w takim tu żyjecie
odosobnieniu
od świata i w takim częstym uczestnictwie sakramentów, i w takim -
rzec można - anielskim towarzystwie, gdyż z szczególnej łaski i
dobroci Pana, żadna z nas tu niczego innego nie pragnie, jeno tego,
by całą istnością swoją Mu służyła i była Mu przyjemną?
Co innego ludzie, żyjący na świecie i uplatani w okazje do grzechu,
tych diabeł łatwo podejdzie, ale jakim sposobem może się do nas
zakraść? Prawda, córki, wielkie
Bóg okazał nad nami miłosierdzie swoje, ale gdy wspomnę, że i Judasz
należał
do grona Apostołów, że codziennie przestawał z Bogiem samym i
słuchał
Bożych słów Jego, wtedy widzę to jasno i rozumiem, że nigdzie, nawet
wśród
tych wysokich łask tego piątego mieszkania nie ma dla nas
bezpieczeństwa.
8. Odpowiadając więc na
pierwszą wątpliwość twierdzę, że gdyby dusza
zawsze była zjednoczona z wolą Bożą, rzecz jasna, że nigdy by
zbłądzić
ani zginąć nie mogła. Ale podchodzi ją diabeł swymi subtelnymi
fortelami,
i pod udanym pozorem dobrego, po cichu i nieznacznie, pociąga ją
naprzód
do małych niewierności, potem namawia do większych, wmawiając w nią,
że nic w nich nie ma złego, za czym powoli rozum jej zaciemnia i
wolę
oziębia, i starą miłość własną do życia pobudza, aż tak, krok
z krokiem oddali się od woli Bożej, a przystanie do swojej.
W tym już się zawiera odpowiedź i na drugi zarzut wasz, bo nie ma
zamknięcia tak ścisłego, do którego by diabeł się nie wcisnął, ani
puszczy
tak odludnej, do której by nie trafił. A nadto, dodam jeszcze, może
się to dzieje
z dopuszczenia Pana samego, dla wystawienia na próbę tej duszy,
którą powołuje
do tego, aby była światłem dla drugich; boć lepiej, jeśli już ma być
niedobra, żeby się
taką okazała zaraz z początku, niż później dopiero, gdy już wiele
szkody w duszach narobi.
9. Na uchronienie się od tych
niebezpieczeństw diabelskich
(oprócz ustawicznej, nasamprzód błagalnej modlitwy do Boga,
aby On nas trzymał w mocnych rękach swoich; oprócz ciągłej
pamięci na tę prawdę niezawodną, że jeśli On nas opuści, tejże
chwili
zapadamy się w przepaść; i wreszcie oprócz takiego przeświadczenia
o własnej nędzy naszej, iżbyśmy nigdy w niczym nie polegali na
samych
sobie, co byłoby istnym szaleństwem), nie znam środka pewniejszego
nad ten, byśmy z szczególną nieustającą pilnością i bacznością
zważali
na siebie, jak postępujemy w cnotach, czy nam ich przybywa, czy też
ubywa,
a zwłaszcza pod względem miłości zobopólnej i szczerego pragnienia,
aby
nas wszyscy mieli za najmniejszych i ostatnich, i doskonałego, o ile
zdołamy,
pełnienia powszednich obowiązków naszych. Tak badając siebie i Pana
błagając,
aby nas oświecił, łatwo od razu ujrzymy zyski nasze i straty. Nie
sądźcie zresztą,
by Bóg, gdy wyniesie duszę na tak wysoki szczebel, tak ją wypuszczał
ze swej opieki,
iżby diabeł, chcąc ją oszukać i skusić, łatwą miał z nią robotę;
boska miłość Jego tak
dba o tę duszę i tak na wszelki sposób pragnie uchronić ją od zguby,
iż niezliczone
wciąż zsyła jej wewnętrzne natchnienia i przestrogi, w świetle
których dusza nie
może, choćby nawet chciała, ukryć przed sobą, jeśli w czym jaką
szkodę poniosła.
10. Ostatecznie więc niech
ten będzie wniosek z wszystkiego, byśmy
się starali o ciągły postęp w cnotach; jeśli nie ma w nas tego
zapału, słusznie
lękać się powinniśmy, że nam diabeł chce w czym nogę podstawić. Bo i
niepodobna,
aby dusza, doszedłszy do tej wysokości, ustała kiedy w ciągłym
udoskonalaniu się.
Miłość prawdziwa nigdy nie próżnuje, to więc bezczynne stanie na
miejscu byłoby
złym znakiem. Dusza, która za cel sobie zakłada stać się oblubienicą
Boga samego,
która dostąpiła zaszczytu obcowania z Boskim Jego Majestatem, która
już na takie
wysokie, jak je opisałam, szczyty wstąpiła, nie może zasypiać w
bezczynności.
A iżbyście zobaczyły, córki, jak Pan poczyna sobie z duszą, którą
już przyjął
sobie za oblubienicę, przeto wprowadzę was teraz do mieszkania
szóstego.
Tam się przekonacie, jak małą i marną jest rzeczą wszystko,
czymkolwiek
zdołamy usłużyć Panu i ucierpieć dla Niego, w porównaniu z
nieogarnioną
wielkością tych łask, do otrzymania których tą maluczką pracą i
cierpieniem
naszym się sposobimy. Snadź też może dlatego Pan zrządził, że mi
kazano
pisać o tych rzeczach, abyśmy, mając przed oczyma taką nagrodę i
poznając
takie bez miary i granic miłosierdzie Jego, z którego raczy udzielać
i objawiać
siebie nam nędznym robakom - zapomnieli już o własnych poziomych
przyjemnostkach naszych i z oczyma utkwionymi w Boskiej
Jego wielmożności, miłością zapaleni, biegli do Niego.
11. Niech łaska Jego raczy to
sprawić, bym zdołała choć w cząstce jakiej
objaśnić wam rzeczy tak trudne; bo jeśliby On sam i Duch Święty nie
prowadzili
mego pióra, rzecz pewna, że byłoby to zadanie niepodobne. Lecz gdyby
z tego,
co piszę, nie miało być dla was pożytku, niechaj mi, błagam Go, nie
da napisać
ani słowa; boć wiadomo Boskiej wszechwiedzy Jego, że ile rozumiem
sama
z siebie, niczego innego nie pragnę, jeno tego, by było pochwalone
Imię Jego
i byśmy usiłowali służyć takiemu Panu, który tak hojnie płaci już tu
na ziemi.
Możemy się z tego dorozumiewać, jak wielka będzie ta zapłata, którą
nam
gotuje w niebie, nie chwilowa już tylko i z przerwami, jak w tym
życiu, ale
wiecznie nieustająca i niezmienna, i wolna od tych utrapień i
niebezpieczeństw,
wśród których, jakby na morzu wzburzonym, płynie to ziemskie życie
nasze.
O, gdyby me te niebezpieczeństwa, gdyby nie ta obawa, że możemy
jeszcze
obrazić Go i stracić, prawdziwą rozkoszą byłoby żyć tutaj aż do
końca świata,
by pracować i cierpieć dla miłości takiego wielkiego Boga i
Oblubieńca.
Obyśmy z łaski i miłosierdzia Jego stały się godne w czymkolwiek Mu
usłużyć już
bez tych uchybień i niedostatków, których pełne są i najlepsze
uczynki nasze, amen.
cdn...
|